Oczywiście, sytuacja jest trochę skomplikowana, bo uwagi krytyczne pochodzą od ludzi, którzy mają autentyczne i historyczne osiągnięcia w zimowym himalaizmie (Urubko - Makalu, GII, Bielecki - GI, BP). Nie da się więc ich tak po prostu zbyć. Z drugiej strony, inni wielcy w tej dyscyplinie (Wielicki, Gajewski), chwalą osiągnięcie Szerpów i dość jednoznacznie dystansują się od opinii Urubki i Bieleckiego. Podziały w środowisku mamy zatem "jak w banku". Urubko dolał zresztą oliwy do ognia, bardzo negatywnie oceniając polską wyprawę w 2018 r., i twierdząc, ze był na niej "poniżany", a jedynymi wartościowymi ludźmi byli Bielecki, Kaczkan, Fronia i Bedrejczuk (co jest o tyle zabawne, że akurat ci trzej ostatni, z całym dla nich szacunkiem, nie są jakimiś wybitnymi himalaistami zimowymi).
Na tle środowiskowych wojenek, tym większym blaskiem świeci gwiazda pierwszych zimowych zdobywców K2. Bez żadnych podziałów i konfliktów, wzięli się pod ręce i z hymnem nepalskim na ustach "dokonali niemożliwego".
Wyobrażacie sonie, że Urubko z Bieleckim 10 m przed wierzchołkiem K2 chwytają się pod ręce i z Mazurkiem Dąbrowskiego wchodzą na pik? Ale by były jaja.