Do poraĹźki Ĺźyciowej czĹowieka, przyczynia siÄ jego wada, duma oraz próşnoĹÄ, ktĂłrej czĹowiek sam nie jest w stanie pokonaÄ.
ABEND - To jak rytm muzyczny, kolejnoĹÄ sekwencji, przebieg zapisany na liniach piÄciolinii, pokonujÄ w stylu najbardziej klasycznym jednÄ
z tak zwanych drĂłg kursowych. Za chwile sforsujÄ pipanta â odstrzelony blok granitu gĂłrujÄ
cy trzydzieĹci metrĂłw nad czubkami ĹwierkĂłw. Potem wyminÄ tych wspinajÄ
cych siÄ z linÄ
i stanÄ boso na platformie szczytowej Krzywej Turni.
Jestem w GĂłrach Sokolich, po przeciwnej stronie Kotliny JeleniogĂłrskiej znajduje siÄ PerĹa Zachodu z wytyczonymi przeze mnie ascetycznymi liniami w granitognejsie. ByÄ moĹźe ktoĹ w tej chwili podobnie jak ja gdzieĹ tam w Muszli koncertowej, wymachuje rÄkoma, byÄ moĹźe zaczyna dopiero przygotowywaÄ siÄ do pokonania najtrudniejszej poĹaci Ĺciany. PrĂłbujÄ pomnoĹźyÄ to przez Tatry, Dolinki Podkrakowskie, HejszowinÄ, Boux, Franken JurÄ... .
Nie waĹźne gdzie jak i dlaczego, tylko ĹoiÄ, ĹoiÄ i ĹoiÄ.
Rynek:
ANDRZEJ â Stonka, gdyby nie ona, caĹkiem przyjemnie robiĹoby siÄ zakupy na miejscowym bazarze.
ANDRZEJ - PotrzebujÄ wĹoszczyzny, gĹĂłwkÄ czosnku, paczkÄ kogutkĂłw i bĹagam paniÄ
! Niech pani siÄ pospieszy, czas to pieniÄ
dz!
SPRZEDAWCZYNI - Panie Andrzeju robiÄ, co mogÄ.
ANDRZEJ - Chleb jest, margaryna jest, cebula?
SPRZEDAWCZYNI - Widzi Pan, jaka pogoda, niby sĹoĹce Ĺwieci, a zimno, ale w sobotÄ ma byÄ 18 stopni...
ANDRZEJ - Dobrze, Ĺźe o tym pani wspomniaĹa muszÄ jeszcze puĹciÄ totolotka.
ANDRZEJ - Ach ten mĂłj syn â Wzdycha kierujÄ
c siÄ na drugÄ
stronÄ ulicy â MĂłgĹby, choÄ trochÄ wspomĂłc ojca, a nie tylko ciÄ
gle jakieĹ tam pierdoĹy w jego gĹowie. Do roboty mu siÄ nie chce iĹÄ, do Ĺźeniaczki teĹź mu siÄ nie spieszy..., I czemu siÄ pchasz pod nogi babo!
Gotuj mu obiady jak frajer, bo sam sobie nie zrobi. Nawet recepty na nowe okulary czĹowiek nie moĹźe zrealizowaÄ, tylko karm darmozjada!
ABEND - Granit, piaskowiec, wÄglan wapnia! PierwszÄ
mojÄ
asekuracjÄ
byĹ sznur Ĺźeglarski dĹugoĹci trzynastu metrĂłw, karabinek holowniczy oraz uprzÄ
Ĺź straĹźacka. W ten sposĂłb mogĹem przeĹamywaÄ bariery psychiczne wspinajÄ
c siÄ z Mariuszem miÄdzy innymi na Jeleniej Skale. A wczeĹniej oczywiĹcie wchodziĹo siÄ na rozmaite skaĹki, a to w Karkonoszach, a to w Rudawach lub kontynuowaĹo wspinaczkÄ ze zĹamanÄ
rÄkÄ
na tatrzaĹskiego KoĹcielca.
Kolektura lotto:
ANDRZEJ - O widzÄ jest nowy biuletyn systemowy?
KRYSIA - Tak panie Andrzeju majowy.
ANDRZEJ â BiorÄ.
KRYSIA - A kuponĂłw ile?
ANDRZEJ - A niech bÄdÄ
trzy!
KRYSIA - ChybiĹ trafiĹ, czy skreĹli pan sam?
ANDRZEJ - Pani Krystyno sprawa siÄ trochÄ komplikujÄ, muszÄ wyskoczyÄ na okoĹo godzinÄ, mogĹaby mi pani w tym czasie przetrzymaÄ te dwie torby z ĹźywnoĹciÄ
, mam coĹ waĹźnego do zaĹatwienia, kupony wezmÄ z sobÄ
.
KRYSIA - Znowu jakieĹ kombinacje?
ANDRZEJ -Wie pani, nie ma zlituj, sam muszÄ wszystko robiÄ.
KRYSIA - Nie jest pan taki stary, aby ĹźyÄ samotnie.
ANDRZEJ - No nie, ale gdzie mi tam do powtĂłrnej Ĺźeniaczki.
Chyba, Ĺźe pani skĹada mi ofertÄ?
KRYSIA - AleĹź panie Andrzeju, niech pan juĹź bierze ten biuletyn i przychodzi za godzinÄ, popilnujÄ siatek.
ABEND - Nasz ogrĂłdek wspinaczkowy,Ĺciany, rajbungi, przewiechy, kominy, rysy, pipanty, okapy, odstrzelone formacje, dachy iglice, filary...
Bar piwny:
ANDRZEJ - liczby, od nich niemal wszystko zaleĹźy! Gdyby pani Krysia zdawaĹa sobie sprawÄ, dlaczego musiaĹem zostawiÄ u niej te torby, gdyby barman, u ktĂłrego od niepamiÄtnych czasĂłw zamawiam piwo rozumiaĹ, Ĺźe nie do koĹca jest tak, jak mu tĹumaczÄ, Ĺźe owszem mam pieniÄ
dze, ale zarzÄ
dzam nimi jak dupa, nie siedziaĹbym teraz przy tym stoliku, nie byĹoby tak przyjemnie, a nawet piwo, kolejne szklanki tego napoju nie smakowaĹyby tak dobrze. Lepiej jest myĹleÄ, Ĺźe wszystko siÄ uda, lepiej jest dawaÄ ja âidealneâ. Tak wyprzedzam Lice, mimo tego, Ĺźe jest wĹaĹcicielem tej knajpy. Nie chcÄ myĹleÄ ile juĹź czasu spÄdziĹem w TESCIE? Ile jeszcze upĹynie zanim bÄdzie mi dane znaleĹşÄ odpowiedni system. Miota siÄ we mnie irytacja, gdy widzÄ, jak jego dzieciak opierdziela siÄ w kelnerowaniu! Gdybym trafiĹ szĂłstkÄ nie zobaczyliby mnie tu! â Andrzej skreĹla kupony totolotka. - SzesnaĹcie, siedemnaĹcie. Pod rzÄ
d. DwadzieĹcia cztery, tyle ile lat ma Adam. Osiem, czterdzieĹci jeden i..., No wreszcie nadchodzi wydaje mi siÄ.., Ten szczeniak chyba coĹ podejrzewa.
BARMAN â I jak Andrzej pĹacisz?
ANDRZEJ â Odfajkuj proszÄ.
BARMAN â Zeszyt, gotĂłwka?
ANDRZEJ â Na krechÄ. Do koĹca miesiÄ
ca na bank oddam.
16,17,24,8,41 i - Andrzej liczy szklanki wypite i niedopite â Krew jego dawne bohatery, imiÄ jego 4!
ABEND - Techniki: klasycza â trzech punktĂłw oparcia, znaczy siÄ albo stoisz na dwĂłch nogach, jednÄ
rÄkÄ
siÄ trzymasz, a tÄ drugÄ
masz wolnÄ
lub zwalniasz jednÄ
z nĂłg, aby wydĹşwignÄ
Ä siÄ wyĹźej, a rÄce jak na drÄ
Ĺźku kurczowo trzymajÄ
siÄ chwytĂłw. Zapieraczka â sprawdza siÄ w rozmaitych kominach i przerysach. Technika klinowania, polegajÄ
ca na wkĹadaniu dĹoni, nĂłg, palcĂłw, a nawet jak trzeba gĹowy w rysy i szczeliny - czasem bolesna niesamowicie. ForsujÄ
c rozmaite filary i kanty sprawdza siÄ technika odciÄ
gu i techniki dynamiczne, strzaĹy, balans, dead point, to juĹź w formacjach przewieszonych dachy okapy etc.! Jak drapieĹźnik, patrzÄ z gĂłry na wszystko. Przez DolinÄ Bobru mknie z prÄdkoĹciÄ
20 kilometrĂłw na godzinÄ pociÄ
g z Wojanszyngtonu, do San Fran TrzciĹska lub odwrotnie z WrocĹawia do osady pod SokoĹami.
Sukces to, jak mawiaĹ Artur Rubinstein - dwadzieĹcia procent talentu i osiemdziesiÄ
t procent pracy. - PKP niknie, peĹznÄ
juĹź w gĂłrÄ potencjalni rywale ich garby wypeĹnione linami, rozmaitego rodzaju szpejem, dobrze ich widaÄ, WiÄkszoĹÄ to, studenci, wybierajÄ
cy w zastÄpstwie basenu, czy siĹowni zajÄcia na Ĺcianie wspinaczkowej. BÄdÄ
z nich charty, przez piÄÄ szeĹÄ lat z groszami, aĹź przyjdÄ
kolejni i tak do koĹca Ĺwiata, do koĹca Ĺźycia uczelni wrocĹawskich. KtoĹ bÄdzie spieszyĹ siÄ na pociÄ
g, a potem dĹşwigaĹ plecak w kierunku taboru. OĹrodek Szkoleniowy Polskiego ZwiÄ
zku Alpinizmu wszystkich pomieĹci. KrzÄ
tajÄ
siÄ, jedzÄ
Ĺniadanie, wychodzÄ
w skaĹy. Tak siÄ wszystko krÄci...
Taborysko:
ADAM - Instruktorze! Te âPod Zjazdemâ, to trudna droga?
RUFIO â Nie, bardziej parametryczna niĹź trudna.
ADAM â Ja bym chciaĹ jakiĹ progres.
RUFIO â Progres, to masz tu dookoĹa ĹźebyĹ widziaĹ jak ten, tabor kiedyĹ wyglÄ
daĹ i co siÄ tu dziaĹo, a jakie postacie tu przyjeĹźdĹźaĹy aĹź siÄ Ĺezka w oku krÄci, teraz to tu jest elegancko jak na zachodzie, owszem udogodnienia sÄ
, ale to juĹź nie ten sam klimat. Komercha, po prostu komercha
ADAM â 24,8,41 To znaczy?
RUFIO â Wymyjesz naczynia i idziemy w granit patentowaÄ takÄ
lajt siĹĂłwkÄ.
Co jÄ
kaĹźdy Man po Ĺniadanku powinien trzaskaÄ.
Ja idÄ na chwilÄ do sklepiku po batona.
ABEND - Adam! - Pierwszy czĹowiek, z takim potencjaĹem, kiedy patrzÄ na takich jak on.MiĹo jest pomyĹleÄ, Ĺźe bÄdzie wbrew wszystkiemu zwyciÄzcÄ
. OkolicznoĹci majÄ
niewiele wspĂłlnego ze stanem duszy. To raczej duch, jakiemu siÄ oddajemy wpĹywa na wszystkie nasze dziaĹania. JeĹli w jego umyĹle, jest choÄby cieĹ wÄ
tpliwoĹci, samo zaciÄcie nie starczy.
JeĹli chodzi o tabor rzeczywiĹcie, poĹoĹźony jest w dobrym miejscu. MoĹźna tutaj dotrzeÄ z TrziĹska i Bobrowa. WynajÄ
Ä domek lub rozbiÄ namiot na specjalnie przygotowanych podestach, na miejscu jest sklep, moĹźna coĹ zjeĹÄ, wypiÄ piwo, zaopatrzyÄ siÄ w sprzÄt...
Tabor:
MACIEK; zarzÄ
dzajÄ
cy taborem â Witajos! A z kim to siÄ jadĹo Ĺniadanie?
RUFIO â A taki tam poczÄ
tkujÄ
cy chĹopaczek.
- Obaj spoglÄ
dajÄ
w kierunku Adama myjÄ
cego naczynia.
MACIEK â znaczy siÄ ĹwieĹźak!
RUFIO â Co masz tam z ĹźareĹka!
MACIEK â Tylko, to, co widaÄ.
RUFIO â No to cola i snikers.
MACIEK â A moĹźe ten twĂłj pupil porÄ
baĹby dla mnie drewna na wieczĂłr, chĹopaki jak za starych dobrych lat planujÄ
imprezÄ.
RUFIO â Ciebie, to zawsze Ĺźarty siÄ imajÄ
.
MACIEK â Wyrobisz siÄ do dwudziestej?
â Bierze siekierÄ w rÄkÄ.
RUFIO â Jak dobrze pĂłjdzie.
MACIEK â O idzie ten TwĂłj... .
- Do rozmawiajÄ
cych podchodzi Adam. Przedstawia siÄ i patrzy siÄ podejrzanie na MaÄka trzymajÄ
cego w rÄku siekierÄ.
ADAM â DzieĹ dobry!
MACIEK â Wyluzuj chĹopie.
RUFIO â My tu wszyscy mĂłwimy sobie czeĹÄ, albo po imieniu.
MACIEK â No chyba, Ĺźe ktoĹ ma ksywÄ.
ADAM â Adam, dopiero zaczynam siÄ wspinaÄ.
MACIEK â KiedyĹ trzeba zaczÄ
Ä kolego;
wspinaczka zmienia ludzi na lepsze!
- To, co RUF widzimy siÄ na ognisku?
- Maciek podchodzi w kierunku pniaka z siekiera w rÄku.
Rufio wyciÄ
ga siÄ i ziewa ostentacyjnie.
RUFIO - Takie Ĺźycie! Tylko...
- Maciek rÄ
bie drwa.
ABEND - Jest szereg skal definiujÄ
cych, trudnoĹci. Grafik francuski 9a, UIA XI, 5.14 c,
Ameryka, Niemcy, Wielka Brytania, a u nas Tatry i krakowska VI. 7+! PodaĹem prawie maksymalne osiÄ
gi, te sĹabe nikogo nie interesujÄ
.
WÄdrĂłwka:
RUFIO â Na gĂłrÄ prowadzi kilka drĂłg, zaleĹźy gdzie chcesz iĹÄ: TÄpa, Sukiennice, Krzywa czy JastrzÄbia. Najlepiej jest waliÄ, tak jak idziemy teraz. W kierunku przeĹÄczki.
ADAM â Stromo, tutaj.
RUFIO â A co byĹ chciaĹ, rĂłwniutko? Podskoczy ci trochÄ ciĹnienie, to lepiej bÄdziesz ĹoiĹ!
ADAM â Liny sÄ
ciÄĹźkie.
RUFIO â No wybacz, ale ja juĹź siÄ lin w Ĺźyciu nanosiĹem, teraz pora na ciebie.
