Ludzie lgną do wspinania, bo wspinania jest fajne. Chyba że uważasz inaczej. Recenzowanie cudzych intencji trąci niezłą bufonadą. Oczywiście Ty jesteś tym oświeconym, wcale nie elitarystą, który będzie wydawał innym certyfikaty samopoznania i poszukiwania wyzwań albo kontemplowania natury zgodnie z normą? Myślę, że nawet miłośnicy grillowania z podkładem muzycznym w tle chcą kontaktu z przyrodą, tylko zostawiają jej nieco mniej przestrzeni. Podobnie każdy, kto przywiązuje się do liny, dowiaduje się czegoś o sobie. Barbarzyńcami byli skałojebi wobec taternickich „dziadków”. Może teraz nadciąga kolejna fala? Wezmą coś z tego, co było, ale przyniosą też to, co ich własne i nic na to nie poradzisz.
Narzekasz na komercjalizację? Przypominam, że to jeden z piewców czystości stylu w Dolinie i poza nią był jednocześnie twarzą Gillette. Ten sam gość najpierw importował, a potem produkował własne buty wspinaczkowe. Nie sądzę, żeby z myślą o tym, żeby sprzedać jak najmniej.
Nic tu nie jest takie proste, jakby można było sobie życzyć. Tym bardziej, że mechanizm rozwoju rynku i rozwoju wspinania opierają się na tym samym – konkurencji i zachłanności. Pierwsi z brzegu - Whymper, Messner, Korczak, Kurtyka. To wszystko ludzie, którzy się porównywali i chcieli mieć więcej, niż mieli inni. W międzyczasie zmieniły się po prostu metody i środki wyrazu.
Co do bycia rżniętym – nie jestem specjalistą, ale na pewno są jakieś specyfiki, które zmniejszają dyskomfort. Prawdopodobnie także doustne.
Pozdrawiam