Witaj Grzegorz,
Poruszyłeś powyżej problem Prządek, w którym akurat siedzę po... mnijesza o to "po co". Skąd masz informację, że była jakaś umowa niepisana? Tzn. nie neguje, że była, bo ja jej przestrzegałem i w tamtym czasie przeniosłem swoje nieszczycielskie instynkty w kierunku Kamieńca. Tylko ciekawi mnie źródło? Osobiście byłem sceptyczny, że takie dogadywanie się coś da i w sumie miałem rację. Pod pretekstem jednej nowej drogi - usunięto 200 ringów? Jakoś nie mogę w to uwierzyć, bardziej prawdopodobne jest, że sam fakt prowadzenia "negocjacji" pokazał, że jest ktoś komu zależy i komu mozna przypierdolić - do tej pory był to bezimienny "partyzant". I zadziałała narodowo polska mentalność psa ogrodnika. Tym bardziej, że decydent to były wspinacz, którego poglądy obróciły się o 180*. Przy okazji ekipa - także znajomych "wspinaczy" z robót wysokościowych - mogła zarobić na wyrywaniu. Ewidentnie nie chodziło o ochronę tylko o pozbycie się "problemu" wspinania. Tym bardzej, że w owym czasie jakiś idiota teoretyk opisał "śmiertelne haki" na łamach regionalnej prasy, o tym, że ringi 16-tki z pręta zbrojeniowego pękają jak siądzie na nich mucha. Jakby tak było, to już bym dawno nie żył...
Od tamtego czasu - a minęło chyba 7 czy 8 lat, były rózne próby zorganizowania się, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Starałem się być motorem tych działań, choć tak naprawdę najmniej mi na tym zależało - ja w Rezerwacie zrobiłem wszystki drogi. Jedyna droga to edukacja miejscowych właścicieli - sklepów, gospodarstw agroturystycznych etc. że wspinacze to szansa na wpływy do ich portfela. Oni muszą nacisnać gminę, ta województwo itd, by ringi wróciły do rezerwatu. Oczywiście w zredukowanych ilościach. Można to zrobić tylko na fali bezrobocia. Ale zastanów się razem ze mną - to jest nabijanie miejscowych w butelkę - wspinacze i tak będą spać po krzakach i kupować najwyżej mineralną. To są niestety nasze realia... Chciałbym dożyć dnia gdy będę się mylić.
Pozdrawiam
Jacek Trzemżalski
A propos OPNu - byłem 8 lat temu na rozmowie z dyrekcją (konkretnie vice) - ich stanowisko było takie - "podpisaliśmy pismo, że KADRA POLSKI może sie wspinać na Pochylcu tj. 5-8 osób (o ile pamiętam), na innych skałach nie ma zgody. Ale my rzadko zaglądamy na Łaskawca". (to ich słowa). Niestety któregoś dnia Dyrektor oprowadzał gości z zagranicy po parku i przypadkowo przyspacerowli pod Łaskawca. Patrzą, a tu się ktoś wspina, więc dyrektor chciał wiedzieć "kto i co", ale nie na zasadzie "co wy tu robicie! - mandat etc.". Grzecznie zapytał, tym bardziej że goście tez sie zaciekawili, a tu tymczasem wspinacz (znany z imienia i nazwiska) zjebał ich w niewybrednych słowach z góry na dół. Co więc zrobił dyrektor - nie dyskutował, tylko wydał polecenie usunięcia ringów. To tyle...