A mi sie kiedys taka historia zdazyla na dworcu w Krakowie. Bardzo dawno temu, pojechalismy z kolegami na impreze do Krakowa. Kupilismy w Peweksie, taki sklep gdzie za bony dolarowe mozna bylo kupic czekolade i polska wodke, Wyborowa. 0.75 kosztowalo 99 centow! Kolega wsadzil flaszke w wewnetrzna kieszen marynarki. Mysmy mu powiedzieli zeby uwazal bo jak sie schyli to wyleci i sie stlucze. A on na to ze przesadzamy. Oddalismy bagaze do przechowalni ale za nim je oddalismy to sprawdzilismy aby w nich nie bylo nic cennego bo jak wiadomo obsluga przechowalni systematycznie pladrowala bagaze podroznych. Tomek sie schylil. Flaszka benc o podloge. Zbila sie. My podkurwieni. Bladzi ze wscieklosci. A menelki malo nie dostaly zawalu. Jeden wkoncu rzekl: "a moze by tak szmatke namoczyc i wycisnac co sie da?" . To On uratowal zycie Tomasza!
Ostatni rza jak bylem na dworcu w Krakowie (4 lata temu) to w poczekalni, pijana kobieta oddala mocz siedzac na lawce, patrzac sie w moje oczy.
Na Dworcu Centralnym w W-wie, kolezanka mnie ponaglala abysmy szybciej szli bo wtedy narkomani prosili o zapomoge straszac strzykawka. Dworce w Polsce sa zaiste urokliwe.