Po prostu nie mogę przestać o tym myśleć...
Dla mnie wyczyn Josefa to jakieś epokowe wydarzenie.
Pierwszy raz słyszę o tym, żeby ktoś odhaczając drogę wziął pod uwagę kwestię asekuracji poprzedników, którzy wytyczyli ją hakowo stawiając ją jako część trudności. Takie podejście zawsze wydawało mi się w zasadzie jedynym czystym odhaczeniem, ale myślałem, że to tylko moje fanaberie, a tu proszę - ktoś potrafi się zbuntować przeciw zalewowi spitów i pokazać styl i wielką klasę.
Ogromny szacunek i podziw dla wielkiego Josefa Kristoffy i jego zmagań oraz wierności zasadom i surowym rygorom stylu.
Jozef powinien mieć podłączenie do Wielkiej Tuby, żeby mieć wpływ na kształtowanie wspinania w przyszłości, no ale to takie sobie marzenie ściętej głowy. Tymczasem cieszę się, że ktoś idzie pod prąd, choć to może jest właśnie odwrotnie - podąża razem z naturalnym nurtem.
Jeszcze raz podziw i gratulacje, no i radość, że to w Tatrach.
[https://www.facebook.com/MarekRaganowicz/]