Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

17 sty 2002 - 15:28:56
Od świętego spokoju po skrajne emocje,


czyli świąteczny tydzień w Morskim Oku


Wyjątkowo długi okres prawdziwie zimowej pogody i prawdziwie
zimowych warunków. Śniegu wbród, mrozy solidne, okresowe
wichury. W górach istna Antarktyda. Wreszcie nie narzekają
wyciągowcy ani narciarze. Gdy zima jest ciepła,
meteorologowie-amatorzy trąbią o groźnym ocieplaniu się klimatu.
Rok później głosić będą nadejście nowej epoki lodowcowej. Bez
paniki! Prawdziwą sensacją byłaby meteorologiczna identyczność:
upalne lata i mroźne, śnieżne zimy. Przecież to nie centralna Azja. W
naszym, środkowo-europejskim klimacie normą jest właśnie
zmienność.
*
Szosą do Morskiego Oka zmierzają codziennie setki, a czasami
tysiące turystów. Miłośnicy górskich widoków, amatorzy bigosu,
snoby zaliczające słynne miejsce, szkolne wycieczki gonione przez
bezlitosnych belfrów. U wylotu groźnego Żlebu Żandarmerii, w
miejscu najbardziej zagrożonym lawinami, stoi tablica informująca
szczegółowo, że ...stoisz u wylotu bardzo groźnego żlebu... Piękny,
godny samego Albrechta Dürera, przyciągający wzrok drzeworyt. Nie
sposób przejść tędy nie przeczytawszy informacji. O tym głupstwie
do kwadratu pisałem przed rokiem. Zmienił się parlament, rząd,
ministrowie i dyrektorzy, a tablica trwa. Namawia: Przechodniu,
przeczytaj mnie dokładnie, postój tu jeszcze 15 minut, zrób ze mną
pamiątkowe zdjęcie. Sobie dasz szansę na górską przygodę.
Piorunowi lub Blekowi (to imiona psów lawinowych) - szansę na
kolejny sukces. Prawdziwy pomnik idiotyzmu. Może niebawem
zostanie uznana za zabytek lub dzieło sztuki i będzie nie do
ruszenia?
*
Morskooczny dyżur skończyłem 31 grudnia. Wracałem - jeszcze -
autem. Dwa dni później rozmawiam z Włodkiem Stoińskim,
operatorem pługu, specjalistą od odśnieżania szosy. Właśnie wrócił z
trasy. Na nogach. Przed godziną zjechał do Palenicy. Wrócić pługiem
już nie mógł. "Wyjechała Żandarmeria". Szosa jest na 80-metrowym
odcinku przykryta 4-metrową warstwą śniegu. Na szczęście nikogo
tam nie było. Nikt nie studiował tablicy. Kilka godzin wcześniej -
byłaby kolejna katastrofa.
*
Od lat TPN apeluje o umiarkowanie w sylwestrowych szaleństwach. O
rezygnację z petard, rac i dzikich nocnych wrzasków. Igrce typu
światło i dźwięk, zamieniające okolice schronisk w dyskoteki. Te
ludzkie zabawy są dla zwierząt wyjątkowo nerwico-rodne. Być może
nawet gorsze niż polowanie. Groch o ścianę! Może dopiero pożar
któregoś schroniska spowoduje opamiętanie? Może poskutkuje
przykład z Limy: sfajczony wielki supermarket wraz z 300 osobami.
Podobne apele - na szeroką skalę - powtarzane są rokrocznie w radio
i TV. Pokazywane są dzieciaczki z urwanymi paluszkami i - rzadziej -
główkami. Nic nie pomaga. Zakazy handlu i groźby kar są przez
handlarzy wyśmiewane. Może dobrać się do producentów? Swoją
drogą: jakże niekonsekwentne są i tu media. W jednej audycji można
zobaczyć chłopczyka bez rączki i zachwyt nad iluminacjami. W
Moskwie i Tokio, w San Francisco i Londynie.
*
Analogiczne, bezkrytyczne brednie o innym świątecznym atrybucie,
