Na zachete. O podrozy sluzbowej na wschod i nie tylko.
"...Kolacja. Oni nas przepytują: no jak tam, chłopaki, w Polsze, bardzo się czujecie zagrożeni, siedząc w KC? Jest alkohol, dużo alkoholu, ja prawie nie piję, bo nie lubię, i gdzieś grubo północy pozwoliłem sobie na żart. Wykorzystując mój status, że byłem alpinistą, ratownikiem, pisarzem, człowiekiem z zewnątrz, nie z aparatu. Często grałem tym statusem. Nie mam się czego bać - zaśmiałem się - ja przecież jestem alpinist, skałałaz, gornoj spasatiel i trzymam u siebie w biurku plecak, a w plecaku linę alpinistyczną, więc jak będzie szturm na KC, to przywiązuję wieriowkę do kaloryfera i fru - zjeżdżam z czwartego piętra. Nikt się nie zaśmiał. Ani z mojej, ani z ich strony. Grobowe milczenie.
Spotkanie z kimś ważnym od kinematografii. Mówi: "Nie bój się, Michał, nie zostawimy twojej żony i córeczek bez opieki". Kasia miała dziewięć lat, Dominisia cztery. Zadrżałem.
Skąd wiedział?
Był, skurczybyk, przygotowany. Oni wszyscy, zauważyłem, mieli nasze życiorysy i sytuację rodzinną dokładnie przestudiowane. Co ty mówisz! A on: "Ściągniemy je tutaj w razie czego, no, wiesz, nie będzie problemu".
W razie czego?
W razie zawieruchy, jeśli my nie zdążymy wrócić. Nie - powiedziałem - dziękuję, nie, błagam.
Straszył?
Była to prawdopodobnie jakaś forma preparowania nas. Forma skuteczna. Poczułem całą grozę wynikającą z zamknięcia i oddzielenia od rodziny i może to śmieszne, ale pomyślałem wtedy, że za bezdurno, bo przez fakt podjęcia pracy w KC, mogę powielić jakiś fragment z polskiej przeszłości. I fizycznie, po prostu fizycznie nie będę miał szans powrotu.
Jak komuniści w 1937 roku?
No właśnie.
Tylko oni do partii wstąpili z fanatycznej wiary, a ty?
A ja bardzo w socjalizm realny chciałem uwierzyć. Mam ci wytłumaczyć dlaczego?
Ważne?
Więc brutalnie. Z pomocą starych PPS-owców próbowałem zaczadzić się "humanizmem socjalistycznym" po to, żeby otrzymać paszport na wyprawę alpinistyczną do Francji, bo już raz mi nie dano "z uwagi na ważny interes państwowy" i poinformowano o tym na chwilę przed wyjazdem, na dworcu.
Więc dalej Moskwa..."