W pubie, w ktorym lubię przesiadywać ktoś się zesrał. Po raz pierwszy na tyle na środku i na tyle na rzadko, ze poszedlem do barmana z prośbą o posprzątanie. Barman miał dylemat, czy przypadkiem kogoś nie urazi brak tego gówna. W barze rozgorzała dyskusja:
- może przykryć i udawać, że nie ma,
- nie ma sensu sprzątać bo ktos i tak znowu nasra,
- czy możemy barmanowi dać WŁADZĘ nad tak potężnym narzędziem jak szczotka i szufelka,
- to tylko kwestia pieniędzy by skonstruować samobieżną, inteligentną i bezobsługową maszynę sprzątającą co to bezszelestnie przemyka i zawija te gówna w kosmiczne sreberka,
- nie wolno nam pójść do pubu gdzie sprząta się na bieżąco bo to by była ucieczka,
...itd,
To se poszłem. Przechodzę i widzę, że posprzątane. Jednak się da. Piszę to bo wiem, że wrócisz i masz wtedy dwie opcje:
- mądrzejszy o tę lekcje zmienisz swoje podejscie na tyle, ze byc może bede mial okazje w jakims wątku się z tobą ponapierdalać, bo sam nie należę do tych co jedzą bułkę przez bibułkę,
- znowu bez zastanowienia zesrasz się na srodku, a wtedy albo powtornie otrzymasz kopa w zadek zanim zdążysz krótkie spodenki podciągnąć, albo ja pójdę do baru, gdzie tak cię potraktują.
Tak czy siak - cuda i dziwy, ktore wylewają się z ciebie, mnie nie dotykają. Ogarniasz to?