Zima 2001/2002 - chyba trzeci/czwarty lawinowy, dużo padało i duży wiatr - lawina zdjęła trzy osoby (narciarzy) ze Szpiglasowej na Piątkę, jedna się wydostała sprowadziła pomoc, podczas akcji ratunkowej druga lawina zdjęła ośmu TOPRowców z czego dwóch na zawsze. Żleb od strony piątki jest pełniutki (oczywiście o letnich łańcuchach zapomnij).
Szedłem tamtędy tylko w maju a i tak żleb był mocno w śniegu i jak zjeżdżałem na tyłku to przejechałem z fikołkami jakieś 100 metrów (za śliską kurtkę miałem i odmroziłem łapy na tydzień (jakoś trzeba hamować jak się jedzie głową w dół na plecach i plecak cię wyprzedza). (A zawsze sobie powtarzam: "Nie zjeżdżaj na tyłku!")
Przyznam że zimą tamtędy nie szedłem. Ale przez samą Szpiglasową to nie radzę. Podejście od Moka pod Szpiglasową też takie na mój gust lawiniaste (nawet w maju widać że deski śnieżne się obsuwają i dużo pęknięć w śniegu, ale trudno porównywać bo w maju pod spodem woda płynie, ale jak jest parę metrów śniegu w zimie to też uważam kiepsko).
Jak wiesz zapewne, zimą tak jak ogólnie w innych miejscach w Tatrach (i nie tylko) szlak letni nie ma nic do rzeczy. Albo walisz po śladach, albo torujesz sam. Od Dolinki za Mnichem poczynając to chyba droga dalsza na Szpiglasową "nie cieszy się popularnością" zimą. Jeśli chcesz sobie po prostu skrócić trasę z Moka do Piątki to koniecznie popytaj TOPRowców w Moku.
Z kolei przez Świstówkę Roztocką dupna sprawa - wiadomo - zawalona totalnie co roku.
No cóż wszystko zależy od warunków i doświadczenia.
Ja bym jednak wchodził od Wodogrzmotów. Nawet tamtędy jest czasami "ciekawie".
Powodzenia.