choince. Sceny z policyjnych łapanek na nielegalnych "wycinaczy" i
demonstrowanie rekordowych okazów wiezionych przez pół świata
do Nowego Jorku czy Watykanu. Przydałaby się odrobina
konsekwencji i franciszkańskiego szacunku dla przyrody. Żywo
przypomina mi to jednoczesne potępianie kłusownictwa i pochwałę
myślistwa. Dla mnie - ideowego obrońcy wszelkiego dzikiego życia -
wycinanie drzew czy strzelanie do zwierząt jest jednakowo ohydne.
*
Buda na Włosienicy. Kanciapa dla biletera wybudowana w czasach,
gdy aż tu był końcowy przystanek PKS-u. Teraz stanowi główna bazę
polskich taterników i alpinistów. Nominalna pojemność 12 sztuk.
Rekord sztuk 35! Piłkarze, bokserzy, skoczkowie wybierają między
"Sobieskim", "Forum" i "Waldorf Astoria". Na zawody podróżują
prywatnymi samolotami. A wyniki alpinistów na pewno nie gorsze.
Buda stoi na byłej polanie zamienionej w wybrukowany plac. Już
dawno sugerowałem, by oddać, choćby tylko za robociznę, tysiące
kubików kostek. A polanę obsadzić limbami, świerkami czy nawet
palmami. Głucha cisza. Odzew jak z tablicą pod Żlebem Żandarmerii.
*
Samotna Wigilia w morskoocznej dyżurce. Na pożyczonym półmisku
z trudem mieści się golonka. Wolałbym karpia, ale przecież dziś
trzeba się umęczać. Więc męczę się z kilogramem tłuszczu, skóry i
mięsiwa. Ani mi smutno, ani źle. Potem czytam na zmianę biografię
Einsteina (najlepsza z możliwych - pióra Abrahama Pais`a),
instrukcję defibrylatora i dzieła "lawinologiczne". Zastanawiam się do
jakiego - na pewno bardzo wysokiego - stopnia, obyczaje wigilijne są
przejawem pajdokracji. Od najbardziej zatwardziałych, urzędowych
kawalerów po prawdziwych dzieciorobów - dziś wszyscy zamieniają
się w Mikołajów, kochają dzieci i o nich ględzą. Szczerze?
*
Starannie obserwuję ruch turystyczny i taternicki. Raczej bezruch niż
ruch. Przez cały grudzień nad Czarny Staw dotarło kilkanaście osób,
w ściany wbiło się - na ogół bez skutku - kilkunastu taterników, kilku
narciarzy wdarło się, ryzykując mandatem, do Doliny za Mnichem.
Jeszcze raz myślę o - delikatnie mówiąc - absurdalnym przepisie
obowiązującym na Słowacji i zamykającym Tatry na 8 miesięcy w
roku. Przepisie, do którego namawiani są i polscy parkowcy. Mam
nadzieję, że wykażą nieco więcej niż sąsiedzi zdrowego rozsądku.
*
Wśród trudnych dróg w otoczeniu Morskiego ostała się jedna jedyna
bez zimowego przejścia: "Get Whacked" na Czołówce MSW.
(Wyobrażam sobie oburzenie purystów i - w odpowiedzi - kpinki
językowych liberałów). Świetny zespół - Robert Siekłucki i Marcin
Wernik - walczy 27., 28., 29., 30. i już pokonał 5 wyciągów.
Pierwotny, niezwykle ambitny plan przewidywał działanie non stop i
marsz aż do odległego szczytu. Życie skorygowało plany: wyciąg lub
dwa i zjazd do schroniska. Rano małpowanie i kolejne 40 metrów.
Może styl nie najlepszy, lecz droga jest najwyższej klasy a warunki,
że psa nie wygonisz. Prawdziwi twardziele!
*
Chyba najsłynniejszym polskim ratownikiem górskim (?) - jeśli
mierzyć sławę częstotliwością wystąpień w mediach - jest niejaki Van
der Kogen. Spryciarz i naciągacz, który potrafił władzom, sponsorom,
telewizjom i wszelkim decydentom wmówić, że:
1) Jura Krakowsko-Częstochowska to góry;
2) wypadków jest tam więcej niż w Alpach, Himalajach i Andach
razem wziętych;
3) konieczne jest więc utworzenie ratowniczej organizacji;
4) tamtejszym ratownikom potrzebny jest sprzęt jakościowo i
ilościowo mniej więcej taki jak w Tatrach.
Szczególnie wysokogórski charakter miała wyprawa po chorego w
wiosce, do której nie mogło dojechać pogotowie. Czy zamiast
organizować Jurajską Grupę GOPR nie lepiej byłoby doposażyć
zwykłe pogotowie lub w porę odśnieżyć drogi?
Wszędzie wprowadzono ostry reżim oszczędnościowy. Może warto
przyjrzeć się także różnym Van der Kogenom?
*
27 grudnia wieczorem rozgwieżdżone niebo, cisza i minus 16.
Wszyscy znawcy wróżą długotrwałą "lampę". 28 rano wzmagający się
wiatr i tylko minus 3. Nie pamiętam takiego skoku temperatury w tak
krótkim czasie. Źle to wróży. I wywróżyło! Następne dni, aż do 2
stycznia, nieustanne zamiecie i wichury. Nierówno rozłożone śniegi.
Miejscami obnażone trawy i betony utwardzone przez wiatry;
miejscami zaspy po pas. W sobotę, 29 grudnia, 9 osób wchodzi na
Marchwiczną Przełęcz wprost żlebem. Inna grupka relacjonuje
zupełnie przyzwoite warunki na Buli pod Rysami. Zespół wracający z
Cubryny trawersuje bez strachu groźną zazwyczaj Małą Galerię
Cubryńską i rozkoszuje się dupozjazdem w Mnichowym Żlebie.
Natomiast pod Kuluarem Kurtyki - śniegi po pas.
*
28 grudnia pewien zespół wspinał się na Sprężynie, na ścianie Kotła
Kazalnicy. Pod ścianą pozostał - co jest stałym obyczajem - zbędny
sprzęt. Po powrocie okazało się, że sprzęt ten był zbędny
taternikom, lecz nie przygodnym złodziejom. Dokonali oni starannej
selekcji, po czym oddalili się z łupem w nieznanym kierunku. Znów
dała znać o sobie 5-procentowa mniejszość (interpretację
pozostawiam domyślności czytelników).
*
30 grudnia rano narciarze podchodzą poprzez Szeroki Żleb do Doliny
za Mnichem i - zachwyceni warunkami - po zjeździe natychmiast
powtarzają całą trasę. Śniegu z wolna przybywa. Nie bez wahań
podnosimy stopień zagrożenia lawinowego z dwójki na trójkę. Powoli
szykuję się do popołudniowej zmiany dyżuru. Wieloletnie
doświadczenie i uleganie przesądowi nakazują czekać z pakowaniem
wora do ostatniej chwili. Niejednokrotnie zdarzało mi się szybkie
rozpakowywanie, gdy auto ze zmiennikiem było już w drodze.
Andrzej Skłodowski, tym razem jako osoba prywatna, przymierza
sylwestrowe stroje, degustuje jadła i napitki. Aż tu nagle!
*
Samo południe. Stawy meldują centrali o lawinowym wypadku.
Pięciostawiański dyżurny, Staś Krzeptowski, natychmiast wyrusza
pod Szpiglasową, chyżo dociera - mimo masywnej zamieci - do celu i
niespodziewanie szybko odkopuje dwójkę nieszczęśników. Z
Krakowa i Nowego Sącza fruną dwa śmigłowce. Z centrali wyrusza
grupa lekarsko-transportowa. Widząc, co dzieje się na dworze, rzekę
do Skłodowskiego: Żeby tylko nic nie stało się naszym chłopakom. Po
kilku godzinach okazuje się, że wykrakałem. Baron rusza do
Wodogrzmotów, by dołączyć do głównej grupy. Ja zostaję w
Morskim - licho nie śpi, jeszcze nie wszyscy wrócili z gór. Potem
długie chwile biernego oczekiwania i nasłuchiwania. Nie mogę ukoić
nerwów jakimś ostrym napitkiem płynącym w schronisku szerokim,
