Doczekał sie to prawda, ale też zasługi miał niewąskie. Pierwszy przeleciał na biegunem północnym (choć tu są wątpliwości) i południowym, przetarł szlak lotniczy na biegun południowy i pewnie dzieki temu powstała tam stacja obecnie zwana Amundsen - Scott, był też dowódcą dwoch wielkich wypraw, które wytarły trochę białych plam na mapach Antarktyki itd. A, że korzystano z jego usług? Chyba nie było w tamtych czasach bardziej doświadczonego polarnika amerykańskiego.
Natomiast niezrozumiałe wydają się jego rewelacje o spotkaniu obcych (są filmiki jak mówi o tym wprost) tak jak niewiarygodny jest jego domniemany dziennik również krążący w necie. Faktem też jest, że wylądował w psychiatryku. Czytałem kiedyś, ze miał załamanie nerwowe a kosmitów wytrzasnął na potrzeby promocji swojej książki a klepał wtedy biedę. Jak było? Trudno powiedzieć. Nie mam pod ręką w tej chwili ale w amerykańskim wydawnictwie: „Antarktyda biały kontynent” podawane są wprost informacje o jego wątpliwej kondycji psychicznej niemniej bardziej mnie kręcą historie jego lotów i fakt, że przed lotem konsultował się z pierwszym na świecie pilotem polarnym Janem Nagórskim, ale to już inna historia.