To fakt. Nie tylko na ElCapie i "Fiszerach" można się pobać. Alpy to potężny poligon, o czym swiadczyć może fakt, że Amerykanie też się tam wybierają. Najprostszy (to raczej złe słowo w tym przypadku ;-) ) przykład to Metanoia Jeffa Lowe na Eigerze.
We Włoszech też się co nieco znajdzie. Patrz: hakowe przygody Łukasza Mullera i Marka Kaziora w Dolomitach, typu mega-okap po zmurszałych nitach i rurpikach. Swoją drogą to akurat droga oryginalnie włoska.
Alpy Julijskie mają też podobno wiele do zaoferowania pod tym względem, nie mówiąc już o mniej popularnych scianach Blanca...
Pozdrawiam