Re: "Pan Poszlakowski"

22 sty 2013 - 17:49:30
Grupa Poetycka Pacanów Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Grupa Poetycka Pacanów w składzie:
>
> Matołek73-poeta
> Koza78-poetka
> Regina Czerska-muza i recenzentka
>
> prezentuje:
>
> "PAN POSZLAKOWSKI"(żywot jego sławny y
> heroiczny)
>
>
>
> Pan Poszlakowski to łojarz boski
> Najlepszy w świecie, najlepszy polski,
> (wprawdzie jedynie w swoim mniemaniu)
> nowemu pragnie sprostać wyzwaniu.
>
> Czy na okładce, w radio, na salce,
> zawsze na przedzie wyczynia harce.
> Harce medialne - niemniej genialne,
> dzisiaj znów jedzie
> tam, gdzie polarne żyją niedźwiedzie.
>
> Problem obmyślił - nie byle jaki,
> zabrał ze sobą ze dwa kajaki,
> wrzucił na nie sprzętu cetnary.
> Kto pojmie wszystkie jego zamiary?
> Nikt ich nie zliczy - i nie potopi
> Pan Poszlakowski - łojarz roztropny.
>
> Czule do ucha bogdance szepce:
> wyprawa sławy dostarczy wielkiej
> Świat wstrzyma oddech w czystym zachwycie
> Nad drogą, którą włoi w granicie
>
> Pan Poszlakowski płynie przez fiordy,
> wysiłek maluje się mu na.... (...twarzy).
> Bogdanka klęka - ale nie pęka
> Rzecz to wszak męska - czysta ekstaza, czysta
> udręka
> lodowych gór wiosłem odpychać ściany.
> Pan Poszlakowski - mocno... (... zmęczony)
> Mówi do żony: popatrz, tam ściany,
> po których runo nicości płynę.
> Imię me wielkie - nigdy nie zginie
> w pieśni wieczoru, w gwarze taboru
> sławione będzie do końca świata.
> I mimochodem wypina klatę.
>
> Gdy straszne w końcu zgnębił odmęty,
> wyciąga wory wielkie ze sprzętem.
> Widok to zacny, nie byle jaki
> na wielkiej płachcie: friendy i haki,
> pętle i liny, młotki ze cztery.
> Pękną pewnikiem nowe bariery,
> trudności wielkich zdobywcą będzie.
> Sława wyprzedzi go, gdy do domu
> pogromcą on przybędzie pionu.
> Pakuje żywność - cukierki Toffi.
> Znak to od bogów, że łoi profi...
>
> Startuje z łodzi.
> Pardon, z kajaka - lecz to nie szkodzi.
> Któż zgłębiał będzie takie detale?
> Wobec artysty w łojenia szale…
> Forsuje rysy, okapy, płyty.
> Nic go nie wstrzyma - mistrz znakomity!
>
> A na uprzęży bujają młotki…
> Bułę ma sprężną - wcale nie wiotką.
> Załoił dobry kilometr pionu.
> A teraz biwak - prawie jak w domu.
> Biwak platoński, ma się rozumieć,
> Bo biwakować heros też umie!
>
> Później napiera w śliskie kominy.
> Tam haki czołem bije mozolnie
> Pan Poszlakowski - zawsze przytomny.
> Bujają młotki, brzęczy szpeiwo,
> Lecz on zwycięża kominów szkliwo!
>
> Świat staje dęba w absolut pionu
> i odpowiada mu echem gromu,
> gdy do bogdanki swej stroi miny.
> Miny zwycięstwa - przecież nie klęski.
> Do tej ostatniej - nigdy nie skory.
> Tak pion przemienia się mu w love story,
> Gdy ona go całuje...
>
> więc kulminuje
> na klifu szczycie - równy Kordianom w samo
> zachwycie!
>
> W dół rychło żlebem
> na adidasach - ku morzu jedzie!
> Jest niebezpiecznie - lecz ostatecznie
> przemaga żlebu kipiące tonie.
>
> Po szerokości - na żlebu skraju
> sławy swej puchar zabiera w dłonie.
>
> Pan Poszlakowski - wraca do kraju.
>
>
> 2.
>
> Wyjechał wielkim, wrócił ogromnym
> Pan Poszlakowski - łojarz nasz skromny
> i w platynowym sponsora kasku
> burzom nadstawia czoło oklasków.
>
> Klaskają dłonie, trzęsą się biusty,
