ja widziałem ludzi vanDerSrajtena w tzw akcji;
nie ratunkowej tylko szkoleniowej:
zajechali chłopy kładami pod Wielbłąda a tam już grupaka surwiwalów czekała; mieli się uczyć tyrolkować; joprowcy najpierw zsiedli z kładów i zaczęli robić pomki na środku polany głośno licząc (chyba manifest możliwości fizycznych miał to być) - i już było świetnie; a potem zaczęli rozpinać liny pomiędzy Sową a tymi chęchami wiz a wi Wielbłąda i Minogów, i tu mało nie puściłem w majty ze śmiechu (i partnera) bo gość zjeżdzając z 4-ro metrowego chęcha zrobił wahadło i rymsną w "ścianę" plerami, a potem chyba puścił linę (patrzcie prusa nie miał) zglebił delikatnie - no mówię kabaret
pozdr
dr know