Ja zacząłem się wspinać w 78' i kostki były w powszechnych użyciu. Na kursie na egzaminie prowadziłem na kostkach (heksach i stoperach) kominek na prawo od Cygara (chyba V-).
W tym czasie, instruktorzy, którzy przewinęli się podczas kursu (Janusz Mączka, A. Klonowski, W Stefański, M. Fedorowicz, S.Czarnecki - wszyscy mieli zestawy kości i raczej wiedzieli do czego ich się używa.
Po kursie sporo wspinałem się m.in z Jackiem Jasińskim, który miał sprzęt, którego każdy kursant w tamtym czasie mógł tylko pozazdrościć. Niestety sprzęt nie zalegał wtedy na półkach sklepowych. Karabinki przywoziło sięz DDR-u, liny polskie bezaliny, a buty to korkery. Tak było...
Trudno jest mi teraz powiedzieć czy już w 1978 roku prowadziłem na kostach drogi o szóstkowych trudnościach. Na wędkę robiłem Freneya czy Zacięcie w Abazym.
Z pewnością w czerwcu roku 1979, robiłem z Bobkiem Strzelskim V przejście Hobrzańskiego na Mnichu i na 100% używaliśmy tylko kostek (mieliśmy duże heksy). Wcześniej na Raptawicy wspinałem się sporo z Rikiem Malczykiem, używając kostek raczej sporadycznie, bo sam ich jeszcze nie miałem a Riko polegał raczej na hakach.
Co do skałek w 1979 na pewno z Władkiem Vermessy prowadziliśmy drogi do VI.1, ale tak jak podaje Łojant, na wielu z nich były stałe haki i trudno dziś byłoby roztrzygnąć na których używało sie samych kostek.
Wydaje mi się że o czystość stylu dbali raczej wspinacze z Jury Północnej - Pilchu, Fijałkowski Nabrdalik czy Pankiewicz. Powiedziałbym, że ten kult wspinania tylko na kostkach przejąłem właśnie od nich.
Trudno też jednoznacznie dziś powiedzieć, czy Małolat w Sokolikach wspinał się nie wpinając do haków, które przecież były wówczas czymś naturalnym.
AM