emi Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Dziękuję, mam już transport. I nadal twierdzę, że
> obowiązuje pewna terminologia, której należy się
> trzymać - w każdej dziedzinie. Ciekawe, czy gdyby
> w Twoim fachu ktoś wymyślał swoje określenia, "bo
> tak samo dobre", też byś na to patrzył łaskawie.
Tak się składa, że nie mam konkretnego fachu.
Kiedyś próbowałem zostać hydraulikiem, ale
tamtejsze słownictwo fachowe przerosło mnie.
Pracując w nauce zetknąłem się z wieloma przypadkami
tworzenia pozorów mądrości jedynie poprzez
rozdmuchiwanie słownictwa. Ludzie potrafią nawijać
o rzeczach prostych jak budowa cepa, ale żargon,
którym się posługują, czyni z nich specjalistów,
żeby nie powiedzieć "mędrców". Widziałem też jak
biolog z chemikiem albo fizykiem nie potrafią się
dogadać, chociaż badane przez nich układy dają
się opisać tymi samymi równaniami różniczkowymi:-)
Terminologia jest jak krawat - dynda sobie z wierzchu
i nie ma wiele wspólnego z tym, co ciut głębiej.
> "Niewyedukowanie adepci" to tałatajstwo, mam
> gdzieś co Ci adepci o mnie pomyślą - jeśli ktoś
> nie umie bezpiecznie się wspinać, a robi dużo
> szumu, to jest tałatajstwo i koniec. Wszystko
> można, byleby dupa wspinacza i asekuranta była
> bezpieczna.
Ha, od jakiegoś czasu noszę sie z zamiarem kupienia
kasku, ale póki co przymierzałem go do głowy.
Nie wiedziałem, że ochrona dupy jest równie ważna :-)
> Widziałam jak kolega dał koledze tyle
> luzu po pierwszej wpince, i stał radośnie tak
> daleko od skały, że tamtenm gruchnął na ziemię -
> huk był, jakby ktoś zrzucił worek kartofli. Innym
> razem, pajac nie umiał dać bloku na wędkę, w
> efekcie wciągało mu rękę w przyrząd, więc co
> chwila ją puszczał - wspinacz zsuwał się po skale
> dziwnymi skokami. Jeszcze kiedy indziej, na oko
> pięćdziesiącioletni zasuszony pan, wyglądający na
> starego wyjadacza, wszedł w drogę, kiedy jego
> asekurant klarował linę. Po dwóch wpinkach na
> odwrót, kiedy zwróciliśmy uwagę partnerowi, że
> może by zaczął asekurować, gość akurat spadł - był
> ok 5 metrów nad ziemią. Kolega cudem złapał linę,
> spadający zatrzymał się dosłownie 15 cm nad
> ziemią.
Ja takich rzeczy nie widuję. A wiesz dlaczego?
Już Ci to kiedyś tłumaczyłem, jest wiele
skałek i wiele dróg, nie muszę chodzić tam
gdzie wszyscy. Ty z jakichś względów kochasz
najbardziej popularne i najbardziej wyślizgane
skały w Polsce :-)
> Ostatnio coraz więcej jest takich
> przypadków, bo różni madrzy sądzą, że wystarczy
> popatrzeć na Magdę M, kupić sznurki i dawaj w
> skały. Żal za dupę ściska, jak się te popisy
> ogląda.
Co Ty tak ciągle z tą dupą... Jakąś niezwykle
ważną rolę w Twoim życiu pełni, czy jak ? :-))))))
Na różnych mądrych nic nie poradzisz, wypadków
będzie coraz więcej, woda (a raczej krew) będzie
płynąć na młyn van der Vadera szerokim strumieniem.
> Nie mam żadnch zastrzeżeń do poziomu
> wspinaczy, niech sobie nawet trójki prowadzą, byle
> bezpiecznie - a robienie głupot, brawura plus mina
> "kto to nie ja" działa mi na nerwy - zwłaszcza w
> towarzystwie wspinaczkowej nowomowy.
Brawura, mina i nowomowa to małe piwo w porównaniu
z głupotą. A tej w narodzie mamy pod dostatkiem.
Lepiej niech giną w skałach sami, niż żeby innych
zabijali na drogach. (ponury, ale jednak żart).
Pozdrawiam -
O.