W czasach , kiedy rządzili Led Zeppelin, kilka przejść zimowych ( oczywiscie w prawdziwych zimowych warunkach) miał trawers Zakrzówka mniej wiecej w połowie wysokości. Generalnie były to przejscia klasyczne z podhaczaniem w rejonie Buli i Freneya (teraz da sie chyba na A0), trwały po dwa dni z emocjami godnymi filmów akcji, które zapewniał strażnik ze składu zapalników, mierzacy do nas z giwery. Skład od iluś tam lat zlikwidowany, więc 300 m wspinania stoi otworem. Polecam. Asekurację dość staranną również.