Instruktorzy w Betlejemce obserwuja swoich kursantow przez trzy tygodnie i dobrze wiedza co potrafia i rownie dobrze moglo by sie obejsc bez egzaminow. W przypadku szkol prywatnych to jest tak ze przychodzi do nich obcy klient ktoremu maja wystawic papier uprawniajacy do samodzielnego dzialania w gorach. Gdy taki gosc sie placze na egzaminie to oni nie wiedza czy sie tylko denerwuje czy faktycznie nie wie. Jak go przepuszcza a on czegos nie wiedzial, to bedzie stanowil zagrozenie dla siebie i innych. W tym roku caly pierwszy turnus Betlejemki zdal egzamin (nie obylo sie bez poprawek) a maglowali nas dosyc dlugo. Zdawala tez grupa od Miksera - oni tez zdali, choc ich rozmowy przed egzaminem z topografii napawaly niepokojem (To duze to Swinica... prawda?...). Pojawil sie tez klient dla ktorego to bylo kolejne podejscie do egzaminu. Taki luzak co to sie wspina bez karty. Oblali go po raz kolejny bo sie chlopaczyna pogubil budujac najprostsze stanowisko samonastawne. I jak takiemu dac papier z wlasnym podpisem?
Jak masz czas to rób kurs w Betlejemce bo to swietna szkola. Jak nie masz wolnych 3 tygodni to rob u Miksera bo to tez bardzo solidna firma.