ADAM; W myĹlach â Zmiana na lepsze.
RUFIO â Za jakieĹ parÄ miesiÄcy bÄdziesz tu biegaĹ i ĹmiaĹ siÄ, Ĺźe byĹo ciÄĹźko.
ADAM â Daleko jeszcze?
RUFIO â Ty patrz lepiej na konfiguracje terenu i pytaj siÄ o nazwy skaĹ. Tu masz boulder Nad Ogniskiem, a z prawej wystaje KieĹek!
ADAM â Burdel?
RUFIO â Nie burdel, a boulder, dwie róşne rzeczy. - Tu masz te odciÄcie, jak byĹ niknÄ
Ĺ dla Ĺwiata zewnÄtrznego przekraczaĹ granicÄ nowego krĂłlestwa. Zawsze, to czujÄ w tym miejscu przy MichaĹach...
ADAM â Burlderach?
RUFIO - Tylko mĂłgĹby ktoĹ czasem tutaj sprzÄ
tnÄ
Ä, aĹź Ĺźal patrzeÄ na ten syf!
ABEND - MĂłj trening: rozgrzewkÄ zaczynam od zejĹcia w rejon Chatki, tam rozciÄ
gam siÄ, nastÄpnie zaczynam podciÄ
gaÄ siÄ na umocowanej miÄdzy drzewami chwytotablicy, wkĹadam w rozmaitego typu dziurki caĹe dĹonie i poszczegĂłlne palce. WykonujÄ zestaw strzaĹĂłw dead pointu, nogi wiszÄ
swobodnie, a caĹy korpus ciaĹa technikÄ
nagĹego zrywu transportujÄ do nastÄpnej deski. PodciÄ
gam siÄ na jednej rÄce; prawa, lewa. NastÄpnie przychodzi czas na pojedyncze palce. PodciÄ
gam siÄ po cztery, piÄÄ razy. Trzeba byĹo lat, aby mĂłc wykonywaÄ te Äwiczenia. Po tym wszystkim, przechodzÄ na przystawki boulderowe, udajÄ siÄ w kierunku StodoĹy, tam mam rozwieszonÄ
do balansowania linÄ, chodzÄ po linie jak w cyrku, wyciszam siÄ, skaczÄ na skakance, wykonuje kilka asan jogi: stanie na gĹowie, korkociÄ
g, koĹczÄ caĹÄ
sesjÄ skorpionem.
OgrĂłdek skalny:
- Rufio i ĹwieĹźak porzucajÄ
rzeczywistoĹÄ wchodzÄ
w odizolowany Ĺwiat Ĺrodowiska wspinaczkowego, mijajÄ
persony wiszÄ
ce na przedszczytowych boulderach.
ADAM â Wspinaczka zmieni mnie na lepsze.
RUFIO; Mantrycznie odpowiada niemal kaĹźdemu â CzeĹÄ CiuĹacz, CzeĹÄ Kosma, a gdzie Lada?
- Kiwa gĹowÄ
w róşne strony.
KOSMA; Z daleka â A poszĹa ĹoiÄ âKolory dla Koniâ!
RUFIO â A!
ADAM; NieĹmiaĹo podejmuje - CzeĹÄ, CzeĹÄ...
RUFIO â LubiÄ ten stukot, obijajÄ
cego siÄ metalu, tak ĹpiewajÄ
karabinki i Ăłsemki.
ADAM â Tyle rzeczy muszÄ poznaÄ.
- Dom Andrzeja, kuchnia:
ANDRZEJ â Imperator! Jego delikatna konsystencja i Ĺagodny smak sprawiÄ
przyjemnoĹÄ najbardziej wymagajÄ
cym podniebieniom. - Mistrz âMakĹowiczâ przygotowuje na dziĹ i jutro zupÄ ĹmieciowÄ
. Najpierw trzeba zagotowaÄ ziemniaki, potem pozostaĹe warzywa i na koniec przyprawy. - Grzej siÄ garze, gotuj siÄ wodo, jak siÄ nie bÄdziesz szybko gotowaĹa, to ciÄ wyĹÄ
czÄ! A jest, co robiÄ, obsĹuga kuchenna w tym czasie wypije sobie piwo. - Dobre, co? W sam raz pod tÄ cebule i czosnek. MyĹlÄ, Ĺźe jak kogutek jest, to olejem nie trzeba juĹź zupy krasiÄ, bÄdzie na nastÄpny raz. - A co siÄ dzieje w wielkim Ĺwiecie popatrzmy na katalogi: Tesz-co, Lidl, Brico Marche, Biedronka... . RzÄ
dĹşcie nam PiSiory nie piÄÄ lat, a piÄÄdziesiÄ
t lat nam rzÄ
dĹşcie, czemu ktoĹ nowy ma przychodziÄ? I podkreĹlamy flamastrem: myjÄ
c okna w ciÄ
gu godziny, moĹźemy spaliÄ 240 kcal, taĹczÄ
c â 350 kcal, zawieszajÄ
c firany â 404 kcal, pĹywajÄ
c â 470 kcal, a wchodzÄ
c po schodach aĹź 957 kcal!
AktywnoĹÄ w skaĹach:
RUFIO â Dajesz, Dajesz.
BuĹa i Dealfer, konsekwentnie bez padaki.
ADAM; Sapie i stÄka. - Nie mogÄ coĹ mi nie idzie ten âHokejâ...
CIUĹACZ â Ĺysy jak ostatnio ĹoiĹ âGeronimoâ, zmieniaĹ te Ĺapy podobnie, ale potem dowiesiĹ sobie balast i poprowadziĹ dróşkÄ, z duĹźÄ
nadwyĹźka energii.
RUFIO â Zaliczka potwierdza siÄ, nie ma jak czysta energia, szkoĹa Ĺysego 100 kg., dociÄ
Ĺźenia i dawaj na drÄ
Ĺźek.
CIUĹACZ â A co!
ADAM â Jak odpadnÄ, to lina mi nie pÄknie?
RUFIO â Man! Nie denerwuj mnie!
CIUĹACZ â Dajesz, dajesz, ĹwieĹźak.
RUFIO, â Ale jest i druga strona medalu, co z tego, Ĺźe ciÄ
gniesz z buĹy niemiĹosiernie, wykonujesz chorÄ
gwie, ĹciÄ
gniÄcia z jednej Ĺapy, jak nie masz zdrowego podejĹcia do wspinaczki, bo masz przez adrenalinÄ lub sterydy zrytego bereta.
CIUĹACZ â Wiesz moĹźe coĹ w tym jest, z resztÄ
ostatnio czujÄ takÄ
narastajÄ
cÄ
presjÄ w SokoĹach
Wszyscy zaczynajÄ
siÄ krzÄ
taÄ jak szerszenie wokóŠnajtrudniejszych projektĂłw.
RUFIO â I teraz pomyĹl na pewno 50z tych krzÄ
tajÄ
cych leci na fecie lub sterydach.
ABEND - DrugÄ
fazÄ
jest tak zwane bieganie po pikusiach. - MagnezjujÄ rÄce, aby siÄ nie pociĹy, swobodnie wchodzÄ w pion. Nie potrzebne mi do tego, Ĺźadne liny, uprzÄĹźe i karabinki. BiegnÄ âĹťubraâ, na nim podwieszam sobie blachy to znaczy odwaĹźniki, âKancikaâ, â33â, â34â, czasem âBiedermanaâ lubiÄ âFix BrzozÄâ; ta podoba mi siÄ, przypomina rysy w Yosemite, âLewego Nitchaâ, na DuĹźym Sokoliku, âKroczkaâ na MaĹym, âRysÄ Tothaâ i tak dalej. - Teraz patrzÄ na czĹowieka, ktĂłry walczy z czymĹ, do czego zostaĹ Ĺşle przygotowany. âHokejâ, tak jak inne zwyczajnoĹci, nie ma przejĹcia solowego, moĹźe tak siÄ zdecydowaÄ?
