Nie wiem jak w skyeurope bo nie latałem, ale wydaje się, że Twoje pytanie jest dobrze postawione. Małe linie lotnicze mogą nie być zbyt liberalne bo to dodatkowa kasa, ale z dtugiej strony powinny dbać o klienta.
Mogę natomiast opowiedzieć o dużych przewoźnikach, bo z nimi miałem wiele doświadczeń. Udało się "przemycić" wielokrotnie znaczne nadbagaże w "British'u", i 'Locie". Robiłem kompaktowego "podręcznego"; raz miał nawet 45 kg i zawierał m.in. 2 dziabki, z których się wytłumaczyłem. Na "Hymanie" niestety dobrze widać wszystkie karabole, friendy i całe żelastwo. Natomiast wywlekali mi za każdym razem noże i scyzoryki do depozytu. Przed jednym z lotów udało mi się ugadać z laską z "tranzytów" (gdzie trzymali rozmaitych uchodźców) i przewlokłem "supersaka" ok. 80 kg ( wór 120 litrów, który przy przekraczaniu granicy ruskiej zawsze wzbudzał niepokój "sowietów" - zawsze pytali, kogo tam przewożę, a później kazali rozpakowywać ; ok. 1/2 godz.). Miałem z tym sporo innych przygód. Najpierw celnik w Warszawie chciał go jedną ręką zdjąć z taśmy po "Hymanie" i mało sobie nie urwał łapy w nadgarstku. Na szczęście był zbyt "dumny", żeby okazać porażkę i pozwolił sobie pomóc. Póżniej tragaże nie mogli go zdjąć z luku bagażowego i zrzucili go na płytę lotniska. Na Heatrhow zbierałem z taśmy szpej i konserwy luzem jeżdżące między walizkami. Stelaż wora był połamany a rogi lekko przetarte. Ale całość dojechała do celu, bo przezornie zabrałem ze sobą sporo srebrnej taśmy klejącej.
Każdy kilogram to, zależnie od przewoźnika od 1 do 4 dolców, więc warto upchnąć co się da ciężkiego. Nie polecam, ale jak będziesz zdesperowany, to możesz zastosować manewr "ubrania się" w linę. Trzeba się nią ściśle opasać i okleić plastrem. Kiedyś przemyciliśmy tak linę ze Słowacji. Koledzy, którzy wybrali wariant z upapraniem "lana" w błocie, nie przekonali celników i musielli zapłacić cło. Później w WC się rozwiniesz i ze zwiniętym na ramieniu wyjdziesz na docelowym.
..... pamiętaj: "gleba" nie wybacza....