Wracając jeszcze do sprawy bulderingu pragnąłbym nadmienić, że definicja tegoż i stopnie są niespójne i niesprawiedliwe. Zostawiając już na boku problematyczność autonomii bulderingu chciałem zwrócić uwagę, że intuicyjnie bulderem jest coś, co oferuje takie trudności, że zrobienie tego z liną byłoby niemożliwe. Oczywiście pomijam buldery dla nas łatwe. I teraz bierzemy początkującego, który robi z dołęm IV+. V+ jest dla niego trudnościami ekstremalnymi, których z liną nie robi. Ale spinając się zrobi takie ruchy na głazie. Właśnie - wg. skal cos takiego nie jest bulderem. A w każdym razie w skali jest to nieujęte. Pytanie: dlaczego? Odpowiedź jest dość jasna: jest to element nachalnej kampanii bulderowców. Chcą oni, by ich "dyscyplina" kojarzyła się z ekstremem. Powiedzenie, że ruchy za "V" to też bulder godzi w ich nadęte ego.
Panowie, to nie tak! Dla kogoś, kto był połamany i III to może być bulder. Zejdzcie trochę na ziemię i przewartościujcie swoje wartości, bo na razie są one jakby z księżyca wzięte.
Czekam... na złośliwości, ciągle wierząc jednak, że warto rozmawiać.
Pozdrawiam,
Czarek