ADAM â Blok, blok odpadam!
RUFIO â Masz blokhausa.
ADAM, â Ale mnie wybraĹo, zbuĹowaĹem siÄ na maksa, sĹaboĹÄ wielka!
Adam wisi w bloku, masuje sobie przedramiona.
ABEND; Patrzy na niego, jest tuĹź nad nim; sam do siebie - SprzedaÄ mu patent na tÄ drogÄ, aby go w ĹciÄgnach telegrafy nie ĹapaĹy, a w mĂłzgu psycha nie siadaĹa?
ABEND â Wiesz tu moĹźna caĹkiem nieĹşle siÄ zrestowaÄ klinujÄ
c nogi pod tym odciÄ
giem, zamiast tak zadawaÄ z rÄ
k, to takie zwykĹe VI. 3.
- Adam patrzy na Abenda, ktĂłry patrzy na niego z pĂłĹki na â34â.
ADAM, â Co za poracha!
RUFIO; Z wĹciekĹoĹciÄ
â Men! No dajesz na dóŠczy rozmawiasz z psychopatami?
ADAM â JuĹź zjeĹźdĹźam instruktorze!
RUFIO â Nie zapomnij wypiÄ
Ä ekspresĂłw z drogi!
ABEND; PobieĹźnie w kierunku Adama - BiegnÄ w gĂłrÄ spojrzeÄ w przyszĹoĹÄ!
- Adam zjeĹźdĹźa na dĂłĹ, ĹciÄ
ga po drodze ekspresy, jest pod podstawÄ
Ĺciany,
RozwiÄ
zuje wÄzĹy, rozmawia z instruktorem i CiuĹaczem.
ADAM â To prawda, Ĺźe mogĹem siÄ tam gdzieĹ przyklinowaÄ?
RUFIO â JuĹź ci widzÄ Abend zdÄ
ĹźyĹ gĹupot nagadaÄ.
- Adam Ĺapczywie pije cole.
CIUĹACZ â Od Abenda, ĹwieĹźak radzÄ siÄ trzymaÄ jak najdalej, chyba, Ĺźe chcesz skoĹczyÄ na PowÄ
zkach!
ADAM â On jest instruktorem?
RUFIO â Na szczÄĹcie nie! OdkÄ
d pamiÄtam zawsze miaĹ nie zdrowo pod sufitem, czysta schizofrenia.
- W tym czasie Abend na szczycie Sukiennic szukuje siÄ do przeskoku, nad Wielki kominem. Przeskakuje. Adam patrzy na to z doĹu. Rufio wraz z CiuĹaczem komentujÄ
przeskok
CIUĹACZ â I te jego maksymki!
RUFIO â Nic innego jak pycha i nonszalancja.
- Adam patrzy w kierunku Abenda i mĂłwi sobie pod nosem, nie zwaĹźajÄ
c na wspĂłĹrozmĂłwcĂłw.
ADAM â ChciaĹbym byÄ najlepszy. ByÄ inicjatorem, nie imitatorem, udowodniÄ wszystkim, Ĺźe nie jestem Ĺmieciem. MĂłc spojrzeÄ ludziom prosto w oczy, przeĹźyÄ coĹ nie banalnego, sprawdziÄ siÄ w skrajnie niebezpiecznej sytuacji!
ABEND - âPotÄga TrĂłjkÄ
tĂłwâ VI. 7 Ma juĹź pierwsze powtĂłrzenie autorstwa Killera. W niedĹugim czasie bÄdzie Ăłsme, dziewiÄ
te i dwunaste... - Bardzo waĹźne jest mieÄ wizjÄ. Zawsze zadawaĹem sobie pytanie, co ludzie widzÄ
w bezmyĹlnym powielaniu schematĂłw. SiedzÄ teraz na skale i nawet nie trzeba myĹleÄ, wystarczy spojrzeÄ na poĹacie. Ile z tych fragmentĂłw doczekaĹo siÄ przejĹÄ solowych? KorzystajÄ
cych z asekuracji jest wielu, sÄ
zresztÄ
róşne style, w wiÄkszoĹci ograniczajÄ
ce siÄ do naĹladowania innych. PorĂłwnywania siÄ z innymi, brania ich za przykĹad; pokĹady zazdroĹci, jeĹli ktoĹ jest lepszy lub pychy, kiedy jest siÄ silniejszym. NajgnuĹniejsze w tym wszystkim jest powielanie, wszÄdzie jak rak pojawia siÄ ukĹad zwany zestawem wyjĹciowym. Tradycja - ci, ktĂłrzy siÄ jej poddajÄ
paplajÄ
o rzeczach, pozbawionych energii. KtoĹ wspina siÄ na tym âHokejuâ, siedem razy pod rzÄ
d, ale nie przyjdzie mu do gĹowy, przeĹom. I nie chodzi o to, Ĺźeby utrzeÄ nosa starej kadrze, siedzÄ
cej jak na szpilkach liczy siÄ progres. Inny sposĂłb myĹlenia!
Dopiero teraz, gdy koĹczy siÄ dzieĹ, mogÄ wsĹuchaÄ siÄ w naturÄ. SpojrzeÄ jak zachodzi sĹoĹce za kotlinÄ
zwyczajnie odpoczÄ
Ä!
-Tabor godziny wieczorne:
- W krÄgu przy ognisku siedzÄ
postacie pijÄ
ce alkohol jest w ĹrĂłd nich Adam.
RYĹťY â Trzeba wziÄ
Ä pod rozwagÄ, Ĺźe sezon u nas jest krĂłtszy, niĹź ta kieĹba na patyku.
CIUĹACZ â MoĹźe i krĂłtki, ale jak ktoĹ chce, to i tak moĹźe zabĹysnÄ
Ä, a jak nie to wiesz owszem pojedzie zagranicÄ, ale wylegiwaÄ siÄ jak foka na plaĹźy.
RYĹťY â To, co, mĂłwisz, Ĺźe kieĹbasy sÄ
nie zdrowe.
RUFIO â Ĺťresz, ĹwiĹski mĂłzg wymieszany z gazetami.
RYĹťY â Nie strasz, i tak nie masz mi nic innego do zaproponowania poza batonami i cola.
CIUĹACZâ KieĹba fe!
KOSMA; Z tulÄ
cÄ
siÄ doĹ dziewczynÄ
â I co z tÄ
ChorwacjÄ
?
LADA... â MoĹźna siÄ tam opalaÄ bez stanika, bo w Polsce jak siÄ rozebraĹam, to szkoda mĂłwiÄ.
- Fluid pali zielsko.
KOSMA â PlaĹźe, plaĹźe Adriatyku!
RYĹťY â Zobaczcie jak to jest, ludoĹźerka myĹli, Ĺźe larwy i Ĺźarcie nie idÄ
w parze z Ĺojeniem, a prawda jest taka, Ĺźe wĹaĹnie jest odwrotnie. Kosma poznaĹ LadÄ w skaĹach
RYĹťY; Szturcha dziewczynÄ - Lada pochwal siÄ chĹopakom ile teraz robisz.
LADA...; Pije piwo, wypluwa pianÄ z ust. â DziĹ patentowaĹam â Kolory dla koniâ, jakieĹ VI.4!
KOSMA â Ona nie ma Ĺźadnych kompleksĂłw, wspina siÄ lepiej od niejednego faceta.
