te zarzuty p Olszańskiego, które znam, są po prostu schizofreniczne. Rozumiem go jednak - stracił syna. To go tłumaczy i trzeba mu wybaczyć. Nie tłumaczy jednak tych, którzy zamiast wykazać w tej sprawie odrobinę zdrowego rozsądku żerują na niej i podjudzają Ojca do kolejnych pozbawionych sensu działań wynikających z przepełniającego Go żalu. Ten żal dzielą z nim i inni - ja nie przyjaźniłem się Bartkiem, ale Go znałem, przyjaźnił się z nim natomiast Jan Muskat, z kolei mój przyjaciel. Nasze środowisko jest naprawdę małe.
Jest symptomatyczne, że owo żerowanie jest charakterystyczne dla osób z obrzeża, z marginesu naszego środowiska, dla osób przeważnie niezrealizowanych wspinaczkowo, którym przeszkadza istnienie autorytetów czy też ludzi szanowanych, takich jak cała grupa ratowników i osobiście Jan Krzysztof - człowiek po prostu kryształowy. Ci żerujący na tragediach ludzie to ścierwojady i należy im się najzwyklejsza pogarda.
Toprowcy szli ratować ludzi. Szli dobrowolnie, bo w Toprze nikt nikomu nie rozkazuje iść na akcję wbrew jego woli. Wiedzieli co ryzykują, i Bartek też doskonale to wiedział, wszak lawinoznawstwo to rdzeń toprowskiej wiedzy. Podjęli ryzyko i stało się. Pochylamy głowy przed ich pamięcią.
Każdy, kto zna dzisiejszy TOPR wie, że jest to najlepsze wcielenie tej organizacji od lat, może nawet, kto wie, od czasów Zaruskiego. Dzisiejszy TOPR to profesjonalizm (bywa, że Słowacy wzywają naszych w trudnych wypadkach), dyscyplina i tradycja ratownictwa w najlepszym wydaniu. To naprawdę zawodowcy.
I to wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia.