Frekwencja chyba była wypadkową wymuszonej sytuacją formuły oraz terminu imprezy. W lutym połowa drytoolowców siedzi w górach, a druga połowa już myśli o ciepłej skałce. Wydaje mi się że lepszym terminem byłby listopad i grudzień, kiedy ludzie najwięcej ludzi trenuje pod zimę i raczej nie ma nic lepszego do roboty. Niemniej szacunek dla organizatorów, że udało im się zorganizować cokolwiek w zastanej sytuacji oraz dla zawodników, że w ogóle chciało im się jeździć po tych podłych miejscówkach. Dzięki za fajnie opracowane topo