CIUĹACZâ KiedyĹ sĹyszaĹem taki tekst, Ĺźe jak siÄ nie robi przynajmniej VI.3! To czĹowieka nie ma.
RUFIO â I tak wiÄkszoĹÄ leci na prochach, takĹźe zapomnijcie o tych caĹych deklaracjach, nominaĹach. PojechalibyĹcie w Alpy, przewietrzyÄ siÄ z tego buractwa, szkoda nocy, na takie ogniska.
FLUID â O jaki mÄ
dry!
RUFIO â Ja tu w odróşnieniu od was pracujÄ.
FLUIDâ No tak, jutro przyjeĹźdĹźajÄ
kursanci
LADA... â I kursantki!
RUFIO â I po co ja z wami gadam jak wam wĂłda i miÄcho mĂłzg wyĹźera!
- RyĹźy je kieĹbasÄ, Lada... Tuli siÄ do Kosmatego, Adam spoglÄ
da na uciekajÄ
cego do namiotu Rufia.
CIUĹACZ â Chorwacja jest tania, warto jechaÄ.
FLUID â A skaĹa, jaka?
CIUĹACZ â Podobna jak we Francji, tarcie nie najgorsze, drogi dwu, trzy wyciÄ
gowe, optymalne do rozwoju.
RYĹťY â Rufio juĹź poszedĹ, a ja mu chciaĹem pokazaÄ nowy model butĂłw.
CIUĹACZ; Bierze baletki w rÄce. â E! Pff! One juĹź byĹy miesiÄ
c temu w katalogach.
RYĹťY - Ta, a teraz bÄdÄ
u nas w sklepie, po preferencyjnej cenie.
SiÄ nie szkoli, ale rÄkÄ na pulsie siÄ trzyma.
CIUĹACZ â Pakelnica zakres drĂłg od 6 do 9a.
TakĹźe progres, jakiego w Polsce nie uĹwiadczysz. Domy po wojnie rozwalone takĹźe wbijasz siÄ, spisz za zupeĹnÄ
darmochÄ. Ĺatwo dogadaÄ siÄ z Chorwatami.
- Adam oglÄ
da z zachwytem buty, reszta baluje, siedzi przy ognisku, mijajÄ
godziny, mija dzieĹ obfity w wraĹźenia.
ABEND â âRysa Nowaczykaâ, to klinowanie caĹych dĹoni. Zanim siÄ do niej przystosujesz, po Ĺokcie rÄce masz skiereszowane, a potem w strupach. Z upĹywem czasu idzie juĹź sprawnie, czĹowiek wykonuje ruchy jak automat. Do pokonania tej drogi podpuĹciĹ mnie Drobny. - PrzyznajÄ, Ĺźe w gĂłrnym fragmencie trochÄ mnie wybraĹo, trzeba byĹo odpoczÄ
Ä, aby nie zaliczyÄ gleby. VI.2 poszĹo doĹÄ gĹadko, za drugÄ
przymiarkÄ
. Co mi siÄ w gĹowie roi?!
Mieszkanie Andrzeja â kuchnia:
Andrzej i Adam siedzÄ
przy stole i jedzÄ
zupÄ. Adam trzyma w rÄku chleb. Andrzej je zupÄ popijajÄ
c piwem.
ANDRZEJ â MogĹeĹ mnie, chociaĹź poinformowaÄ, Ĺźe nie zjedziesz na noc, a ty nic nawet telefonu Ĺźadnego. - Po chwili -Ja gotujÄ, czekam na Ciebie z zupÄ
, a ty, co zajmujesz siÄ pierdoĹami!
ADAM - OszczÄdĹş sobie tych moraĹĂłw, sam kiedyĹ szalaĹeĹ, matkÄ ĹźeĹ zostawiĹ, kiedy zaczÄĹa siÄ ciebie czepiaÄ, Ĺźe tylko piwo i koledzy, a teraz, co bronisz mi, byÄ sobÄ
?
ANDRZEJ â SĹuchaj szczeniaku! Nigdy nic nikomu nie broniĹem, chcesz to siÄ drap, tam gdzie ciÄ nie swÄdzi, tylko ĹźebyĹ informowaĹ mnie gdzie siÄ szlajasz.
ADAMâ Ty, ty, ty! - W myĹlach â A jeĹli ja jestem taki jak on? Czemu on wali te Imperatory?
ANDRZEJ; SpoglÄ
da na syna â JuĹź minÄĹo? Tyle siÄ staraĹem z tÄ
zupÄ
ADAM - Powiedz mi ojciec, jak chodziĹeĹ do roboty miaĹeĹ jakiĹ pseudonim?
ANDRZEJ â PrzestaĹ mnie pytaÄ o takie rzeczy.-Masz tu pieniÄ
dze, wyĹlesz mi kupony totolotka, jutro losowanie. Co byĹ chciaĹ? MoĹźe wreszcie i do nas, los siÄ uĹmiechnie?
- Andrzej wyciera chusteczkÄ
usta, Adam patrzy na kupony i rozmyĹla.
ANDRZEJ - No juĹź, juĹź, biegaj dzieciaku.
ABEND - Pierwsze oznaki znudzenia, pojawiĹy siÄ za sprawÄ
przebywania w jednym miejscu. BraĹo siÄ wiec plecak i jechaĹo do Francji, w Dolinki Podkrakowskie, na Ostasz czy do SĹowenii. To byĹo tak zwane tourne po âkamienioĹomachâ, ostre poĹudniowe ĹwiatĹo, piÄkne regiony Europy, a czĹowiek wisiaĹ godzinami na linie i uciekaĹ wzrokiem w horyzont gdzie rozpoĹcieraĹo siÄ morze.
GĂłry Sokole po kilku tygodniach:
- Tabor domek, w ktĂłrym znajduje siÄ sklepik.
MACIEK â O! Adam tak?
ADAM; nieĹmiaĹo. - ĹwieĹźak.
MACIEK â No proszÄ, proszÄ, sam bez instruktora.
ĹwieĹźak nie moĹźe ĹźyÄ bez tego miejsca?
ADAM â PrzyjechaĹem, bo chciaĹem siÄ spytaÄ ile kosztujÄ
dobre buty do wspinania.
MACIEK â No to rozglÄ
daj siÄ, dla mnie to czysta rozrywka.
- Adam spĹoszony nie wie, od czego ma zaczÄ
Ä.
MACIEK â WiÄc buty masz tak zachodnie i czeskie, ja bym proponowaĹ zachodnie.
- Maciek pokazuje marki butĂłw.
ADAM â MoĹźna przymierzyÄ?
MACIEK â ProszÄ bardzo.
ADAM â Za ciasne.
MACIEK â Wydaje mi siÄ, Ĺźe odwrotnie.- Wybiera buty Adamowi o numer mniejsze. â Te przymierz.
ADAM â Dlaczego tak?
MACIEK â Buty zawsze trzeba mieÄ mniejsze niĹź numeracja wskazuje, inaczej nie bÄdziesz stawaĹ na krawÄ
dkach. - Adam zakĹada buty na nogi i krzywi siÄ, chodzi pokracznie po domku Maciek siÄ uĹmiecha.
MACIEK â Dobre buty, to poĹowa sukcesu!
ADAM; ĹciÄ
ga buty i przypatruje siÄ metce. Dostrzega cenÄ i krzywi siÄ. â TaĹszych nie ma?
MACIEK â Ja myĹlÄ,Ĺźe siÄ dogadamy. Znajdzie siÄ coĹ po preferencyjnych cenach.
- UĹmiechniÄta twarz Adama. Maciek wyciÄ
ga pudeĹko z butami, a nastÄpnie podaje Adamowi dĹugopis i zeszyt kredytowy.
MACIEK â Podpisz siÄ tutaj. JeĹli chodzi o raty...
ABEND â âNos Ĺťubraâ, byĹ w zasiÄgu czuĹem, Ĺźe dam rady, nawet w pewnym momencie wpadĹem w zbytniÄ
pewnoĹÄ. PojechaĹem sam w skaĹy z zamiarem przeĹźywcowania pierwszego VI.4 / VI.4+ w Polsce. W skaĹach spotkaĹem znajomego, ktĂłry bardzo dawno mnie nie widziaĹ. PoprosiĹem go o przysĹugÄ. Sidor miaĹ w razie, czego zmieniÄ impet mojego upadku, w potencjalnej chwili kryzysu. Ĺciana miaĹa z 11/12 metrĂłw. âNos...â, to czysta, siĹĂłwka, doĹÄ syty okap i przewiecha. Wtedy musiaĹem odpaĹÄ. Psychicznie byĹem naĹadowany, nie byĹo jednak pewnoĹci fizycznej Ĺźeby wykonaÄ najtrudniejszy moment w Ĺrodku drogi. OdpadĹem kontrolowanie kierujÄ
c tor lotu na pĹaski gĹaz. Przez trzy tygodnie bolaĹ mnie krÄgosĹup. UznaĹem siÄ za pokonanego rozwiaĹo siÄ wyzwanie.
Dom Andrzeja, Ĺroda 21:30.:
- Adam i Andrzej siedzÄ
przed telewizorem oglÄ
dajÄ
losowanie totolotka. Andrzej notuje, Adam patrzy beznamiÄtnie w kineskop.
SPIKER LOTTO â I przypominam, to od PaĹstwa zaleĹźy wygrana, jeĹźeli dziĹ siÄ nie powiedzie, sprĂłbuj jutro...
ADAM; mamrocze, pod nosem, wypowiada nominaĹy poszczegĂłlnych drĂłg. â âSuĹtani Swinguâ VI. 5, âKomandoâ VI. 4 +, âMaĹa Apokalipsaâ VI. 5, âJelito diabĹaâ VI. 6, âGeronimoâ VI. 7!!! - Jestem Najlepszy! Wszystkich was skasuje. - Krzyczy w geĹcie triumfu. Wszystkich jak leci po kolei
SPIKER LOTTO â 11,3, 22, 9,33 /12 i ostatnia liczba 13!
ANDRZEJ - Co za cholera!...
SPIKER LOTTO â I pamiÄtajcie Szanowni PaĹstwo! W naszym programie zawsze ktoĹ wygrywa!
ANDRZEJ â Co za cholera w tym totalizatorze rzÄ
dzi, a juĹź myĹlaĹem...! - Andrzej w geĹcie dezaprobaty macha rÄkom, zero trafnych!
ADAM; Adam wstrzymuje oddech, powolnie odwraca gĹowÄ w stronÄ Andrzeja i wybucha!â Ty nieudaczniku, nawet totolotka dobrze nie potrafisz skreĹliÄ. - W nerwach rozrzuca po caĹym pokoju katalogi reklamowe.
ANDRZEJ â MuszÄ siÄ na piÄ, bo i mnie szlag trafi
ADAM â Biegnij do lodĂłwki, wyciÄ
gnij sobie piwo siadaj przy stole i ĹźĹop, ĹźĹop do koĹca swego zasranego Ĺźycia!
ANDRZEJ â Licz siÄ szczeniaku ze sĹowami, gram to i przegrywam, jak na gieĹdzie.
ADAM â I za co ja teraz spĹacÄ buty pieprzony maklerze? -W poĹpiechu, totalnie sfrustrowany opuszcza mieszkanie.
ANDRZEJ â IdĹş, idĹş i juĹź nie wracaj, a najlepiej, to znajdĹş sobie nowÄ
mamÄ Ĺźeby ciÄ karmiĹa!
ABEND - StojÄ na Krzywej i myĹlÄ. No spÄdziĹo siÄ tu parÄ lat, poznaĹo siÄ róşne osoby, jedni mÄ
drzejsi, drudzy mniej mÄ
drzy. Jest coĹ w nas wspĂłlnego. Tak, to prawda dziÄki podejmowaniu ryzyka czĹowiek zbudowaĹ cywilizacje, opanowaĹ ziemiÄ, tyle, Ĺźe dziĹ Ĺźyjemy w wygodnym, bezpiecznym, nudnym Ĺwiecie i z frustracji skaczemy na bungee, pchamy siÄ w zerwy, skaczemy na spadochronach...,bo dreszcz emocji, daje ludziom bÄdÄ
cym, na co dzieĹ trybem ogromnej maszyny, poczucie: oto wszystko zaleĹźy ode mnie, jestem panem we wĹasnym domu. Budzi siÄ w nas potrzeba przeĹźyÄ budzÄ
cych lÄk. ZĹe nas pochĹania, ryzyko uzaleĹźnia jak narkotyk.
Jelenia GĂłra getto mieszkaniowe:
-Adam jedzie windÄ
do mieszkania swojego instruktora, dzwoni do jego drzwi, SĹychaÄ ujadanie psa.
RUFIO â Cicho Azisku cicho.
ADAM â Instruktorze bĹagam proszÄ otworzyÄ.
RUFIO â O! Adam, co to na pasterkÄ siÄ wybraĹeĹ?
ADAM â Instruktorze ja siÄ nie nadaje do wspinania, nawet nie mam pieniÄdzy na buty. MĂłj ojciec ma racje, nic nigdy mi siÄ nie uda!
RUFIO â Nie jesteĹ taki jak on.
ADAM â Nie jestem? Nie jestem, a moĹźe jestem! SkÄ
d moĹźesz wiedzieÄ, kim jestem!
RUFIO â Wyluzuj, jest juĹź cisza nocna!
ADAM â Mam doĹÄ tego wszystkiego, najlepiej to pojechaÄ gdzieĹ w gĂłry i zapieprzyÄ siÄ tam. W Ĺźyciu chyba nigdy nie moĹźna mieÄ tego, czego siÄ pragnie!
RUFIO â UspokĂłj siÄ,trzeba byÄ cierpliwym. PodaÄ ci herbaty?
Sok? Woda? Wszystko moĹźna poukĹadaÄ...
ADAM; Patrzy na ĹaszÄ
cego siÄ doĹ psa, opycha go nogÄ
... â Mam gdzieĹ takie porzÄ
dki. Psy majÄ
lepiej niĹź ludzie! - Wybiega z mieszkania swojego trenera.
Azis â szczeka i ujada, podskakuje wybiega na klatkÄ schodowÄ
za Adamem, ktĂłry zniknÄ
Ĺ wraz ze zjeĹźdĹźajÄ
cÄ
w dóŠwindÄ
.
RUFIO â A tak dobrze siÄ zapowiadaĹ! Instruktor spokojnie wychodzi na klatkÄ, woĹa psa, zamyka drzwi
RUFIO â Nic ci siÄ nie staĹo Azisku? Widzisz, jaki nie dobry, markowe buty mu w gĹowie, a ja przez lata wspinaĹem siÄ w korkerach! â Uspakaja rozdraĹźnionego Azisa.- No juĹź, juĹź! BÄdziemy kĹadli siÄ spaÄ.
ABEND - Sekty to ĹmierÄ! Takie plakaty swego czasu byĹy rozlepiane na mieĹcie. Licho nie Ĺpi albo paradoks, ktoĹ, kto rozlepia tego typu afisze czÄsto reprezentuje, wĹaĹnie jednÄ
z tych sekt, byÄ moĹźe najwiÄkszÄ
. Czy grupy, spoĹeczne mogÄ
dziaĹaÄ wedle podobnych mechanizmĂłw jak sekta? Wabienie, nabĂłr, indoktrynacja, uzaleĹźnienie, pozyskanie wyznawcy na caĹe lata lub Ĺźycie? Jestem pewien, Ĺźe tak!
