Jacek - org. Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> No jak to: poematy symfoniczne Mietka Karłowicza
> to podstawa!
>
> Symfonia alpejska Ryśka Straussa to wprawdzie
> troche bohomaz od strony formalnej i ideowej, ale
> środki kompozytorskie i instrumentacja - ZAJEBISTE
> !!!
E tam...
Z Twojej działki: przy BWV 582 zapominam o śmierci,
świetnie buduje psyche tuż przed wspinem.
A do samego łojenia - chór pielgrzymów i uwertura
do Tannhausera, trzeba tak dobrać, żeby największe
crescendo wypadło na kluczowe przechwyty drogi.
Z mniej znanych: Alfred Schnittke, sonata na wiolonczelę
i fortepian :
i parę jego apokaliptycznych kwartetów smyczkowych.
Psują synchronizację ruchów, ale i tak mam kiepską,
z wartości dodanych - motywacja i przyblok.
Gdybym miał się kiedykolwiek wspinać w jaskiniach,
to tylko przy Alfredzie - kierunek piekło.
A, no i doom-metalowy kawałek "Crematory", Tears of time.