Rozmawiałem z Biedruniem; upoważnił mnie do napisania kilku zdań.
Anegdota z kaskiem jest prawdziwa, ale nie jedyna i w rozmowie co chwilę pękałem ze śmiechu. Mariusz (tak jak przypuszczałem) obiecał wszystko opisać z detalami, ZANIM pójdzie na kolejną solówkę.
Ma uszkodzoną (złamana, ale bez przemieszczenia) łopatkę, kręgosłup (niegroźnie), nogę (dość mocno zgruchotana kość piszczelowa, więc zyska co najmniej śruby tytanowe) i trochę poobijaną głowę. Zapomniałem zapytać która łopatka i która noga. Wewnątrz w porządku. Jutro ma operację, więc trzymajmy kciuki. Nie wiadomo o której, bo śmigło wciąż lata i cięższe przypadki wchodzą na stół bez kolejki, co jest dobrą wiadomością (dla Biedrunia, nie tych uprzywilejowanych biedaków).
Generalnie ma radosny głos i cieszy się z "cudownego" ocalenia, choć jak się domyślacie, w jego interpretacji ocalenie było nie tyle cudowne, co zaplanowane.
Włodek.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2024-07-10 20:28 przez jacoos.