extreme tech Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> niedawno w sokolikach widziałem grupę młodzieńców
> z (a jakże!) Warszawy. byli po kursie u J.C. Po
> każdorazowym przejściu drogi zamiast przewiązać
> się na stanie i dać się opuścić na dół przez
> asekuranta, oni przeciągali linę do zjazdu,
> wpinali przyrząd, prusa (!) i zjeżdżali. na drodze
> która miała 15 metrów... zapytani dlaczego tak
> robią, powiedzieli tak: "na kursie nas tak JC
> nauczył, bardzo zwracał na to uwagę, bo się
> stanowisko zjazdowe niszczy"... stanowisko
> zjazdowe w skałkach.. na drodze sportowej.. czy to
> nie jest przesada?
Jest jedno sensowne wytłumaczenie tego sopsobu zjazdu. Niektóre stanowiska do zjazdów są tak osadzone, że opuszczenie przez partnera po ukończeniu drogi jest równoznaczne z solidnym tarciem liny o skałę i niszczeniem oplotu. Nie każdy lubi świadomie kasować własny sprzęt. Opuszczenie końca liny do podstawy po ukończeniu drogi i samodzielny zjazd minimalizuje ewentualne uszkodzenia oplotu liny.
Pomijam kwestię pochodzenia osób, które w ten sposób zjeżdżają (Warszawa czy inne miasto, to nie ma nic do rzeczy). A używanie prusa czy nie jest sprawą tylko i wyłącznie prywatną tych osób. Jeżeli zjazd jest wykonany prawidłowo to o co chodzi? Że ma nie być prusa, bo z prusem to siara?