Odrobina refleksji mi się nasuwa, narzucona przez pryzmat tego wątku, do którego wywołania przyznać się muszę.
Właściwie prowadzony trening mentalny pozwala wspinaczowi osiągnąć chorobliwe stadium megalomanii, socjologicznie niemoralnej, ale jakże przyjemnej. Sztukę tę posiadł Dzido, oraz nie bez dumy przyznaję i ja posiadam.
Sam trening paradoksalnie przeprowadza się lżeniemi i wytykaniem nieudolności delikwenta. Im więcej gapiów uszczypliwe komentarze daje tym smacznejsza jest zawartość czary zwycięstwa, po owocnym prowadzeniu.
Stąd apel mój na zakończenie - naśladujcie nas! Uchybiajcie każdemu znajomemu podczas wspinu, znieważajcie go, a zrobienie wymarzonej (dowolnie trudnej bądź łatwej) drogi da mu niezapomniane przeżycia, wzrost samooceny i wzmożoną chęć odpłacenia pięknym za nadobne.
Tutaj ostrzeżenie małymi literkami - przekroczenie niewidzialnej bariery może doprowadzić do implozji formu zawodnika! Wspin nie będzie mu już potrzebny, gdyż wewnętrzny megaloman rozłoży motywację na łopatki i zmusi do dźgania browarów przed szkiełkiem - czego serdecznie każdemu życzę.
Profesor Antrios