Re: Henio Stokłosa senatorem!

Makar! Dałeś się wpuścić w maliny kontynuując dyskusję z ludźmi, których jedyną ideą jest Ci dokopać, naubliżać, znieważyć, opluć... długo by jeszcze wymieniać. Najwyraźniej nie dojrzeli jeszcze do przyjęcia zasad normalnego, cywilizowanego świata tudzież zasad łacińskiej cywilizacji, że jednak - jakby nie krzyczeli i wierzgali - istnieje zasada domniemania niewinności i wypełniona jest ustaleniem, iż każdy człowiek, który nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu, JEST niewinny. Niejeden będzie Ci tu dzielił włos na czworo zapominając, że od tego są jasno sformułowane zasady, aby nie było wątpliwości co do zakresu ich rozumienia i obowiązywania. Zaś w życiu jest tak, że jeśli coś do człowieka "nie dochodzi" w normalnym trybie percepcji to dochodzi do niego dopiero wówczas, gdy oczywista krzywda czy naruszenie godności przedwczesnym określeniem "skazany", "karany" czy inny, dotknie ich samych. Ale na to nie masz już wpływu.
Nie pojmują, że dr Garlicki został publicznie określony jako człowiek, który pozbawił innego człowieka życia. Został tak określony nie dla innego, choćby nie wiem jak szczytnego celu, ale dla doraźnej politycznej korzyści, co nadaje temu pomówieniu charakter nad wyraz obrzydliwy. Ale - nie pojmują! Ważne, że był film, na którym, zgodnie z oświadczeniem narratora, doktor przyjmuje łapówkę. Nie przesądzam, czy to była łapówka, czy nie, nie przesądzam, czy wziął czy też mu ją wciśnięto, czy to był wywdzięcznik czy prowokacja - to zadanie dla sądu jest. Po to Państwo stanowi swoje prawa, aby przy ich użyciu rozsądzić (ponoć) sprawiedliwie. lecz proces jeszcze się toczy. Opieranie więc twierdzeń o łapówkarstwie doktora jest najczystszą formą nadużycia słowa a na to przyzwoity człowiek sobie nie pozwala.
Pytają Cię o Samsona. Faktycznie, umarł i umarł bez wyroku skazującego. Czy można nazwać go pedofilem? Pomijając nadrzędną zasadę, że o zmarłych mówi się albo dobrze albo nie mówi się wcale, zapytałbym o wyrok! Nie ma! OK! Na jakiejże więc podstawie oceniać człowieka i przylepiać mu straszne piętno? Kasztany przeciw orzechom, że żaden z "miejscowych luminarzy", chętnie szermujący tym określeniem, NIE ZNA akt postępowania. Nie zna, bo nie może. Nie sądzę, aby którykolwiek z nich był obrońcą lub pełnomocnikiem w tej sprawie. Na czymże więc opiera swoje poglądy i opinie? Zapewne na medialnych przekazach, bo na czym innym? Czy to wystarczy? Każdy we własnym rozsądzi sumieniu, odpowiedź jednak wydaje się jednoznaczna, czy się to komuś podoba, czy nie.
Pewnie zaraz któryś wyjedzie mi z argumentem, że miałem szczęście, że Samson nie miał z moim dzieckiem do czynienia. No pewnie tak, ale czy to wystarcza do ferowania wyroków?
Jest w prawie taki przepis, który mówi, że nie popełnia przestępstwa człowiek, który ma zniesioną poczytalność. Jest jeszcze kilka innych kontratypów. Aby więc mieć formalną legitymacją do wydania osądu, to trzeba prawo znać i stosować je w oparciu o zweryfikowany materiał dowodowy (akta). Inaczej nasze osądy często pozostawią za nami krzywdę człowieka i jego łzy. Ale - jak widzę - niektórym to zupełnie nie przeszkadza. Smutne to jest.