Re: Garść uwag z mojej strony

05 maj 2020 - 01:41:30
Rosenkranz Napisał(a):
-------------------------------------------------------
Hej,

tak przypuszczałem, że podziękujesz w sposób ogólny za całość. Milcząco ustosunkujesz się do wszystkich źródeł i podanych szczegółów, bo i po co inaczej (zakładałem, że pasjonat się z ich podania ucieszy i werbalnie wyrazi swoją radość – tu się akurat pomyliłem :-)). Następnie ponownie przeanalizujesz pierwszą wypowiedź i będziesz pytał, aż coś znajdziesz.


>Moją intencją było jedynie prośba o źródła, bo niektóre z podanych przez Ciebie informacji są dla mnie całkowicie nowe.

Dla odbiorcy nie wyglądało to na prośbę. Prośby formułuje się inaczej. To były utrzymane w mentorskim tonie połajania skoncentrowane na pouczaniu mnie o czym powinienem pamiętać jeżeli w ogóle chcę się wypowiadać, przetykane stwierdzeniami o ściemie i tym, co Cię zbulwersowało. Daleko temu do formuły prośby. Ale zostawmy to. To już nie ważne i za nami.


>Bardziej idzie o warsztat.

Idzie dalej, czy szło o warsztat? Bo jeśli „idzie” dalej o to, oznaczało by, że podziękowanie podziękowaniem, ale cała wczorajsza wypowiedź wciąż nie została zaakceptowana i temat warsztatu pozostaje otwarty.


> Nie był to atak czteroosobowego zespołu a dwóch dwuosobowych wspinających się niezależnie. I tak na marginesie – niezbyt się (prywatnie) lubiących. Reiner i Angerer mieli wyprawę sfinansowaną przez nazistów i mieszkali wygodnie w hotelu Kleine Scheidegg, w którym pobyt opłaciła im partia. Skąd ta informacja? Aparat propagandowy NSDAP interesował się próbami zdobycia pln.sciany Eigeru, to rzecz powszechnie znana. (…) co miało być triumfem niemieckiego ducha, o tyle groteskowym, że 2 ze zdobywców, o ile się nie mylę, było Austriakami (Harrer i Kasparek). Powątpiewam jednak (choć nie mam żadnych dowodów), że partia opłacała pobyty w luksusowych hotelach.

