Popieram ZYGARa. Jeśli poprzestaniesz na książkach to może się okazać że pierwszy zjazd lub pierwszy wspin może być zarazem ostatni. Jak można zauważyć, czasopisma wspinaczkowe, książki i www mają dopisek że propagowany przez nie sport (lub szerzej - forma aktywności) jest niebezpieczny i nie ponoszą odpowiedzialności za wypadki powstałe przy jego uprawianiu. Jak nie masz środowicha wspinaczkowego to musisz się gdzieś wkręcić - chyba że najbliższe środowicho składa się z pozerów którzy ma karabinek mówią "karabińczyk" a na klamę - "uchwyt". A jak masz kasę to wal od razu na kurs.
Ale jeśli po kursie wrócisz do kiepawego środowicha to grozi Ci narcyzm i pozycja Króla Pozerów. Truuudna decyzja.
Serio - słowo pisane nie wystarczy. Z własnego doświadczenia polecam kurs. Dodatkowo kurs weryfikuje wcześniejszą wiedzę zdobytą u domorosłych wspinaczy, przekazywaną z dziada pradziada... I aż się oczy otwierają ze zdziwienia w jakim się było czarnogrodzie...