Jest tak, jak piszesz. Świętojebliwcy będą z radościa popierdalać Serduszkiem, mając obok Kurtykówkę. I nie widzą w tym nic zdrożnego.
Ja oczywiście rozumiem podejście, które definiuje zakaz łapania się tego, co mamy pod ręką, za coś nie do przyjęcia. No bo uczciwie trzeba powiedzieć, że jest równica między ogranicznikiem tego typu, a blisko biegnącymi, ale niezależnymi liniami. Tak, kurwa, to co innego, nikt tego nie neguje.
Różnica jest jednak tylko ilościowa, a nie jakościowa. Komuś się taka wspinaczka nie podoba - proszę bardzo. Niech jednak nie pierdoli wszem i wobec, że dzieje się jakaś patologia. Do chuja, skała pozostaje taka, jak była. Nikt realnie na tym nie cierpi.
Uważam, że warunek sensowności ANONSOWANIA drogi z ogranicznikami (naturalnymi) powinien zawierać to, żeby w paru zaledwie słowach można było czytelnie ów ogranicznik opisać. Żeby nie było tak, że bez tubylca ani rusz. Inaczej droga, czy kombinacja nie ma waloru obiektywnego.