To pytanie mnie trochę zakłopotało. Niekoniecznie dlatego, że nie potrafię na nie odpowiedzieć. Bardziej dlatego, że ktokolwiek może „zwalniać” Austriaków z poczucia przynależności do Rzeszy, jak również z bycia nazistą.
Ci ostatni nie postrzegali Austrii jako osobnego narodu. Gdyby tak było, jak wytłumaczyliby Anschluss z marca 1938? Jestem umocowany zainteresowaniami w zupełnie innej części świata, ale nawet ja mam świadomość, że przecież znaczna część polityki nazistów opierała się na wyszukiwaniu niemieckości w innych narodach (patrz np. szeroko zakrojony program związany z volksdeutschami, ale przecież nie tylko to). Dla nazistów Austriacy też byli Niemcami. Część Austriaków zresztą z kolei sama z siebie czuła się Niemcami. M.in. większość z interesujących nas bohaterów, jeśli nie właściwie wszyscy.
W ocenie nie obowiązywały kryteria granic w ramach których żyły poszczególne narody, tylko ten sam język, kultura, mentalność i wszystkie inne KRYTERIA RASOWE z celującą w 10-tkę aryjskością Austriaków na czele. Dla nazistów to, co teraz dla Ciebie jest groteskowe, stanowiło podstawę ich ideologii.
Nie zawsze jest zasadna ocena sytuacji z perspektywy realiów przyjmowanych 80-90 lat później. W tym przypadku lepiej spróbować optyki z płaszczyzny norm wyznaczających standardy w latach 30. Inaczej dojdzie się do fałszywych wniosków.
Z tych samych powodów, które zasygnalizowałem - niemieccy Romowie, niemieccy Żydzi, czy niemieccy homoseksualiści nie byli uważani przez nazistów za Niemców. Stąd najpierw proces ich sterylizacji a później wytępienia. Mieli zniknąć. Miało ich nie być.
Podczas zdobywania Nordwand w latach 30. obowiązywały, przynajmniej ze strony Niemców i Austriaków całkowicie inne normy, niż te, wg których oceniamy sytuację obecnie.
Znowu się rozpisałem zamiast zarabiać na życie, ale posłużę się na koniec przykładem za który, mam nadzieję, nie zostanę opacznie zaszufladkowany jako rasista. Obecnie używanie zwrotu nigger – czarnuch, spotyka się z powszechną krytyką jeśli wręcz nie z natychmiastowym potępieniem. Ale tak jest obecnie. Zajmuję się lądowymi aspektami wojny w Azji i na Pacyfiku. Siłą rzeczy mam więc zgromadzone tony materiałów publikowanych wówczas na świecie. W szczęśliwie przeze mnie posiadanym, znanym, rozprowadzanym po całych Stanach roczniku (stanowiącym swoisty almanach wiedzy o kraju, corocznie aktualizowany) F. E. Compton & Company z 1943, zawierającym mnóstwo statystyk i wykresów obrazujących ludność, rasę, wiek, wykształcenie itd. – co i róż pojawia określenie – nigger. Mam też rodzaj szkolnego abecadła opracowanego dla najmłodszych uczniów w Stanach z datą wydania z roku 1951. Jest tam wydrukowane (mniej więcej, podaję treść pisząc z pamięci) następujące zdanie:
„Bądź dobry dla swojego czarnucha. Jeśli zobaczysz, że przyszedł do szkoły głodny, podziel się z nim w ostateczności swoją kanapką”.
Obecnie coś podobnego uznane by zostało (zasadnie) za skandal a autorzy podobnych zwrotów musieli by się schować w misce ryżu w Indochinach. To, co z naszej perspektywy wydaje się szopką, 80-90 lat temu dla kierujących się kryteriami rasowymi było śmiertelnie poważne.
I jeszcze jedno.
Spośród Austriaków wywodziło się wielu, najbardziej ponurych nazistów. Znaczną część obsady oficerskiej nadzorującej obozy koncentracyjnej stanowili Austriacy. Np. w słynnym z jedynej, częściowo udanej masowej ucieczki – obozie w Sobiborze, prawie cała kadra to byli Austriacy. Jasne, że po wojnie kreowano ich jako ofiary Niemców a z czasem - jako ofiary bez narodowościowych nazistów. Kaci z Sobiboru mieli nawet w swoim rodzinnym mieście po wojnie płytę pamiątkową, na której opisano ich jako… ofiary WWII (bodajże trzech oficerów z Sobiboru pochodziło z tej samej wioski). Tablicę usunięto dopiero w latach 60. Eichman był Austriakiem. W końcu sam Hitler także.
Legendarny dzięki swym wyczynom (wyprawa w Himalaje w 1939, edukacja młodego Dalajlamy i tak dalej…) oraz twórczości literackiej Heinrich Harrer też był chyba przecież Austriakiem z Karyntii a nie Niemcem. Do SA należał od 1932 lub 1933. Potem do NSDAP i także do SS (choć wątpię, aby równolegle wciąż do SA po Nocy Długich Noży). Gdzieś czytałem, przypuszczam że w jednej z wczesnych publikacji Rettnera, że to on przekazał Angererowi flagę ze swastyką, którą ten zabezpieczył w plecaku i miał umocować na szycie po udanym sforsowaniu Północnej Ściany. Ozdobił też drugą, podobną flagą namiot obu Austriaków, gdy po opuszczeniu hotelu zainstalowali się u podejścia do góry, na początku lipca 1936. Może przy okazji pandemii zdobędę się wreszcie na jakieś radykalne porządki w pokoju, co zaowocuje dotarciem do najniższych partii wydruków i może odgrzebię xero tego artykułu.

Rzuć, proszę okiem na to:
[www.journal21.ch]
ze wskazaniem na poniższy fragment:

„Im März 1938 hatte der „Anschluss“ Österreichs ans Deutsche Reich stattgefunden. Dass eine deutsche und eine österreichische Seilschaft gemeinsam die Wand bezwangen, wurde von der Nazi-Propaganda als Zeichen dafür gewertet, dass die beiden Länder zusammengehörten. Die Nazis feiern den Durchstieg enthusiastisch. Für Hitler ist der Erfolg ein Beweis für die Überlegenheit der deutschen Herrenrasse.
Karl Prusik, der Präsident des österreichischen Alpenklubs sagt: „Ein Volk, das solche Söhne hat, kann nicht untergehen.“ Anschliessend empfängt Hitler die vier Erstbesteiger in Breslau.”

To chyba pomocny fragment w Twoim zapytaniu.