> Brzuchy falują prężą się klaty.
> Tak mu Publika wznosi wiwaty!
> A na taborach w wieczornej gwarze
> Każdy taternik nim zostać marzy.
>
>
> Nie musi nawet dawać ze szmaty,
> a już widownia w pas mu się kłania.
> Lubi nasz heros takie zebrania!
> Można powiedzieć, że nimi żyje
> A sława jego tyje i tyje...
> Procesem tym się wcale nie męczy
> Zwłaszcza, gdy kasa w sakiewce brzęczy.
>
>
> Już przyćmił w Polsce swą konkurencję
> poprzez medialną jej indolencję
> Późno stanęła na biegu słupki.
> Widać - spóźnili się wszystkie głupki
> w biegu do sławy, na samym starcie.
> Pan Poszlakowski - tymczasem chartem!
>
> Same oklaski - żadne tam gwizdy!
> On każde przyjmie przecież umizgi.
> Gdy po ramieniu Luminarz klepnie,
> Że wreszcie zmężniał - do ucha szepnie.
>
> Taternik Bolek - czarnej urody
> wręcza mu migiem wielką nagrodę.
> Jedynkę srebrną z pancernej stali
> na wspinaczkowej ogromnej gali.
> Pan Poszlakowski rzecze: Nareszcie!
>
> Cieszcie się bracia łojarze - cieszcie!...
> Babę swą wcisnął w system ofłajdów,
> Na wielkiej sali dał pokaz slajdów.
>
> W świat idą pisma i inne wici,
> jaki to wynik padł znakomity.
> A w Wikipedii - dwa akapity
> o nim - co z Polski z bogdanką płynął
> i "v" w imieniu swoim zasłynął!
>
> Nawet szacowni z Grzegórzek Admini
> zmienili zdanie...o (... tym panu).
> Wnet mu skroili w prasie laudację,
> Celebry wielkiej legitymację.
> Równy jest Lindzie - może Pazurze,
> On co załoił na wielkiej górze.
> Co nad fiordami pionem się szczerzy.
> No wreszcie!... Bo się mu należy!...
> Jak przysłowiowa psu jego buda
> Po wszystkich które poniósł trudach.
>
> Jak bywa w baśni - innej legendzie,
> nic nie trwa wiecznie - i ten jest w błędzie,
> Co rozpisuje na wieczne czasy
> Wszystkie możliwe bajek ekstrasy.
>
> Już czarownica - złośliwa z twarzy
> Pozbawić chce go spełnionych marzeń.
> Pardon, projektów - on marzeń nie ma...
> Cyrograf pisze, że pion to ściema!
> Zręcznym swym piórem niszczy zachwyty
> I zmienia w trawę wszystkie granity.
> Kładą się w poziom wielkie urwiska
>
> Patrzysz na zdjęcie - żal dupę ściska!
>
> Gdzie się podziały wielkie kominy?
> Gdzie są ofłajdy jego dziewczyny?
> Gdzie się podziały pancerne płyty?
> Czy nimi piargi - i rumowisko?
>
> W kłamcę zmieniło go złe... (... zrządzenie
> losu)!
>
> 3.
> Rumoszem stały się granity!
> Opadły wszelkie zeń zaszczyty
> Zamiast oklasków - same gwizdy.
> Wszystko za sprawą jednej... (... złej
> kobiety)!
>
> Trzęsą się klaty - falują brzuchy
> Każdy polewa z jego wypuchy.
> Markotna mina i rzadki stolec,
> A jeszcze wczoraj miał orła kolec!
> Pan Poszlakowski - nie jest już boski...
>
> A dzierżył w dłoni miłość swą – sławę,
> A teraz mają z niego zabawę...
> Głowę ma ciężką jak głąb kapusty
> Martwi się jutrem - trzos będzie pusty...
> Płacze do ucha swojej kobiety.
> Los mu w gębę przywalił – niestety.
>
> Już nie dla niego są pełne sale,
> ani filmowe są festiwale.
> Zamiast orgazmów - ciężka poruta.
> Kto go wysłucha? Kto go wysłucha?
>
> Ja - rzecze doń Diabeł Boruta.
>
> Spotkałem Ciebie na pewnej ściance,
> Gdy w pionie na niej czyniłeś tańce.
> Choć było to dawno temu,
> pamiętasz - jesteśmy nawet po imieniu...
> Imię nie diable noszę wcale,
> Skoro w Poznaniu chrzczą nim rogale.
>
