Dobrze prawisz, aczkolwiek nie bierzesz pod uwagę faktu, że te koniki, które nie padły, nie zlamaly nóg itp. otrzymuja w końcu bezpłatny bilet w jedną stronę na wypas pod słonecznym niebem Italii.
Choć po kądzieli jestem góralem i cenię sobie ciąg do roboty oraz inne przymioty opisywane przez ks. Tischnera, to akurat pazerność Siuksów mnie poraża.
Sposób mędrca na przykre towarzystwo stonki: wychodzić z Palenicy przed 7 rano, powrót z Moka po ciemku. Wdepniecie w końskie łajno-5 pkt., zderzenie z misiem-20 pkt. (uwzględnione prawdopodobieństwo zdarzeń losowych).
Zwłaszcza powrót po ciemku asfaltem jest błogosławieństwem dla nóg - always look at the bright side of life, Jaworowa nocą potrafi bardziej dać w odciski.
Ten schemat powielałem w zeszłym roku ze 20 razy z worem szturmowym i zaręczam, można to polubić i nawet wykazać sie kreatywnoscią.
Podczas tych podejść powstała idea Kraków- Rysy w 3 godz.
Zasady są takie: ruszamy z Opatkowic ( koniec Krakowa, stacja Orlenu,Jeta)
dojazd do Palenicy i potem na własnych butach na wierzchołek 2499.
Do dyskusji, czy trzeba samemu prowadzić brykę, za czym optuję, czy powierzyć stery koledze o zacięciu rajdowym. Oczywiste, że czystosć stylu
zabrania łamania przepisów w sposób typowy dla przedstawicieli handlowych ( chyle czoło przed ich moralem i pogardą dla śmierci).
Idea jeszcze nie zrealizowana, choć sumując czasy osiagnięte w poszczególnych etapach dwuboju bliska ucieleśnieniu.