dr know Napisał(a):
> bo może wiedzą jak poprowadzić umiejętnie
> linę?
Wiele dróg zaczyna się od połogiego, łatwego kawałka. Nie każdy asekurant może / chce stać na stromiznie tuż pod startem właściwego pionu. Owszem, można przedłużyć pierwszych kilka przelotów dla "wyprostowania liny", ale łatwiej i bezpieczniej można ją (czasem=często) celowo poprowadzić pod kątem -
wystarczy jeden, krótki przelocik, odporny na wyszarpnięcie, choć niekoniecznie odporny na obciążanie właściwym lotem / siadem etc. Choćby pętelka przez jakieś mizerne uszko.
> szczerze mówiąc żaden z moich kolegów
> wspinających się na własnej nie instaluje
> przelotu chroniącego mnie przed zjeżdżającym
> po linie szpejem...
Może im wszystko jedno, czy nim dostaniesz po łapach, jeśli się "trafi okazja".
> ja również tego nie czynię;
> jak również nie zakładam pierwszego przelotu w
> obawie przed jakimś zipperem;
Tiaa, i jeszcze się wspinasz w skałkach na podwójnej, którą dodatkowo przedłużasz długimi pętlami. Można i tak i śmak.
> ??
> możesz wyjaśnić?
Co tu wyjaśniać? Czasami heksy wypadają, czasami asekurant może dostać nimi po łapach, lub odruchowo puścić linę widząc, że coś z góry leci.
> jak są nie poprzedłużane czyli lina źle
> poprowadzona;
Lina jest źle poprowadzona nie wtedy, gdy przeloty są niepoprzedłużane, tylko wtedy, gdy owo niepoprzedłużanie stwarza jakieś realne zagrożenie. Spróbuj pociągnąć w jednym wyciągu np. taką pokręconą drogę jak "czołg" w Sokolikach, z wyjściem wprost (V). Da się, ale tylko pod warunkiem, że użyjesz ze trzech przelotów służących tylko do prowadzenia liny - bo po ekspresach idzie łatwiej niż trąc o skałę. Zmierzam do tego, że świadomie łamiąc czasem kąt prowadzenia liny można osiągnąć lepszy skutek, niż przedłużając wszystko co się da przedłużyć.
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.