Przeczytane na zaprzyjaźnionym forum www.ostrezakrety.pl..
Wybrałem się wczoraj na przejażdżkę moją beemką, tak żeby sobie pokręcić po leśnych szosach. Wiecie gdzie - taki całkiem fajny kawałek asfaltu na zachód od Pcimia Dolnego, kierunek na Giewontów, w sumie niedaleko domu - jakieś 30-40 min od wyjazdu z garażu. Niby nic specjalnego, zakręty dość łagodne, no ale odcinek dość długi - i koledzy z forum mówili, że warto! Nawet fotki i opis trasy czasem podrzucali!
Jedyny feler, że jakies głupie znaki poustawiali na tej drodze - że niby max 40 mogę jechać i żeby uważać na dzikie zwierzęta - jakieś łosie czy żubry, widział kto w ogóle takiego - pewnie wyginęły z 20 lat temu.. Najgorsze, że ostatnimi czasy misiaki zaczęły z suszarkami gonić.. dziwna sprawa, czyżby czytali nasze forum? Nieważne, nie będę się znakami i miśkami przejmował, koledzy często tam jeżdzą i nic się nie dzieje. Mówili mi co prawda, że najlepiej jeszcze przed świtem wyjechać i do garażu za dnia wrócić - ale wiadomo przecież, że jak się już zacznie kręcić na tych zakrętach, to i czasem noc na szosie nas złapie..
Słyszałem też, że są niezłe szosy są na wschód od Pcimia, jakiś Mięguszów czy Gankowice - nawet ostrzejsze zakręty, no i znaków tam nie poustawiali, misiaki nie łapią - ale to by trzeba z 3-4 godziny z garau jechać, żeby w ogóle zacząć kręcić, na kolację do domu się nie wróci, mówią też, że łatwiej z zakrętu wypaść i autko zarysować.. była też opcja, żeby na Gąsienicowice wyskoczyć - ale tam same dzieciaki kręcą, co ledwo za kierownica siadły.. więc jednak wbijamy się na ten Giewontów.
Wszystko idzie dobrze, silnik się rozgrzewa, opony piszczą - ale gdzieś na 3-4 zakręcie odpadł mi świeżo lakierowany błotnik, taki czarny.. no ja p..lę.. niby można się cofnąć i wrócić, ale co mi tam.. dobrze się jedzie, a koledzy z forum - ci, co tam czasem jeżdża, na pewno błotnik znajdą i oddadzą.
Jadę sobie tą szosą, na liczniku mniej niż 80 nie mam, zakręty rzeczywiście jakies łagodne, misiaków nie widać, łosi i żubrow też. Nie ma się co spieszyć, kręcę sobie dalej. Ciemno się zrobiło, to długie włączyć trzeba (to żeby te łosie przepłoszyć - podobno jak taki wyskoczy pod koła, to beemka na złom).
Jakoś tak po północy dojechałem sobie do końca asfaltu. Nie uwierzycie, ale przy kapliczce stały te granatowe zj..by. Że niby mandat mam płacić - i to z dwóch paragrafów- za przekroczenie prędkości i za niestosowanie się do znaków. Za co??? Ja mam płacić? Takiego wała. Że niby ktoś z wieśniaków zgłosił? niemożliwe - przecież wieśniaki siedzą w Pcimiu w chałupach i oglądają jak Stoch Małyszowi odlatuje.
Misiaki zamiast się cieszyć, że fajną pracę mają i też sobie pokręcić mogą (nie to co ja, hehe, nie dali by rady na tych zakrętach, musieli krajówką obrócić na około) - to jeszcze prawdziwym kierowcom zycie utrudniają..
W sądzie się, k.., spotkamy! I wtedy zobaczymy kto ma rację.
No i tak się zdenerwowałem tym spotkaniem, że wracając - się zagapiłem i do rowu zjechałem.. nie - wcale nie jechałem za szybko, tylko p..ne misiaki znaku nie postawiły, że może być ślisko, no i drogowcy też dali dupy i nie posypali drogi. Każdy by tam do rowu wpadł. Trzeba by zobaczyć ten lód na zakręcie..
Żenuła, koledzy rajdowcy..