Dużo na temat poglądów Reinera i Angerera pewnie powiedziałby Rettner, więc polecał bym zapoznanie się z artykułami Jego autorstwa. Wydaje się, że ja czerpałem większość wiedzy o tym wątku z tego właśnie dokładnie źródła. Przynajmniej wtedy dużo czytałem Jego prac. To także Retter był, zdaje się, pierwszym który powyciągał z kultowych przecież publikacji Heinricha Herrera nie tyle nieścisłości, co wręcz zafałszowania wynikające z nazistowskich poglądów tego ostatniego. Choć szlak przetarły mu ustalenia, bodajże z lat 80. znanego dziennikarza, także piszącego o Eigerze i fascynacji nazistów górą - Gerarda Lehnera.

Willy Angerer na przykład opuścił rodzinny Salzburg i wyemigrował z Austrii do Rzeszy po tym, gdy władze przejęli tam naziści. Był też członkiem NSDAP oraz SA
[fr.wikipedia.org]
Edi Rainer zrobił dokładnie to samo w 1934. Nawet w bardziej dramatycznych okolicznościach, bo za agitację nazistowską został aresztowany a następnie, jeśli niczego nie pokręciłem - mocno pobity przez przesłuchujących go policjantów. Skutkiem tego trafił do policyjnego szpitala. Stamtąd zwyczajnie uciekł do Niemiec, w których poprosił o azyl i obywatelstwo. Wstąpił do NSDAP. Zapisał się też do SA, które współtworzyło już od jakiegoś czasu tzw. Legion Austriacki
[pl.wikipedia.org])
Do tego ostatniego Rainer także wstąpił. Służył w nim już też zresztą i starszy Angerer. Gdy w lipcu 1936 matka Rainera otrzymała zgodę na wyjazd do syna, do Niemiec, (ojciec miał mu ciągle za złe, i ucieczkę i poglądy i z całego przedsięwzięcia abdykował) dostarczył ją, wraz z towarzyszącym mu dziennikarzem wykonującym fotografie funkcjonariusz NSDAP. Prawdopodobnie miała stanowić „dodatek” (jakkolwiek to mało fortunnie przeze mnie dobrane słowo, nie uwzględniające motywów matki, która zwyczajnie pewnie tęskniła za synem) do kronik i galerii zdjęć mających wzbogacić fetowanie zdobycia przez syna Północnej Ściany.
Ja o tym wszystkim czytałem albo w którymś z artykułów Rettnera, którego wtedy ceniłem i preferowałem, albo w wydruku z mikrofilmu z którejś z austriackich lub niemieckich gazet. Stawiałbym, że mógł to być „Salzburger Nachrichten”, z którego pochodził Rainer, a którego redakcja się interesowała i nim, i austriackimi nazistami, będąc względem narodowych socjalistów w zdecydowanej opozycji.
Proponuję abyś zapoznał się z poniższą relacją, a dokładniej z jej pierwszymi fragmentami. Rainer jest tam przedstawiony jako dość ciepła, choć prostolinijna postać, która, zdaniem piszącego dała po prostu sobą manipulować ze strony nazistów. Autorem jest, zdaje się, wnuczek przyjaciela alpinisty z lat 30., ale przed jego ucieczką do Rzeszy, niemniej warto wg mnie jego relację przeczytać. Przewijają się tam odłamki tego, co napisałem powyżej:
[studiengruppe.blogspot.com]


Tu wzmianka o tym, że wysłanie Angerera i Rainera stanowiło część planu aparatu rządowego III Rzeszy, którego zakończeniem miało być uhonorowanie ich wyczynu na zbliżających się szybko igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Ani jednego podobnego słowa pod adresem pary niemieckich alpinistów.
[www.wiredforadventure.com]

Tak naprawdę to z tych najbardziej znanych niemieckich i austriackich alpinistów z okresu 1935-1938, którzy atakowali lub w końcu zdobyli Nordwand chyba tylko jeden (poza Kurzem i Hinterstoißerem) Anderl Heckmair nie był członkiem NSDAP. Reszta do niej należała, niektórzy już od 2-3 lat, ewentualnie do SS lub SA, opcjonalnie do SA i NSDAP.
Tu chyba trochę o tym jest
[www.sueddeutsche.de]
warto przy tym zwrócić uwagę na poniższy fragment:
“Allerdings schickte man Anderl Heckmair mit der Wehrmacht an die Front, da er als "politisch unzuverlässig" galt: Er wollte kein Parteibuch”.
Zdefiniowano go jako politycznie niepewnego a za kryterium podano, iż „podziękował” przyjęcia książeczki partyjnej, co przypłacił (warto to wychwycić) skierowaniem do Wehrmachtu a następnie na front.

Dlaczego wątpisz, że naziści opłacili obu Austriakom pobyt w hotelu na czas wyprawy? W tym samym roku, podczas olimpiady w Berlinie führer publicznie, w obliczu świadków na stadionie zadeklarował uhonorowanie pierwszych zdobywców Nordwand złotymi medalami. Udet za swoje, bezowocne przecież w sumie poszukiwania prowadzone rok wcześniej nad i wokół Północnej Ściany otrzymał w nagrodę samolot. Dwa lata wcześniej dostał identyczny prezent (więc od lata 1935 miał już na własność dwa Curtissy) już tylko za samą decyzję o wstąpieniu w 1933 w szeregi NSDAP. To chyba podpowiada z jednej strony jakimi środkami dysponowała ta partia a z drugiej jak wielką wagę przywiązywano w niej do wszystkich i wszystkiego co umożliwiło by zdobycie Północnej Ściany.
O tym jakie środki byli w stanie wyłożyć na akcje związane ze zdobywaniem Eigeru niech świadczy fakt, że na pierwszy sygnał o zaczynającej się akcji ratunkowej 20 lipca wysłano z Monachium Junkersa Ju 52 używanego przez NSDAP z ośmioma niemieckimi ratownikami górskimi. Ci przybyli jednak na miejsce w chwili, gdy trzech szwajcarskich ratowników wraz z towarzyszącym im od ranka 21 lipca słynnym Arnoldem Glatthardem wracało właśnie z zakończonej tragicznie akcji. Przybyli więc o przysłowiowe pięć minut za późno.

Sympatii nazistowskich ani jakichkolwiek ich oznak nie odnotowałem natomiast w odniesieniu do obu młodych Niemców. Kurz w wieku, bodajże 21 lat zdecydował się na karierę żołnierza zawodowego
Dość podobnie było z Hinterstoißerem. Z tego, co mi się kołacze najpierw krótko pracował w banku a później, także w wieku 21 lat, tylko zdaje się, że rok po Kurzu, zdecydował się na służę w charakterze żołnierza zawodowego Wehrmachtu. Obaj służyli w słynnych Gebirgsjäger, niemieckich strzelcach alpejskich, w tej samej kompanii, nie pamiętam tylko w której jednostce (Wehrmacht nie wchodzi w obszar moich zainteresowań).
Znamienne też jest (przynajmniej dla mnie), że gdy rząd niemiecki (czytaj Partia) zaprzestały, czy raczej – w ogóle nie prowadziły (w sensie – nie finansowały) poszukiwań ciał Kurza i Hinterstoißera, dowódca pułku Gebirgsjäger z którego się urlopowali, wydał po prostu rozkaz innym dwóm alpinistom służącym, bodajże także w charakterze żołnierzy zawodowych, Hansowi Hintermeierowi i Rudolfowi Petersowi formalny rozkaz odnalezienia ciał obu kolegów. Poszukiwania opłacono z kasy pułku, nie z kasy państwowej, co także pozwala na pewne domniemania. Jak wiadomo znaleźli jedynie, miesiąc po tragedii ciało Toniego. Jeśli pamięć mnie nie zawodzi ciało Hinterstoißera, który spadł na półkę u podnóża góry znaleziono, dość symbolicznie, prawie równo rok po tragedii – dwudziestego któregoś lipca 1937. Czytałem, że w niektórych wersjach podawano, iż podczas tej feralnej lawiny kamieni spadł, gdyż nie był ponoć, w odróżnieniu od pozostałej trójki, przymocowany liną. Nie wiem czy to prawda, ale pamiętam, że czytałem też iż jego ciało, gdy je znaleziono przepasane było sporą ilością liny a jej dłuższy odcinek wydawał się być w końcówce nie tyle zerwany, co przecięty.
[de.wikipedia.org]
Tu też chyba coś o tym się sygnalizuje. Możliwe, że taka poszlaka posłużyła twórcom filmu „Nordwand” z 2008 za tak przez ekspertów krytykowaną scenę z celowym odcięciem się Andreasa chcącego ratować Toniego.

