Głupia sytuacja, tym bardziej że to ktoś z naszego grona. Ale na całe zjawisko spójrzmy inaczej. Byłem na kempingu w Chorwacji i któregoś dnia była akcja. Okradziono prawie cały camp za wyjątkiem Polaków. Dlaczego? Bo wszystko było pochowane głęboko w samochodach! Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie: "Polak za granicą kradnie - zdarza się, ale Polaka okradli za granicą - to wstyd!". Po prostu jesteśmy behawioralnie dostosowani do gorszych warunków. Ale i tak na głowę biją nas wschodnie nacje. Pewnego razu na Krymie byłem świadkiem występu typu David Cooperfield. Poznałem kilku żulików, chcieli w imię przyjaźni polsko-ukraińskiej obalić "portwiejna". Nabyłem rzeczonego, ale brak było miarki. W sklepie stał automat z wodą sodową. Przy nim trzy szklanki. Sklepowa prawie cały czas patrzyła na gości. Nie zbliżyli się do automatu bliżej niż na 2 m., a po wyjściu w ich rękach świeciły dwie szklanki. "Wot rabota!" - jak to ujął jeden z nich.
"Cel uświęca środki - zasady zobowiązują"