Jest pewien problem z postulowanymi rozwiązaniami. TOPR dostaje część wpływów z biletów do TPN. Ograniczenie ruchu turystycznego w basenie Morskiego Oka może istotnie obniżyć wpływy dla ratowników. Nie ukrywam, że jest to pewien problem, ale nie nierozwiązywalny. Oto moje przemyślenia, do dyskusji:
1. Mniej turystów - mniej akcji, zatem mniej kosztów. Nie wiem (to trzeba by oszacować za pomocą profesjonalnej instytucji badawczej), na ile to zrównoważy budżet, ale na pewno jakoś tak.
2. Warto rozważyć wprowadzenie Karty Turysty Wysokogórskiego wydawanej przez PZA. Uprawniałaby ona do wejść szczytowych w Tatrach Wysokich na Rysy, Przełęcz pod Chłopkiem i Orlą Perć. Turysta musiałby zdać egzaminy w PZA, a licencja byłaby odnawiana coroczną wpłatą na rzecz TOPR.
3. Karta Turysty Wysokogórskiego Plus - na wszystkie drogi o trudnościach do 0+, ew. I. Takie drogi musiałyby być oznaczone, żeby nie powstał bałagan w górach. Dyskretne logo PZA - bo to ekiperzy Naszych Skał jako najbardziej doświadczeni winni sie tym zająć - skutecznie wskazywałoby ambitnym turystom szlaki. Opłata za Kartę + również zasilałaby TOPR (i oczywiście też PZA).
Liczba wydawanych kart turystycznych obu rodzajów byłaby oczywiście limitowana na podstawie badań dotyczących śladu węglowego. Swoją drogą, są naukowcy, którzy swoim dorobkiem gwarantowaliby rzetelność takich analiz, np. dr Miłosz Jodłowski (Zakład Geografii Turystyki i Ekologii AWF w Krakowie).
4. Z uwagi na cel tych działań (walka ze śladem węglowym), można się zawsze starać o wsparcie np. Komisji Europejskiej. Dziś może to być trudne, ale nie niemożliwe. Poza tym myślmy strategicznie, a nie wąsko.
Nie ulega wątpliwości, że TOPR z uwagi na zasługi i historię nie może stać się ofiarą działań w obronie Tatr. Byłoby to niesprawiedliwe i chore.
Bolek Pietrzyk, wspinacze są zawsze z wami! Cześć!