Nie wiem też, czy mam uzasadniać, iż nie był to atak czteroosobowego zespołu, tylko wejście dwóch osobnych grup, które okoliczności (prawdopodobnie przede wszystkim zranienie Angerera w głowę spadającym odłamkiem skały, choć dzień wcześniej oba zespoły współpracowały, z tego co pamiętam podczas sforsowania oraz (przy okazji wytyczenia) tzw. Trawersu Hinterstoißera – co jednak, biorąc pod uwagę okoliczności, nie powinno dziwić (czytałem kiedyś, że słynna lina, którą nieopacznie usunięto nie była Niemców, tylko na poczet przejścia trawersu pożyczyli im ją Austriacy. Nie wiem skąd to wiadomo, ale jeśli się skojarzy fakt, że pogodna a co za tym widoczność była wówczas dobra a obserwowano ich na tym etapie bezproblemowo z lunet – to może po prostu to pożyczanie liny wyraźnie zaobserwowano.
O osobnym wchodzeniu obu zespołów jest m.in. tutaj, ale też w wielu innych pracach
[de.m.wikipedia.org]
Pamiętajmy, że pierwszy atak na Nordwand obaj Austriacy przeprowadzili bodajże już 6 lipca – we dwójkę. Tyle, że był nieudany i zrezygnowali. Bodaj ze względu na złą pogodę. Niezależnie od innych ekip. Coś mi zresztą chodzi po głowie, że tam przed ścianą na odpowiednie warunki pogodowe czekało łącznie 9-10 innych alpinistów z samych Niemiec i Austrii. Były też, z tego co pamiętam, ekipy z Italii i z Francji. Nie pamiętam, czy skądś jeszcze,

Jeśli bardzo chcesz ustalić konkretnie czy na 100 % Partia opłaciła wyjazd, hotel (może nie był to Kleine Scheidegg, może trochę tańszy Alpignen, ale stawiał bym na ten pierwszy: tam chętniej stołowali się naziści, tam urządzali festyny i bankiety, tam w końcu Hitler uhonorował czwórkę zwycięzców udanego ataku z 20-24 lipca 1938, dlatego wymieniłem bardziej luksusowy Kleine Scheidegg) oraz planowany i przygotowany już bankiet dla Rainera i Angerer i towarzyszących im mediów nazistowskich – to mogę o to wypytać e-mailowo Rettnera. Dla Niego było by to chyba łatwe do ustalenia. Z racji wykonywanego zawodu miałem dostęp do Internetu bodajże już w 1998. W 1999 krótko korespondowaliśmy, pamiętam ze względu na urodziny córki. Pamiętam też, że robiłem wydruki Jego e-maili i wpinałem do segregatora, który gdzieś w swojej gawrze mam. Może mnie jeszcze kojarzy, może nie zmienił Mu się e-mail (ja mam te same 9 e-maili z których korzystam od 21 lat).
Taki kontakt byłby zresztą bezcenny np. dla jakiegoś fascynata i znawcy tematu w Polsce decydującego się na opisanie w książce prób zdobycia Nordwand w latach 1934-1938.


>I kolejna nieścisłość (chyba, że są na to dowody).

Z góry zakładasz, nie czekając na odpowiedź, że to o NSDAP to nieścisłość?
Tak, prowadźmy poszukiwania tych nieścisłości, tylko może choć trochę formułujmy inaczej zdania, aby zakamuflować je na utrzymany w przyjaznym tonie głód ustalenia faktów? Wracasz do moich pierwszych wypowiedzi powtórnie je analizując. Zwróć, proszę uwagę, co w nich sygnalizuję. Że piszę z głowy, z pamięci i z perspektywy co najmniej 20 lat, od czasu których przestałem się tematem interesować aktywnie, choć nie przestałem podziwiać bohaterów związanych z tematem. Pisząc oczywiście coś odświeżam i weryfikuję, ale głównie w odniesieniu do poprawnej pisowni podawanych nazwisk.


>Piszesz, że Toni Kurz nie przetrwał by kilku nocy w temperaturze spadającej do minus 40 stopni. Skąd te dane o temperaturze? (…) przy minus 40 przetrwać nawet jedną noc byłoby ciężko, ale już przy minus 10 byłoby to wyobrażalne, a to trochę zmienia ogólne odczucie dotyczące błędów, popełnionych przy ratowaniu Toniego Kurza.

Nie twierdzę absolutnie, że taka tam była wcześniej, zanim podjęto akcję – gdyż pogoda zmieniała się tam drastycznie w ciągu paru godzin. Jedynie popołudniu 20 lipca a następnie ostatniej nocy z 20-21, gdy warunki stały się ekstremalne (burza, śnieżyca, potem huraganowy wiatr strącający lawiny skalne i śnieżne itd.) musiało być po prostu strasznie. Ale i dzień wcześniej było już upiornie zimno. Np. śmierć Rainera przedstawia się w spekulacjach fachowców znających realia na kilka sposobów. Że udusił się przyciśnięty liną obciążoną nagle dwoma ciałami (Kurz, Angerer). Że zmiażdżyło mu pod wpływem szarpnięcia klatkę w którą wbił się czubek skały (czasami podaje się też, że mógł to zrobić hak bezpieczeństwa który akurat znajdował się na wysokości piersi). Jednak często też podaje się wersję, że został przez ciężar tej liny dociśnięty do skały i do niej szybko przymarzł oddając ciepło i zamarzając na śmierć w ciągu kwadransa do godziny, jak gdzieś czytałem. O przyciśnięciu Rainera do haka asekuracyjnego i szybkim jego zamarznięciu na śmieć, gdyż nie mógł się oswobodzić dociśnięty liną pisał na pewno Joe Simpson. Pasjonat zafascynowany przecież i Eigerem i tragicznymi losami alpinistów w 1936, gromadzący przez lata o tym wszelkie możliwe informacje a w końcu nawet kręcący i współwystępujący w dokumencie na ten temat. Ja mam jego „The Beckoning Silence” przywalone rzędami książek wraz z resztą nie oglądanej od lat literatury alpinistycznej (dodatkowo nie bardzo wiem gdzie dokładnie), ale może ktoś mógłby sprawdzić. Pamiętam za to, że rozdział o Kurzu i jego towarzyszach zaczynał się chyba od str. 120-124, zarówno w oryginale, który gdzieś mam zagrzebany jak i w wydaniu polskim.
Nie wiem do końca jakie to może oznaczać temperatury, ale te prawdziwie odczuwalne musiały by być przy takich domniemaniach ekstremalne.
O podawaniu - 40°C na pewno czytałem, ale to przecież musiałaby być temperatura odczuwalna – przy wichrze i śnieżycy, w nocy. Tutaj też się ją podaje, ale w odniesieniu do przejścia w marcu i bez udokumentowania źródłami
[pl.wikipedia.org]
wspominając, że właśnie przez te temperatury i towarzyszące im warunki alpiniści rezygnowali.
Nawet bardzo doświadczeni i z pewnością przygotowani na ekstremę alpiniści zamarzali tam w lipcu na stojąco – vide „Biwak Śmierci” Maxa Sedlmayera i Karla Mehringera z sierpnia 1935 (choć gdzieś kiedyś czytałem, że oba ciała znaleziono, w odstępie 27 lat, zamarznięte w pozycji klęczącej lub w kucki – jedno przy okazji poszukiwań ciała Angerera. Najczęściej się jednak podaje, że zamarznięty na kamień Sedlmayer znaleziony został wyprostowany, ze złączonymi nogami „na stojąco” w pozycji biwakowej”).
Pamiętam z wielu publikacji, iż autorzy wyraźnie zaznaczali, że ratownicy zmuszeni zostawić Toniego na noc i wracający doń 21 lipca nie oczekiwali, iż w ogóle może przeżyć. Noc. Porywisty wiatr a właściwie to przecież zamieć śnieżna przechodząca w huragan. Wychodząc rankiem w stronę wiszącego na linie chłopaka – szli po nieboszczyka i aby ściągnąć ciało. Byli zaskoczeni słysząc, że odpowiada na wołania (wciąż go nie widzieli). Pamiętam, że pisze o tym Simpson w swoim znanym „The Beckoning Silence” zafascynowany z jasnych motywów historią Kurza i czytający wszystko na temat tego ostatniego. Schneider opierający się głównie na relacji Glattharda
[web.archive.org]
też cytując go, pisze iż wychodząc rankiem byli zaskoczeni iż chłopak jeszcze żyje. To chyba za Glatthardem (który, zdaje się jako jedyny widział Kurza jeszcze żywego z dystansu kilku metrów (5?) Simpson przytacza wygląd lewej dłoni Toniego określając ją jako litą, bezkształtną bryłę. Każdy kto posiada książkę Simpsona może to sobie sprawdzić. Wydaje mi się, że tam o tym czytałem.
Jeden ze wzmiankowanej wcześniej ósemki niemieckich ratowników, którzy przybyli minimalnie za późno, Ludwig Gramminger
[de.m.wikipedia.org]
oglądając ciało Toniego dzień po zgonie zanotował ze zdumieniem, że przytrzymującą chłopca linę (normalnie splot trzech lin grubości 4 lub 5 mm) podaną Mu rankiem poprzedniego dnia przez ratowników, pokrył przez noc z 21-22 lipca lód szacowany łącznie na ok. 10 cm
[de.wikipedia.org]

“Das Seil war durch die Eisummantelung nun fast 10 cm dick. Der deutsche Bergretter Ludwig Gramminger wunderte sich, wie der Abseilstand von Kurz dieses Gewicht halten konnte.”

Polecam zresztą Twojej uwadze cały materiał z powyższego linku. Jest co prawda krótki, ale za to bardzo wg mnie wartościowy w przybliżeniu tragedii całej czwórki alpinistów. Gdy go zostawiali to była taka śnieżyca i wiał tak silny wiatr, że Szwajcarzy nawet nie rozpoznawali słów, które do nich wykrzykuje, choć doskonale rozumieli, że wymaga ratunku. Herrer przedstawia to nieco inaczej, ale chyba bliższy prawdy jest Rettner piszący, iż dopiero dzień później, przy braku śnieżycy zrozumieli, że wykrzykuje iż trzech ludzi nie żyje.

Tutaj wspominają też, że już w nocy z 21-22 lipca nastąpiła poprawa pogody i wzrost temperatury na tyle, że padał spokojnie śnieg i zaczęła spływać nie zamarznięta woda, choć całe ciało martwego alpinisty dalej pokrywała warstwa lodu
[de.m.wikipedia.org]

“Am 22. Juli fuhren sie mit dem ersten Zug wieder zum Stollenloch und stiegen die gleiche Route hinüber zu Toni Kurz. Während der Nacht hatte es geschneit und Wasser war über das Seil und den Körper von Toni Kurz geronnen. Sein Körper war mit einer Eisschicht bedeckt und an seinen Fingern und Füßen hingen Eiszapfen. Das Seil war durch die Eisummantelung nun fast 10 cm dick. Der deutsche Bergretter Ludwig Gramminger wunderte sich, wie der Abseilstand von Kurz dieses Gewicht halten konnte”.

Nie wiem także czy można pisać o błędach popełnionych podczas ratowania Kurza. Może gdyby tam był żywy (i wypoczęty oraz w swojej najlepszej formie) Hinterstoißer uznawany, zdaje się, z perspektywy czasu za jednego z najlepszych wspinaczy swoich czasów to były by dodatkowe możliwości ratunku.

Nie wyobrażam sobie przez co przeszedł, zwłaszcza w nocy, starając się nie zasnąć, wisząc na tej jednej, jedynej linie z trupem pod sobą i trupem nad sobą - i wolę nawet o tym nie myśleć, bo od samego myślenia robi się straszno.
Wykazał się witalnością i wolą życia, którą po prostu trudno jest racjonalnie ogarnąć (to rozplatanie zębami liny na trzy kawałki trwające z 5 h. Podciąganie się do martwego, przymarzniętego do skały Reinera celem pozyskania liny. Zsuniecie się w tym samym celu do wiszącego pod nim Angerera. Samodzielne opuszczenie się. Ostatnie próby przepchnięcia, potem rozgryzienia lub zmiękczenia węzła, aby przeszedł przez karabińczyk. Potem próby podciągnięcia się jedną ręką, aby blokujący węzeł może jednak tak dał się przepchnąć, czemu już nie podołał i ostatnie, przecięcia liny drugim nożem (szalony pomysł, ale w tej sytuacji lepszy niż zawiśnięcie w bezruchu z tlącą się już jedynie iskierką życia), podciąganym na linie przez Glattharda, który go cały czas dopingował.
Mimo, iż nie jestem w stanie oceniać kogokolwiek (i nie mam zamiaru, ani należytej wiedzy i po prostu nie chcę) jakaś smuga w ocenie kołacze mi się wokół osoby Hansa Schluneggera. To jednak on zgubił tę jedną jedyną 60 m linę. A towarzysząca temu nieuwaga była chyba jednak przedmiotem jakichś delikatnych ocen. Zwraca na to uwagę, zdaje się Rettner w przytaczanym już chyba wywiadzie dla Luki Signorellego
[www.ukclimbing.com]
Nie przypadkiem zgubienie liny zatajono. Ujawnił to przecież dopiero po 60 latach staruszek Glatthard, bodajże w wywiadzie udzielonym, pewnie z okazji smutnej, okrągłej rocznicy – w 1996 jednemu z monachijskich dziennikarzy. Hans Schlunegger udzielał też po tragicznie zakończonej akcji dziennikarzom dość dziwnych informacji. Pytany o szczegóły chyba udramatyzowywał podawane fakty i prawdopodobnie trochę zmyślał. Podawał np., że gdy odchodzili wieczorem 20 lipca od oczekującego pomocy Toniego to ten krzyczał, aby go nie zostawiali „potrząsając nogami”. A przecież oni go tego dnia wyłącznie słyszeli i to słabo przez szalejącą strasznie burzę. Zobaczyli go dopiero następnego dnia i to też po 5-6 h akcji ratunkowej, gdy po przeciągnięciu lin zaczął się opuszczać. O tych wypowiedziach Szwajcara czytałem chyba u Harrera w jego „Białym pająku”, ale tu też się bodaj o nich wzmiankuje:
[de.m.wikipedia.org]