> W Poznaniu, gdzie wesołki łoją
> z angielska zwani - mniejsza z tym...
> ja nie przychodzę z byle czym!
> Mam propozycję - sprzedaj duszę!
> Niech będzie moją...
> Pan Poszlakowski: doprawdy muszę?
>
> Nie masz wyboru!
> Jeśli chcesz bronić swego honoru
> skutecznie z diablą moją protekcją.
> Twa krzywda - dla wrogów może być lekcją!
> Ale dla diabłów dziś podłe czasy,
> więc oprócz duszy - dasz mi eurasy.
> Dwa sto na godzinę
> I już powinność swoją uczynię.
>
> Wskakuje Boruta w służbową togę
> I pędzi robić nam z mózgu wodę.
>
> Wnet doń dołączył - Grześ Gburem zwany.
> Jest to topograf wręcz zapoznany.
> Z lornetką śledzi wszystkich z kosówki
> Nie ujdzie jemu szczegół malutki
> Sławny z wyliczeń i spekulacji.
> I słownych długich swych machinacji.
> Dwakroć jakąś księżniczkę cyrklem zmierzył
> zanim k niej z zalotami swymi uderzył.
> Wnet dostał od niej czarną polewkę,
> więc Poszlakowskiemu sprzedaje śpiewkę:
> Weź mnie na swego apologetę
> Tym samym księżniczce odpuścił... (... swoje
> zaloty)
>
> Lecz to nie koniec.
> Z nim już Notonik!
> Czytanie z twarzy - to jego konik.
> I on się przyda.
> Kto wie kogo czytanie wyda...
>
> Syn własnej matki - co z Bolkiem biegał
> Poszlakowskiego też jest kolega.
> Płonie afektem on niespełnionym.
> I on się zda, choć zadurzony.
>
> Czy to już wszyscy? Nie! Jeszcze w pląsach
> Przybiega Kutas jeden pod wąsem.
> I jego bierze, i dwóch Adminów
> Pan Poszlakowski - wśród... (... dobrych jest
> ludzi)!
> Niech nikt się nie łudzi.
> Z taka ekipą
> z najgorszą nawet wygra on... (... czarownicą)!
>
> 4.
> Grześ Gbur zaczyna: pionu tam ni ma.
> Do tego wszystkim się tylko przyznasz -
> Pion jest potoczny – lecz, jak prawdziwy
> dla tych co eskimoskie czytali dziwy.
> Niemniej są wszelkie mocne poszlaki
> Żeś wynik uzyskał nie byle jaki...
> Potocznie pionową ścianę zdobyłeś z babą
> i za to choćby trza ściskać Ci grabę!
>
> Wyrok jest ważny - Boruta rzecze
> Nie pion - człowiecze!
> Reszta to wynik strasznej nagonki
> Co opisuje Twe wszystkie członki.
> Za to, że ktoś się na to odważył,
> będzie się w piekle pode mną smażył.
>
> Ona to, ona - menda skończona!!!
>
> Kto ją pokaże palcem Publice?
> Już dwaj Admini ją na tablicę
> portalu swego żywcem wieszają.
> Mają ją, mają! Behemot wrzeszczy,
> Diabeł pomniejszy - aż w uszach trzeszczy
> Notonik woła - czytam z jej twarzy:
> To p... (... ani) wredna! Wszystkie intencje
> I takie daje jej referencje.
>
> Gbur zaś dodaje:
> Teraz się bierzmy za tych co na sznurku
> Trzyma ta p... (... ani) onych za siurki.
> Za te uczynki, za te zaloty
> Straszliwe będą mieć oni kłopoty.
> Za ich krytykę, za ich zwątpienie
> W boskie uczynki i pochodzenie
> tego, co w pionie łoił - wprawdzie potocznym.
> Ja będę świadkiem w sądzie naocznym!
> Może ekspertem, i tam przybliżę
> Z tajnej koperty swą analizę.
>
> Syn własnej matki masuje nogę
> W biegu wykaże to, że nagrodę
> Wziął Bolek Panu-Bogu niesłusznie,
> gdy taśmę na mecie on pierwszy utnie.
> Bolek honoru metryczny wzorzec
> ucieknie wtedy nawet za morze.
> Opuści wszystkich co go poparli.
> Och, niechby w biegu prędzej się starli...
>
> Kutas się zwija tak jak on umie.
> I pokazuje swym palcem z gumy
> Kto tchnie szaleństwo w ową nagonkę.