WracajÄ
c do wyzwania: po dwĂłch miesiÄ
cach wytworzyĹa siÄ nowa okazja. Tym razem dla rozrywki trenowaĹem z gĂłrna asekuracjÄ
i balastem przyczepionym do pasa VI.4. BrzÄczaĹy blachy, juĹź nie wiem dokĹadnie, ale chyba dziesiÄciokilowe. Kilka ruchĂłw i odpadniÄcie, blok w linie i ponownie to samo. Wedle wykĹadni treningowych jest to nic innego jak tradycyjna metoda ksztaĹtowania siĹy. Po dwĂłch tygodniach miaĹem taki nadmiar energii, iĹź nie byĹo moĹźliwoĹci abym nie dokonaĹ przeĹomu. Do tej pory rekordem Ĺźywcowania byĹa droga, âAbazyâ VI. 3/VI.3+ Wojtka Kurtyki. A ja, jako nikomu nieznany pretendent do tytuĹu, ânajâ zaliczyĹem VI.4/VI.4+ âNos Ĺťubraâ. ByĹem mĹody, naiwny i u szczytu formy!
Czwartek gdzieĹ w mieĹcie:
ADAM â KaĹźdy ma swojego psa! Ludzie sĹabi sÄ
psami silniejszych. Zwyrodnialcy lubiÄ
rozkazywaÄ!
ABEND - Czysta nie zapisana karta. ZaleĹźny od wyboru, miejsca, toĹźsamoĹci, Ĺrodowiska, grup spoĹecznych. Do ekstremalnych wyczynĂłw jak w kolejce pchajÄ
siÄ ludzie o specyficznym sposobie rozumowania. CiÄĹźko jest rokowaÄ, w jakim kierunku pĂłjdÄ
, moĹźe to byÄ samo-destrukcja jak w przypadku MĹokosa czy innych chartĂłw, ktĂłrych person nie wspomnÄ. - CieszÄ siÄ, Ĺźe dziĹ mogÄ ĹźyÄ bez skaĹ, adrenaliny i konkurowania. A Adam? Nie jest do koĹca realny i nie jest teĹź w peĹni fikcyjny. CoĹ po Ĺrodku: boksowaĹ, jeĹşdziĹ na motokrosie, robiĹ zĹe rzeczy, kopaĹ rowy pod hipermarkety i zawsze byĹ dziki! WidziaĹem jak wchodziĹ w skaĹÄ, mknÄ
Ĺ jakby to czy przejdzie jÄ
czy nie, stanowiĹo o jego przydatnoĹci. Ale samo zaciÄcie, a nawet siĹa ma swĂłj kres. Kiedy czĹowiek natrafi na problem techniczny, trzeba ruszyÄ gĹowÄ
, byÄ gibkim, wygiÄ
Ä siÄ w balansie, obciÄ
ĹźyÄ jednÄ
z rÄ
k, Ĺźeby siÄ nadmiernie nie eksploatowaĹa, nabraÄ tlenu i atakowaÄ. Bynajmniej nie po to, Ĺźeby komuĹ coĹ udowodniÄ, lecz, celem jest byÄ w nowych miejscach, uczyÄ siÄ na wĹasnych bĹÄdach, Ĺźe nie jest siÄ doskonaĹym.
Na odpowiedĹş Wojtka Kurtyki, nie trzeba byĹo dĹugo czekaÄ. DoĹwiadczony wspinacz poczuĹ siÄ uraĹźony utratÄ
pozycji ânajâ. ZaĹ Kosmaty oskarĹźyĹ mnie, Ĺźe przy pomocy mĹotka i dĹuta powiÄkszyĹem sobie chwyty i dlatego mogĹem zrobiÄ pierwsze w Polsce VI.4. ZazdroĹÄ i chroniczna kontrreakcja, ĹwiadczyĹa o niczym innym jak gĹupocie, sprawy siÄ klarowaĹy. CiĹnienie tworzyĹo ciĹnienie. Wojciech Kurtyka dla obrony swojego honoru przeszedĹ bez asekuracji VI 5 âChiĹskiego MaharadĹźdzeâ. Jak napisano: To powalajÄ
ce na kolana przejĹcie miaĹo byÄ moĹźe przywrĂłciÄ wĹaĹciwe proporcje niektĂłrym najmĹodszym aspirantom do tytuĹu ânajâ!
.
Mieszkanie Andrzeja / Dom instruktora:
- Po dwudniowym Ĺźmudnym oczekiwaniu.
ANDRZEJ; Andrzej siedzi przy stole i milczy, trzyma rÄce jak do modlitwy. â Gdzie on jest?
- wzrok ma zawieszony w martwym punkcie. -Synu gdzie jesteĹ?
RUFIO; Dzwoni do Andrzeja. PrĂłbuje go pocieszaÄ, Ĺźe syn siÄ znajdzie. â No witam, to znowu ja, i jak przyszedĹ juĹź?
ANDRZEJ â Nie, nie...
RUFIO â Niech siÄ pan nie martwi, chĹopak jest trochÄ porywczy, ale raczej wie, co robi
Jak go nie ma w mieĹcie, to moĹźe pojechaĹ w ĹnieĹźne KotĹy, a moĹźe zabalowaĹ na taborze w SokoĹach?
ANDRZEJ; Andrzej prĂłbuje podtrzymaÄ drĹźenie rÄ
k. â MĂłj syn nie pije!
- W irytacji Andrzej trzaska sĹuchawkÄ
i pogrÄ
Ĺźa siÄ w myĹlach.
ABEND - Jedynka! To, co prawda VI. 2., jeden z Ĺadniejszych filarĂłw w GĂłrach Sokolich. Wysoki na okoĹo dwadzieĹcia piÄÄ metrĂłw. W gĂłrnej partii Ĺciany, czĹowiek stoi czubkami butĂłw w rozmywajÄ
cym siÄ trawersie. RÄkoma trzyma siÄ malutkich orzeszkĂłw skalnych; chwyt na dwa palce! Przed nim zadanie, pociÄ
gnÄ
Ä z paluchĂłw, stanÄ
Ä na pĹycie w pozycji na tarcie i strzeliÄ rÄkÄ
w gĂłrÄ do nastÄpnego chwytu. SzaleĹstwo! ChciaĹem zrobiÄ wariant prostujÄ
cy tej drogi, najbardziej psychiczny Ĺźywiec w SokoĹach. UkĹady sekwencji, wyÄwiczyĹem na pamiÄÄ, ĹniĹy mi siÄ po nocach. Spocony wyrywaĹem siÄ z koszmaru stawiajÄ
c sobie pytanie czy jestem gotowy na potencjalnoĹÄ? Co z moim Ĺźyciem, charakterem, czy jestem gotowy na ĹmierÄ? WidziaĹem jak, to jest, kiedy czĹowiek odpadnie od skaĹy, gwiĹźdĹźe powietrze, a potem sĹychaÄ gĹuchy dĹşwiÄk upadajÄ
cego na ziemiÄ ciaĹa! BiegĹem wraz z innymi wĂłwczas z toboganem, wyciÄ
galiĹmy z pod skaĹy przyszĹego nieboszczyka. - Co bÄdzie, gdy przyjdzie kalectwo?
Mieszkanie Andrzeja:
ANDRZEJ â MuszÄ tam pojechaÄ!
ABEND - OdpuĹciĹem sobie i jestem z tego dumny, przez kolejne lata wspinaĹem siÄ na Perle Zachodu, gdzie mogĹem sam wyznaczaÄ nowe trasy, nikomu nic o tym nie mĂłwiÄ, nie robiÄ otoczki, Ĺźe coĹ tam siÄ pokonaĹo, wszystko, to tajemnica, osobista sprawa. PrzestaĹem siÄ wygĹupiaÄ, balansowaÄ na granicy moĹźliwoĹci, jeĹşdziÄ po Ĺwiecie w poszukiwaniu skalnych zwaĹĂłw! ObojÄtne mi nominaĹy!
Andrzej podchodzi pod tabor:
â Puka do drzwi, do domku MaÄka.
ANDRZEJ â ProszÄ pana, to jest zdjÄcie mojego syna, czy pan go nie widziaĹ. Nie krÄciĹ siÄ tu gdzieĹ w pobliĹźu.
MACIEK â MoĹźe i taki tu chodziĹ, ale ja sobie nie przypominam, tyle ludzi siÄ tu krÄci. â Wzrusza ramionami pozorujÄ
c bezradnoĹÄ. -Przykra sprawa!
ABEND - Zastanawiam siÄ, w czym tkwi bĹÄ
d, czym jest sukces? Czy jest, to drabina do sĹawy, bogactwa i znaczenia? A moĹźe jest to nic innego jak zbieg okolicznoĹci? Dla wielu ludzi sukces staĹ siÄ celem nadrzÄdnym, jednak caĹe masy nie rozumiejÄ
, Ĺźe sukces, to zmiana charakteru, ucieczka od miernoty i niepowodzenia, pokonywanie codziennych przeszkĂłd, wyznaczenie sobie celu wiÄkszego niĹź Ĺźycie. Musimy mieÄ wizjÄ, rozwijaÄ otrzymane moĹźliwoĹci, zainteresowania, uzdolnienia To sprawa indywidualna dla kaĹźdego z nas. Sukces nie polega na tym gdzie zaszedĹeĹ, ale ile przeszedĹeĹ, Ĺźeby mieÄ lepszÄ
osobowoĹÄ. I jeszcze jedno, ludzie sukcesu nie róşniÄ
siÄ od pozostaĹych zdolnoĹciami, ale charakterem! A pierwszym krokiem do zwyciÄstwa jest pokora!
GĹĂłwny Grzbiet Karkonoszy â ĹnieĹźne KotĹy:
ADAM â ByÄ najlepszym, zginÄ
Ä! - ĹwieĹźak pnie siÄ Ĺźlebem w kierunku zerwy szczytowej ZÄba Rekina. - SĹawa albo piargi! Wszyscy mnie wyrolowali! ZostaĹem sam z sobÄ
!
ANDRZEJ; Intuicyjnie szuka syna w tym samym miejscu. Najpierw lustruje wzorkiem zerwy skalne MaĹego ĹnieĹźnego KotĹa, a nastÄpnie wychodzi na platformy widokowe nad wielkim ĹnieĹźnym KotĹem.
ANDRZEJ â Adam, Adam! â Krzyczy zauwaĹźa wspinajÄ
cego siÄ syna i jest zrozpaczony.
ANDRZEJ â Adam, ProszÄ ciÄ zejdĹş na dĂłĹ. To, co robisz to pieprzona iluzja!
-
ADAM; Adam oglÄ
da siÄ w kierunku ojca pnie siÄ w gĂłrÄ! Po kilku sekundach krzyczy. - Taka sama jak i twoje caĹe Ĺźycie! - Pod nosem. - Chlanie i totolotek.
ANDRZEJ; W rozpaczy â Synu, ci, co ciebie szkolili to sekciarze, psychopaci nie majÄ
cy jakiegokolwiek pojÄcia o Ĺźyciu!
ADAM â Jak jesteĹ taki cwany to chodĹş tu po mnie. Potrafisz?! Adam wchodzi na szczyt ZÄba Rekina, krzyczy jak najgĹoĹniej moĹźe.
ADAM - Jestem najlepszy!!!
ANDRZEJ â Synu posĹuchaj...!
ADAM; Krzyczy - Nie! Nie bÄdÄ sĹuchaÄ psychopatĂłw! Ja i ty jesteĹmy Psychopatami!
ANDRZEJ â ZwariowaĹeĹ, kto ci takich gĹupot nagadaĹ?
ADAM; W furii. â OdejdĹş, bo skaczÄ.
ANDRZEJ â Nie rĂłb tego pomyĹl o przyszĹoĹci!
ADAM â Nie ma Ĺźadnej przyszĹoĹci!
ANDRZEJ â Jest!
ABEND - Czytam âEkstremÄâ: - Derek Hersey âDirty Derekâ. TrzydziestoszeĹcioletni Anglik na staĹe mieszkajÄ
cy w USA znany byĹ z bĹyskotliwych solo-OS dokonywanych blisko gĂłrnej granicy swoich osiÄ
gniÄÄ z linÄ
oraz ukĹadania nowoczesnych diet dla wspinaczy. PrzyczynÄ
wypadku byĹa ulewa, jaka zĹapaĹa Dereka podczas Ĺźywcowania âSteck/Saltheâ 5.9 na Scentinel Rock. Nie wiadomo czy ulewa zmyĹa wspinacza ze Ĺciany, czy tez spadĹ on później podczas prĂłby dokoĹczenia wspinaczki po zmoczonej skale. TuĹź przed ĹmierciÄ
Derek zdÄ
ĹźyĹ jeszcze bĹysnÄ
Ä Ĺźywcem âCarbo & Caffeineâ 5.11, majÄ
cej opiniÄ wyjÄ
tkowo âpowietrznejâ drogi.
ĹnieĹźne KotĹy:
ANDRZEJ â Nawet dla takich popapraĹcĂłw jak my jest przyszĹoĹÄ! - ĹamiÄ
cym siÄ gĹosem. - Synu proszÄ ciÄ bÄ
dĹş sobÄ
!
ADAM; KlÄka na skale i zaczyna krzyczeÄ na caĹÄ
dolinÄ. - Mam gdzieĹ caĹÄ
drabinÄ spoĹecznÄ
, Ĺźeby siÄ po niej wspinaÄ trzeba mieÄ nieĹşle z rytego bereta i byÄ cyborgiem wykutym od stĂłp do gĹowy, nigdy taki nie bÄdÄ!
ADAM â Jestem ĹwieĹźakiem! - Krzyk przeradza siÄ w Ĺmiech
ANDRZEJ â ĹamiÄ
cym siÄ gĹosem. - Jestem Alkoholikiem!
ADAM; Jak w amoku, ale z zadowoleniem wrzeszczy na caĹÄ
okolicÄ. - Tak! Tak! Wszyscy ludzie to Cieniasy!
ABEND - Bardzo rzadko pojawiam siÄ w Sokolikach, wchodzÄ sobie wtedy na KrzywÄ
TurniÄ i podziwiam przyrodÄ, rozlegĹy krajobraz, wsĹuchujÄ siÄ w ciszÄ. W caĹym wyĹźej przedstawionym tekĹcie wspomniaĹem o przeszĹoĹci, nawet fabularyzowaĹem. DziĹ tylko i wyĹÄ
cznie interesuje mnie, horyzont, za ktĂłrym jest nowe. A Sekta? Jedna z partnerek nowo pojawiajÄ
cych siÄ w skaĹach chartĂłw, po solowym powtĂłrzeniu przez ĹťyĹÄ âNosa Ĺťubraâ, skierowaĹa do mnie sĹowa: âTeraz juĹź nie jesteĹ najlepszyâ SĹowa te pozostawiam bez komentarza!
KukuĹcze Jajo:)