Dokładnie tak. Robilismy normalnie, najpierw skośnym zacięciem a potem lekki trawers (psychiczny) i kominem do góry. Zawalczyliśmy na pierwszych wyciągach bo śniegu i lodu jak na lekarstwo a potem trzci wyciąg miał być już formalnością ale... na trzecim wyciągu przed wywinięciem się na połogą płyte zaczął tak napieprzać wiatr (kończący się halny) że mój partner nie był w stanie wywinąć się na połogą płytę a zbliżająca się szarówka nie dała sznas mnie spróbować. Szykowaliśmy się na kibel w ścianie ale ostatecznie zjechaliśmy po odkopaniu haków. Przygoda przygoda... ;-). Trochę żal ale cóż... życie.