> Kwituje chujem - swym jednym członkiem,
> z którego jako postać się składa.
> Każdy w ekipie czyni i gada,
> co mu Boruta nakazuje.
> Widać na oko jacy to... (... dobrzy są ludzie)!
>
> 5.
> Dni przeminęły, miesiące, roki.
> Jak pomyśleli, tak uczynili - są już wyroki.
> Sąd, który bardzo był niezawisły,
> je z pieczęciami pod szafot przysłał.
> Jest na nim Bolek z miną nietęgą,
> do biegu rusza - będzie mu mordęgą...
> osobno korpus, osobno głowa
> przed Poszlakowskim już się nie schowa.
>
> Kompanom Bolka zaś niezawiśle
> Sąd galerami dał pływać w Wiśle.
> Kto coś podpisał - kibitką jedzie
> tam, gdzie polarne żyją niedźwiedzie.
> Ku parszywego wyzwaniu losu,
> i nie w krainę cnych Eskimosów,
> tylko cokolwiek surowszą inną...
> Każdy dostanie - za co jest winny.
>
> Kto w Boga zwątpił - kto się raz roześmiał
> wyzna to rażony po swych jajach prądem.
> Zarząd Pezety uchwałę podjął,
> że nie jest żadnym przecież już zarządem,
> ale pokornie wnosi o łaskę,
> że śmiał słuchać nagonki wrzasku.
> Sam ochoczo głowy w swoje pętle wkłada.
> Smak sprawiedliwości samą jest słodyczą
> Dla Poszlakowskiego - pod ich szubienicą!
> Tych, którym przez lata płacił składki - tak
> kończy się zdrada.
>
> Tymczasem przynoszą dwie donice
> na prochy, co Ją będą palić na stosie.
> Oj, najmarniejszy tej p... (... ani) losie!
> Zaś dwaj Admini - medialnej misji
> dla dydaktyki dają transmisję.
> Diabeł Boruta sam stos podpala - plan wykonany,
> zaś dwaj Admini: egzamin zdany!
> W publikatorach swoich tak wrzeszczą,
> gdy transmitują scenę złowieszczą.
>
> Pan Poszlakowski macha wyrokiem,
> w te słowa prawi: Jeszcze przed rokiem
> Na dnie najgorszej byłem infamii
> I każdy łojenie moje miał za nic.
> Tu sądu pieczęci sto jest jako przestroga,
> że ręki nie warto było podnosić na Boga,
> który wcielony polskim jest dojarzem.
> Władza mu tą rękę odrąbie lubo inaczej
> ukarze...
> Takimi sprawy się mają, grzmią zacni Admini -
> A ich dydaktyka mrozi plecy gminu.
>
> Wszystko to miało miejsce nie tylko w Warszawie.
> Rzecze Pan Poszlakowski: Czas mi brać ślub ze
> Sławą,
> Oblubienicą jego, za którą tak szlochał.
> Którą jedyną kobietę tak naprawdę kochał.
> I swoja wierną ekipę omamia,
> że nie będzie to wcale bigamia.
>
> Nieszczęsny Syn własnej matki
> na śmierć Bolka wydał
> I na tyle się udział jego w sprawie przydał.
> Pan Poszlakowski zachowa i Sławę, i żonę,
> ale jego afekty dalej niespełnione.
> Matka własna go pyta: Kim ty jesteś synu?
> Czy następna linijka będzie Ci do rymu?
>
> Notonik w lustro patrzy. Miewa straszne wizje,
> kiedy by nie spojrzał, zawsze ujrzy pizdę.
> Może z niej do woli w myślach swoich czytać,
> tyle dlań ze sprawy niniejszej wynika
>
> Gburowi darmo księżniczki podchodzić
> Żadną łaską go swoją nigdy nie nagrodzi.
> Za to jawne się stały drugie jego zalety.
> Odtąd każdy trefniś go poprosi: Bądź mi
> apologetą.
> Zapyta go nie tylko wesołek z Poznania,
> Gburowi pisane inne są doznania.
> Skoro był niemożliwej sprawy gorliwym
> pachołkiem,
> Gburem być przestanie, stanie się wesołkiem.
> Los ekstremalnie perfidny zgotował mu pułapkę
>
> Nie tylko z Kutasem jednym pójdzie on w
> obłapkę.
>
> Admini swój rym mają - jedyny w tej historii
> Co pozostał tym kim był. Jest Kutas - to jego
