Pomijając nawet zabawne uwagi TomaszaKa dorzucę garść informacji.
Łańcuchówki robiło się na Hali od zawsze. Te wczesno Betlejemkowe
były dość banalne ale zawsze wydłużały dzień wspinaczkowy i dodawały
wyciągów. Za dyrektoriatu Słamy łańcuchówki realizowane przez zespoły
kursowe nabrały większego ciężaru gatunkowego. Łączono południowy
filar Koziego Wierchu z jakąś drogą na Zamarłej, chodzono Staszla
w połączeniu z Leporowskim, ba istniał nawet pomysł łączenia jednego
dnia drogi Stanisławskiego na Kościelcu z Kominem Drege`a na Granatach.
Kiedy nastała moda na wspinaczki nocą jedynym wyborem było robienie
po zmroku tylko dróg robionych przez dany zespół za dnia. Nie każde
przejście nocne kończyło się dodaniem jakiejś drogi za widoku. Niektórzy
instruktorzy preferowali zrobienie namiastki biwaku i przesiadywali w terenie
aż do brzasku.
W$