Kiedyś przez Micrego pół nocy po krzakach w Moku ganialiśmy i w rezultacie jakić nisko_komfortowy nocleg się odbył w chatce Długosza. To było wtedy jak Kobra zrobił próbę pierwszego zjazdu na deskorolce ze schrony do Włosiennicy. Od połowy w dół i dalej do Zakopca przemieszczał się już pod śmigłem. Zamiast Kobry stworzyliśmy zespól z Tomkiem S. Takim kolesiem Leszka_M z klasy. Lechu miał przez niego mnóstwo kłopotów w szkole ( np. długopis w poprzek jamy ustnej - na pweno pamięta o co chodzi). Jak Tomek zaczęł ćwiczyć miny w czasie rozbijania obozowiska w gastronomii, to Mikry nie wytrzymał i nic nie mogło go powstrzymać od śmiechu. Te baby z knajpy myślały, że z nich się tak śmieje i wezwały WOPy. A że wojna była i Wopy z kałaszami gotowymi do strzału ganiali, tośmy musieli jak Mjr. Hubal do lasu wyrywać. Ale Mikry to wtedy jeszcze przed małą maturą był....