> wiktoria.
> Z tej strasznej rzezi pieśń uszła cało. Jedna
> sprawiedliwa
> i niczym gówno na wierzch tu wypływa.
>
> Epilog.
>
> Pan Poszlakowski jedzie z Warszawy
> Do Kraka grodu z żoną swoją Sławą.
> Jedzie też z nim i druga bogdanka,
> co mu wory pod ściany nosiła porankiem
> i z którą zdobył wszystkie swoje szczyty.
> Powód jest jedyny, a wręcz znakomity
>
> Festiwal od Adminów specjalnie skrojony
> Dla niego samego, jednej a i drugiej żony.
> Tutaj przy stutysiecznej publice
> W Trójcy jedyny wystąpi z odczytem.
> I z filmem, z którym nic już się nie zrówna
> Na Festiwalu Krakowskim Gó... (... rskim).
>
> Wchodzi na salę, a na niej echo
> Odbija się od pustych krzeseł.
> Stoją na chuście trzy puste szklanki
> I cztery baby są tam z łapanki.
> A gdzież jest woda? Woda sodowa...
> Do czegóż Poszlakowskiego jednak służy
> głowa?
> Wykombinowali tak sobie centusie Admini,
> sławni w Krakowie już dwaj... (...
> organizatorzy).
>
> Admin mu pierwszy woła: Przed chwilą jeszcze
> tu parkiet trzeszczał!.
> Tłumy waliły, lecz się zgubiły chyłkiem
> skrycie,
> nikt nie chce zostać na twym odczycie!
> Myśmy niewinni! Myśmy gościnni!
>
> Admin drugi bieży z wieścią ponurą
> A był on na dachu Szkieletora górą.
> Posępną obwieszcza nowinę -
> Las Wolski z Krakowa ucieka, jest już za
> Skawiną!
> Co go Admin dostrzegł w mroku.
> Las Wolski też nie głupek - boi się wyroku.
>
> Pan Poszlakowski się zmarszczył strasznie
> I do żon dwóch swoich w słowa takie wrzaśnie:
> Dawajcie mi telefon tutaj do Boruty!
> Niechaj on wypije pustki tej cykutę!
>
> Gada do Boruty: Gdzie są twoje gusła?
> W Krakowie sala jest pusta!
>
> Na to rzecze mu Boruta:
> Diabłem przecież jestem, więc klientów
> rucham.
> Twoja nowa żona nie Sława, ale Zemsta się
> nazywa.
> Wiesz cokolwiek o diable? Diabeł zawsze kiwa!
> Dwie panny były do wzięcia, tyś na jedną tylko
> spojrzał.
> Co było ci potrzeba toś wszystko w niej
> dojrzał.
> Nad Sławą władzy nie miałem - to panna
> uczciwa.
> A Zemsta mym rozkazom była spolegliwa.
> Nadto mówię teraz w konfidencji tobie,
> że wyroki, choć korzystne, są szacunku grobem.
> Radź sobie teraz sam - my jesteśmy kwita!
> I tylko mu telefon w ręce dalej pika.
>
> Włos na głowie się Poszlakowskiemu jeży
> Albowiem ktoś uszedł tej rzezi.
> Pieśń uszła cało - pieśń co sprawiedliwa.
> Właśnie na Festiwal gównem swym wypływa.
>
> Uderza straszną falą i wszystkich obala.
> Pan Poszlakowski swe żony chwyta w dłonie
> Jakiż wielki artysta - łojarz we mnie tonie!
>
> Toną wszyscy we trójkę. Co chcecie wiedzieć
> jeszcze?
> Tak wziął i umarł Pan Poszlakowski.
> Jego zgon heroiczny napawa was dreszczem.
>
> Tak jak zginał Popiel w swej wieży od myszy
> Tak fala Adminów goni. Oni tylko dyszą...
> Bieżając na kolejne piętra Szkieletora,
> ale i na nich gówniana przychodzi zapora.
> I dana im jest od pieśni zapłata.
> Mała to w Krakowie od ich zgonu strata.
>
> Boruta obserwuje scenę tą skandalu.
> Trzy dusze właśnie utracił na Gówna
> Festiwalu.
> Dusze tak prześmierdły - byłoby szkodliwie
> Dalej je hodować na piekielnej niwie.
>
> Las Wolski wraca do Krakowa.
> Publika znów przybiega, szybko wietrzy sale.
> Trzeba łojenia nowy sezon rozpocząć
> w kobylańskiej skale.