„Sie riefen Toni Kurz zu, dass sie morgen früh wiederkommen würden, um ihm zu helfen. Hans Schlunegger berichtete später, Kurz habe daraufhin mehrmals Mark-und-Bein-erschütternd „Nein“ geschrien.”

I tutaj również:
[de.m.wikipedia.org]
ale, że nie podają źródła, więc może przepisywali za bardzo przecież popularnym i uznawanym za autorytet Herrerem.
Jeśli to nie są tylko jakieś wymyślone przez kogoś przekazy i powielane później w przestrzeni informacyjnej, to wygląda to jednak nieco… dziwnie, zważywszy na rozmiar tragedii.
Pamiętajmy przy tym, że już po śmierci Maxa Sedlmayera i Karla Mehringera rok wcześniej ratownicy kantonu odgrażali się, iż nie będą ratować śmiałków atakujących Północną Ścianę. Dla nich to przecież też, mimo że to byli twardzi ludzie – to była trauma. Po historii z Kurzem i jego kolegami groźbę już oficjalnie spełniono. Rząd kantonu zakazał wspinania się na Nordwand. Nawet, gdy w listopadzie, po prawniczych przepychankach zakaz ten anulował to alpejskie stacje ratownicze zostały zwolnione przez władze kantonu z obowiązku udzielania pomocy na północnej stronie Eigeru.

Chyba najtrafniej ujął to na podsumowanie w którymś ze swoich artykułów Rainer Rettner pisząc w odniesieniu do akcji ratowniczej mającej ocalić Toniego, zdaje się, coś w stylu:
„Zabrakło na koniec szczęścia. To był pech.”


Dobrej nocy.
Jabu
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

Garść uwag z mojej strony

Jabu9 01 maj 2020 - 22:49:24

Re: Garść uwag z mojej strony

valdi 01 maj 2020 - 23:53:30

Re: Garść uwag z mojej strony

makar 02 maj 2020 - 03:02:58

Re: Garść uwag z mojej strony

Sprocket 02 maj 2020 - 12:30:27

Re: Garść uwag z mojej strony

valdi 03 maj 2020 - 00:27:39

Re: Garść uwag z mojej strony

makar 03 maj 2020 - 02:06:59

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 04 maj 2020 - 00:05:54

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 03 maj 2020 - 23:58:48

Re: Garść uwag z mojej strony

Sprocket 02 maj 2020 - 12:32:03

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 04 maj 2020 - 00:13:20

Re: Garść uwag z mojej strony

makar 02 maj 2020 - 13:07:18

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 04 maj 2020 - 00:16:34

Re: Garść uwag z mojej strony

Rosenkranz 03 maj 2020 - 12:31:45

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 04 maj 2020 - 01:22:35

Re: Garść uwag z mojej strony

ROCKDUDE 04 maj 2020 - 03:14:54

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 07 maj 2020 - 02:18:34

Re: Garść uwag z mojej strony

Blondas 04 maj 2020 - 08:36:28

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 05 maj 2020 - 02:24:12

Re: Garść uwag z mojej strony

Rosenkranz 04 maj 2020 - 09:11:44

» Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 05 maj 2020 - 01:41:30

Re: Garść uwag z mojej strony

Rosenkranz 05 maj 2020 - 08:55:57

Re: Garść uwag z mojej strony

ROCKDUDE 05 maj 2020 - 17:05:42

Re: Garść uwag z mojej strony

SPLech 06 maj 2020 - 18:50:12

Re: Garść uwag z mojej strony

ROCKDUDE 07 maj 2020 - 18:13:28

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 07 maj 2020 - 02:08:22

Re: Garść uwag z mojej strony

Rosenkranz 07 maj 2020 - 09:04:46

Re: Garść uwag z mojej strony

Dozent 07 maj 2020 - 11:15:57

Re: Garść uwag z mojej strony

Zulus 06 maj 2020 - 13:18:21

Re: Garść uwag z mojej strony

Jabu9 05 maj 2020 - 03:30:11

Re: Garść uwag z mojej strony

ROCKDUDE 07 maj 2020 - 18:44:52



Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować