On ci to mógł być. Nie pamiętam go co prawda w tak kolorystycznym dresiku a i ostatnio, wszystko co było mu potrzebne w skałkach, nosił w reklamówce a nie plecaku, ale reszta pasuje jak ulał. Bolechowicka, którą uwielbiał, mówienie do siebie (z konieczności - rzecz jasna - był w końcu ciągle sam).
Ostatni raz spotkałem go w Bolecho pod Pokutnikami. Zagadnąłem, przypominając mu nasze wspólne tatrzańskie dni. Kojarzył z trudem. Oczy starszego Pana zajaśniały blaskiem dopiero na wspomnienie pewnego wieczora w Moku, który spędziliśmy wraz z innymi w towarzystwie nie kogo innego tylko, bywającego tam stosunkowo często, premiera Cyrankiewicza.
Ale radość Wieniowi nie sprawiły wspomnienia z przeszłości, jak mogłem sądzić. Wyszeptał bowiem cichutko: to Pan mnie zna.
Znałem Cię Wieniu, wielu innych także Cię znało. A, że umierałeś w samotności. Tak mają Ci co długo żyją i odchodzą pod koniec stawki. Spotkasz ich wszystkich.