jacoos Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Rozmawiałem z Biedruniem; upoważnił mnie do
> napisania kilku zdań.
> Anegdota z kaskiem jest prawdziwa, ale nie jedyna
> i w rozmowie co chwilę pękałem ze śmiechu. Mariusz
> (tak jak przypuszczałem) obiecał wszystko opisać z
> detalami, ZANIM pójdzie na kolejną solówkę.
> Ma uszkodzoną (złamana, ale bez przemieszczenia)
> łopatkę, kręgosłup (niegroźnie), nogę (dość mocno
> zgruchotana kość piszczelowa, więc zyska co
> najmniej śruby tytanowe) i trochę poobijaną głowę.
> Zapomniałem zapytać która łopatka i która noga.
> Wewnątrz w porządku. Jutro ma operację, więc
> trzymajmy kciuki. Nie wiadomo o której, bo śmigło
> wciąż lata i cięższe przypadki wchodzą na stół bez
> kolejki, co jest dobrą wiadomością (dla Biedrunia,
> nie tych uprzywilejowanych biedaków).
> Generalnie ma radosny głos i cieszy się z
> "cudownego" ocalenia, choć jak się domyślacie, w
> jego interpretacji ocalenie było nie tyle cudowne,
> co zaplanowane.
> Włodek.
Studnia, do której wpadł Mariusz ma ok. 60 metrów głębokości a zatrzymał się na zaklinowanych kamieniach po 7-9 metrach. Także na pewno możemy mówić o cudownym ocaleniu. Po godzinie, usłyszał głosy na półkach i nakierował, na szczęście doświadczonego wspinacza, który do niego zjechał i udzielił mu pierwszej pomocy i wezwał Topr, który przybył po kolejnej godzinie.