WARTO PRZYPOMNIEĆ - 56 lat temu...
Urodziłem się 5.X .1964 roku ... Ale nie o tym ,chcę napisać . Jeden z moich niezawodnych towarzyszy skałkowych wypadów ( zawsze ma czas :) Janusz Lisowski skończył 85 lat . Aktywnie uczestniczy w najróżniejszych spotkaniach wspinaczkowych weteranów . Oprócz wspinania , dużo pływa i jeździ na nartach - jeśli w sezonie nie jest na deskach powyżej 25 dni - uważa go za nieudany .
Janusz był na pogrzebie Krysi Lipczyńskiej , znali się - było to dla niego traumatyczne przeżycie .
Trauma ta ma drugie dno . " Chłopcy " żegnali koleżankę z fasonem - prawie wszyscy byli z czekanami .
Janusz nie opowiadał co tymi czekanami robili - nie dopytałem . Ale ... jeden z uczestników pożegnania
( który ?chciałbym to wiedzieć) za bardzo się wczuł w rolę ... i rzucił hasło położenia czekana na trumnie.
Natychmiast nastąpiła realizacja - wyrwał Januszkowi jego ( klubowy ?) czekan i położył na skrzynce .
Cóż.. chwila była podniosła , i nie stosowne byłyby jakieś protesty . I tak Januszkowy czekan jest razem z Krystyną Lipczyńską na wieki . Gdzie tu trauma ? Jeśli ktoś nie zaczął się wspinać 5 lat temu, tylko ma za sobą parę dyszek wspinania - ten rozumie . Gdy zaczynałem w latach 80 -ch , dobra dziaba , była wielokroć więcej warta niż wydanie dzisiaj 1,5 klocka - a pan kurier przynosi Ci w zębach pod drzwi . W roku 1964 roku, chyba była warta ( tout proportion itd.)tyle co rycerski miecz w średniowieczu za który można było kupić dziesięć krów . Taka historyjka - dobrze ją zapamiętałem . pozdrawiam Grzegorz Nitka