przedsylwestrowym strumieniem. Siedzę w dyżurce i przeżywam
skrajne emocje. Kogo zasypało? Z jakim skutkiem? Nadużywanie
radiotelefonów, zwłaszcza podczas skomplikowanej akcji, jest w
najwyższym stopniu niewskazane. Niepytani nie mają prawa głosu.
Wiem, kto był w zaatakowanej przez lawinę grupie. Rejestruję
rozpoznane głosy. Jaś Krzyś, Edi, Henio... Reszta jest zagadką.
Chwile ciągną się w nieskończoność.
*
Opisywałem kiedyś wypadek turystycznej rodzinki wędrującej z
Kasprowego ku Świnicy. Określiłem tę grupkę jako "ofiary kolejki". Do
Pięciu Stawów często trafiają ludzie traktujący schroniskowe życie
jako cel sam w sobie. Śpiewy, gitary, popijanie. Może czasem przy
okazji, dla odświeżenia - wycieczka i łyk świeżego powietrza. To
potencjalne "ofiary schroniska". Żadne ze schronisk nie cieszy się
taką sławą wśród młodzieżowych balangowiczów jak (nazwa
obrzydliwie żargonowa, lecz popularna) "Piątka". Wyraźnie
zaznaczam: to ogólne spostrzeżenie. O trójce spod Szpiglasowej
Przełęczy nie wiem nic. Wiem natomiast, że jest mi całkowicie obce
obdarzanie epitetami "głupcy, po co tam idą" nieświadomych,
robiących błędy, lecz napalonych górsko młodzieniaszków. Faktem
jest, że pośrednio, poprzez swoje błędy stwarzają oni zagrożenie nie
tylko dla siebie, ale i dla ratowników. Przecież jednak nikt nikogo nie
zmusza do członkostwa w TOPR. Wtedy, kiedy jesteś już po
przysiędze - masz moralny i prawny obowiązek działania. Nawet w
niebezpiecznych warunkach. I każdy zdaje sobie z tego sprawę. A
granica ryzyka jest trudna do ustalenia. Pewne jest, że łatwo ją
ustalić po fakcie, w dyskusji przy piwie lub kawce.
*
Wieloletnie statystyki potwierdzają, że sylwester i jego najbliższe
okolice to najniebezpieczniejszy dla tatrzańskiego turysty okres w
roku. Czy decyduje o tym niezwykle liczny najazd zupełnie zielonych
amatorów? Czy może wyjątkowo złe warunki? Czy też jakaś feralna
siła towarzysząca zmianie daty? Jakiekolwiek są przyczyny tego
zjawiska, narzuca się dobra dla turystów rada: w okresie
około-sylwestrowym tańcz, jedz, pij i popuszczaj pasa. Góry traktuj
wyłącznie jako piękny sztafaż.


Władysław Cywiński
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

» Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

Icefall 17 sty 2002 - 15:28:56

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

inw 17 sty 2002 - 18:07:03

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

Kicek 17 sty 2002 - 20:59:38

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

macko 18 sty 2002 - 01:30:29

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

Jumbo 18 sty 2002 - 00:44:12

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

żbik 18 sty 2002 - 09:22:30

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

kuLa 18 sty 2002 - 11:35:03

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

kuLa 18 sty 2002 - 11:45:38

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

Icefall 18 sty 2002 - 12:11:34

Re: Świąteczny tydzień w Morskim Oku według W.C. Przeczytajcie!

bUgI 18 sty 2002 - 13:32:35



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty