Taki standard powinien obowiązywać. Przynajmniej wśród szanujących się wspinaczy obowiązuje. Wiele jest o tym na www.mounteverest.net - konkluzja: nie potrafisz wejść bez tlenu - nie wchodź. Encyklopedia wejścia tlenowe odnotowywuje - to prawda. Nowoczesny, lekki tlen to jednak istne przekleństwo dzisiejszego himalaizmu - ludzie uzywają go już (klienci komercyjni) od wys. 7000 na niskich ośmiotysięcznikach - po co? na co? Daje im się go dla kasy niestety firm komercyjnych - po to żeby se na szczyt 8000 weszli.
Jednoznacznie mówiąc wejścia tlenowe mają mniejszą wagę sportową albo nie mają tego waloru wogóle.
Fragment wywiadu z majowego NPM: (R.Sz to Robert Szymczak - lekarz)
R. Sz.: Wejście z tlenem nie jest uczciwe. Z medycznego punktu widzenia, ktoś, kto wchodzi na Mount Everest z tlenem, wcale nie osiąga jego realnej wysokości. Wchodzi na górę o kilka tysięcy metrów niższą. Osoby, które poważnie traktują himalaizm, powinny wchodzić i wchodzą bez tlenu.
A.H.: Zgadzam się. Wejście z tlenem na takie góry jak Cho Oyu i Shisha Pangma są oszustwem. Jest taki ranking wejść na ośmiotysięczniki, w którym nie zalicza się pierwszego wejścia na Mount Everest Hillaremu i Tenzingowi. W statystyce ujmuję się tylko tych, którzy wchodzili bez tlenu, od Reinholda Messnera począwszy. To już jest pogląd skrajny, bo ja bym jednak uznał Hillarego i Tenzinga za tych, którzy pierwsi weszli na Everest.
Dopuszczam też użycie tlenu własnie i tylko na Evereście – jednak już ktoś kto uważa się za wspinacza powinien i na tej górze próbować obejść się bez tego „sztucznego ułatwienia” Natomiast wyprawa pierwszych zdobywców była eksploracyjna, a nie tylko sportowa i jej miejsce w encyklopedii jest uprawnione.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2009-05-18 19:46 przez artur hajzer.