Igor Janke: Pan stawia poprzeczkę niezwykle wysoko, gdy chodzi o definicję inteligencji. Nie wystarczy tytuł profesorski, trzeba jeszcze odwoływać się do właściwej tradycji, a najlepiej jeszcze nie krytykować pańskiego rządu. Jak wobec tego
chce pan trafić do polskich elit intelektualnych, z których część dziedziczy ten tradycyjny etos z pańskiej definicji, a część nie?
Jarosław Kaczyński: Można być krytycznym wobec tego rządu, ale zachowywać takie elementy, o których jeszcze nie mówiliśmy - stosunek do prawdy, pewien poziom krytycyzmu, samodzielność myślenia, niebranie sytuacji medialnej za sytuację faktyczną.
(...)
Wisława Szymborska jest podobno diamentem w koronie Aleksandra Kwaśniewskiego.
Pozostawię to ze względu na dorobek poetycki i szacowny wiek pani Szymborskiej bez komentarza.
A jakie diamenty ma w swej koronie Prawo i Sprawiedliwość?
Sądzę, że gdyby Zbigniew Herbert żył, to byłby takim diamentem w naszej koronie, choć zapewne w inny sposób, pewnie bardziej zdystansowany.
A spośród żyjących? Może pan wskazać kilka dużych nazwisk, które można kojarzyć z PiS albo tym kierunkiem myślenia?
Hm (chwila ciszy)... myślę, że Wojciech Kilar, Ryszard Legutko, Zdzisław Krasnodębski. Spośród pisarzy Marek Nowakowski. Nie mam tendencji do uprawiania w ten sposób polityki, do zbierania wielkich nazwisk wokół siebie... I jeszcze zapewne Jarosław Marek Rymkiewicz. To nazwisko na miarę Herberta i Różewicza.
Może to jest problem, że ma pan teraz kłopot z przywołaniem nazwisk?
Musimy wrócić do początków Porozumienia Centrum. Myśmy wtedy odrzucili świadomie pewien sposób uprawiania polityki, socjotechniki stosowanej przez naszych przeciwników. Zakładaliśmy, że trzeba rozdzielić funkcje. W kraju, w którym można zdobywać legitymację demokratyczną, uprawiajmy politykę w oparciu o tę legitymację, a nie o coś innego. No i kręgi opiniotwórcze były wówczas skupione wokół Tadeusza Mazowieckiego. Siłą rzeczy musieliśmy działać w próżni, bo niewiele ludzi z nami sympatyzowało.
------------
całość:
[
www.rzeczpospolita.pl]