Manu Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Ale sie oplacilo. Wydalona przeze mnie w krzaki
> fioletowo brazowa maz jeszcze dlugo dymila z glebi
> polmetrowego wypalonego w sciolce leju.
> Gdybym nie wytrzymal to bym mial do wyrzucenia
> uprzaz, ubranie, buty, skarpetki, spory kawal liny
> i pamiatkowa torbe z ikei.
Cóz za piękna i lekka w swym wyrazie felakistyczna opowieść, choć i pouczająca.
Ja również słyszałem doś zabawną historię o miłej zabawie w berka na plaży w chłodny dzień, jednemu z uczestników przyszła ogromna potrzeba na wypróznienie, a że inni pomyśleli że gość zachęca do gonitwy po wydmach ruszyli za nim i jak się łatwo domyślić gość nie wiele myśląc w nogi bo nie będzie srał na widoku, gdzieś tam dobiegł, a że słyszy głosy nadbiegające więc czym prędzej ściąga pory i próbuje sprawę szybko załatwić, a tu dość silne wiatrzycho bo to jesienią było i gość w prochowcu był i nieszczęśnik pod wiatr się ustawił co spowodowało zawinięcie płaszczyka i nawalenie pięknej kupy na poły owego prochowca i gdy grupa dobiegła miała spory ubaw, gorzej z gościem było.