Czyli nie ludzie lecz przedmioty Cię tak wkurzyły: dres=odzież, fura=samochód, komóra=telefon przenośny, drugs=leki. A może ich właściciele? Takich, którzy dysponują powyższym zestawem jest naprawdę niewielu. Można by dokonać symulacji np. takiej : posiadacz =p, dres = d, komóra =k, fura=f, drugs=n. A zatem:
p1 -- d+k bez f i n - dresiarz marny, możliwe, że złodziej komórek ok. 1 na 10.000 mieszk.
p2 -- f+k bez d i n - przeciętny mieszkaniec dużego miasta = ok. 70 % populacji Warszawy
p3 -- d+k+f+n - kompletne wyposażenie - prawdopodobnie dealer narkotykowy - również ststystycznie rzadki;
te i pozostałe kombinacje wskazują, że tak naprawdę, trzeba mieć pecha, żeby natknąć się na takich gości. Ja znam takie przypadki lecz jestem pewien, że podobne mogą się zdarzyć również w Londynie, Dusseldorfie, Moskwie i Łowiczu. Nie jest to zjawisko charakterystyczne wyłącznie dla Warszawy. Co więcej, przeciętny Warszawiak, jeśli zostanie zidentyfikowany poza granicami administracyjnymi miasta może mieć naprawdę niemiłe przeżycia. Zawsze mam duże trudności, żeby wyjaśnić, że Yanki to nie Warszawa. Ale jak już się wybronię, to wszyscy stają się natychmiast bardzo przyjaźni. Dlatego tak mi żal mieszkańców stolicy.
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców miast i wsi
Banaś
..... pamiętaj: "gleba" nie wybacza....