W pewnej pięknej krainie, pośród gór i lasów
żył błogo pewien Wspinacz w gronie przydupasów.
I od dwóch lat prawie przyświeca mu Jedno.
Cokolwiek powie Wspinacz - trafia w samo sedno.
Ah! - głębiej niż Witkacy! - krzyczą, aż się wzruszą
Starosta z Ygrekami, Iksami i Juszą.

Piękną duszę ma Wspinacz; tudzież akolici.
Lecz zewsząd wyzierają podli hipokryci.
Zza każdego filarka, żebra, lin oplotów
wyłaniają się hordy podłych behemotów
banasiów, ka - tomaszów oraz dwóch adminów
żeby już nie wymieniać innych skurwysynów.
Nie wspomnę o burlanach i błaznach pomniejszych
jakichś klubach stołecznych oraz nietutejszych.


Wredne pogańskie grono, perfidne do szpiku
Postawiło Boskiego na swym ołtarzyku
Miesza piony z poziomem, trudności z parchami
Witkacego z bełkotem, krzyże z swastykami.
Ot, cały postmodernizm w najczystszej postaci
tak obcy zethapowskiej taternickiej braci.

Ale i tak zwyciężą z najdzielniejszych dzielni!
Już pompy lód pompują na zerwach Kadzielni
już w Mamuciej przed wiosną chwyty ktoś zakleja
już dzielni dokupują niezbędnego szpeja.
Czekają jeszcze tylko na raport Fuldera
(że też nie ma raportu, o jasna cholera!).
Ale co tam, wszak ciągle jest przy Prawdzie passa
Wiadomo, że ma Boski boskiego ku....
wiadomo, że Pinokio raczej niż Eskimos
wiadomo, że te piony to były na wynos
wiadomo że to brejvik, a nie żaden żaden dejvik
nie golden lunacy lecz droga pajacy.
Kto nie wierzy - niech czyta - ktoś podał na tacy.

:)
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

"Pan Poszlakowski"

Grupa Poetycka Pacanów 22 sty 2013 - 10:22:50

Re: "Pan Poszlakowski"

burlan 22 sty 2013 - 17:05:09

» Re: "Pan Poszlakowski"

behemot 22 sty 2013 - 17:49:30

Re: "Pan Poszlakowski"

burlan 22 sty 2013 - 20:35:48

Re: "Pan Poszlakowski"

nat 24 sty 2013 - 23:16:52

Re: "Pan Poszlakowski"

behemot 25 sty 2013 - 19:09:55

Re: "Pan Poszlakowski"

ROCKDUDE 26 sty 2013 - 08:23:45



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty