Niepotrzebnie się wyzłośliwiasz, pkson. Nie każdy ma czas na wiszeniena forum. Pytanie konkretne, a oto odpowiedź:
Ponad 20 lat temu w końcu kwietnia, przy bardzo dobrych warunkach śnieżnych złapała nas solidna zadymka powyżej Komina Pokutników. Trudno mi ocenić wysokość, bo widoczność spadła do najwyżej kilkunastu metrów. Wyciąg powyżej komina ruszyliśmy do góry z lotną, ale przy śnieżycy postanowiliśmy przejść w lewo do żlebu Czecha, którym dwa dni wcześniej zjechaliśmy na nartach. Oceniam, że mogło to być jakieś 200 m powyżej trudnej partii drogi. Trawers prowadził przez szereg grzędek i depresyjek pomiędzy nimi w mizernych trudnościach (jedynka?). Na grządkach były liczne skałki, co zapewniało poczucie bezpieczeństwa pzry przejściu. Z powodu słabej widoczności przeoczyliśmy szukany żleb i doszliśmy do ścieżki wydeptanej przez narciarzy wchodzących na Kozi Wierch. Ot, taka przygoda. Uważam, że drogi nie przeszliśmy i że to był wycof, więc nie ma o czym mówić.
Pozdrawiam - Grzegorz