Edgar Nevermore Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> PS.
> Doprecyzujmy. Wojtek uważa wspinanie za sztukę.
> Istota sztuki jest oryginalność.Istotą wspinania
> tak samo-tyle ze jest to innowacyjność.
> Jaki jest hamulec tego?.... Jak nazywa się "kamień
> młyński" który to hamuje/próbuje zatopić od czasów
> Kurtyki?.
> To PZA właśnie!
> Cała historia PZA streszczała się/streszcza nadal
> się do tego jak zabić innowacyjność we wspinaniu,
> jak spętać jednostki wykazujace się
> oryginalnością. . Jak je zdyskredytować.....vide
> casus Mackiewicza.
> Dopóki istnieć będzie PZA(jako model organizacyjny
> streszczający się do "grup trzymających władze",
> poniekąd kopiujący "model" polityki w Polsce)
> polskie wspinanie nigdy nie wskoczy nie tylko na
> "pudło" sportu. Nie uzyska jakości w żadnej
> dyscyplinie alpinizmu
Ciekawe sprawy...
Porównanie, czy też uznanie wspinania za sztukę, to na pewno temat na dłuższą dyskusję. Osobiście mam spore wątpliwości i wydaje mi się, że trudno byłoby obronić takie twierdzenie. Widzę też różnicę między oryginalnością, a innowacyjnością, bo pierwsze jest bardziej "artystyczne", a drugie biznesowo-techniczne. Tu byłbym za "oryginalnością".
Co do końcowego wniosku o demonicznej roli PZA, to widzę pewna szczelinę w toku rozumowania. Skoro siłą wspinania jest oryginalność, to PZA zabija tylko te jednostki, które być może nie mają dostatecznego zasobu tejże cechy. Zresztą nigdy nie słyszałem o żadnej "ofierze" PZA, której niezwykły talent wspinaczkowy poległby pod zabójczym rażeniem ciemnej mocy Związku. Generalnie zdaje się, że grono krytyków PZA jako instytucji w polskim wspinaniu można podzielić na dwie grupy - tych, którzy mówią, że PZA daje tym innym i tych, tych którzy twierdzą, że za mało daje tym, którym daje. Czy Związek może zabić siłę i kreatywność wspinaczy? Nie!, popatrzmy na inne kraje i środowiska. Czy np. jakaś belgijska PZA daje kasę tym wszystkim, którzy zasilają z tego małego kraju grono najbardziej oryginalnych wspinaczy naszych czasów? Nie słyszałem o tym. Za to widzę, że w wielu przypadkach za wybitnymi sukcesami nie stoją pieniądze od sponsorów i "PZA", tylko zgoda na życie w vanie, podjadanie resztek ze stolików z yosemickiej cafeterii, czy kiblowanie w skałach i pobieranie zasiłku dla bezrobotnych... Nie wydaje mi się, że to PZA "wrzuca" na pudło jakiekolwiek wspinanie. Na pudle stają ci, którzy robią drogi, bez względu na jakiekolwiek demoniczne pezety.
[https://www.facebook.com/MarekRaganowicz/]