Dziękuję za bardzo wyczerpującą odpowiedź. Moją intencją było jedynie prośba o źródła, bo niektóre z podanych przez Ciebie informacji są dla mnie całkowicie nowe. Nie wyrażałem swoich emocji w żadnej formie (a przynajmniej tak mi się wydawało), bo temat jest historyczny i trochę "przyczynkarski", więc raczej emocji nie powinien budzić. Bardziej idzie o warsztat. Mam więc prośbę o jeszcze 2 wyjaśnienia. Jak piszesz:
"Nie był to atak czteroosobowego zespołu a dwóch dwuosobowych wspinających się niezależnie. I tak na marginesie – niezbyt się (prywatnie) lubiących. Reiner i Angerer mieli wyprawę sfinansowaną przez nazistów i mieszkali wygodnie w hotelu Kleine Scheidegg, w którym pobyt opłaciła im partia".
Skąd ta informacja? Aparat propagandowy NSDAP interesował się próbami zdobycia pln.sciany Eigeru, to rzecz powszechnie znana, wystarczy przypomnieć szopkę propagandową, jaką odstawiono po finalnym zdobyciu ściany w 1938 (Heckmair, Vorg, Harrer, Kasparek), co miało być triumfem niemieckiego ducha, o tyle groteskowym, że 2 ze zdobywców, o ile się nie mylę, było Austriakami (Harrer i Kasparek). Powątpiewam jednak (choć nie mam żadnych dowodów), że partia opłacała pobyty w luksusowych hotelach. Został po tym jakiś ślad?
I kolejna nieścisłość (chyba, że są na to dowody). Piszesz, że Toni Kurz nie przetrwał by kilku nocy w temperaturze spadającej do minus 40 stopni. Skąd te dane o temperaturze? Wydaje się to zupełnie nieprawdopodobne. Wspinaczka miała miejsce w lipcu (środek lata) i taki spadek temperatury (nawet w słynących ze zmiennej pogody okolicach Eigeru) byłby jakąś prawdziwą pogodową anomalią. Dane, do których dotarłem (fakt, że dotyczą ostatnich 20 lat) wskazują na maksymalny spadek temperatury w tamtych okolicach w lipcu i sierpniu do ok. minus 15 stopni. Skąd zatem to minus 40? Ma to o tyle znaczenie, że faktycznie przy minus 40 przetrwać nawet jedną noc byłoby ciężko, ale już przy minus 10 byłoby to wyobrażalne, a to trochę zmienia ogólne odczucie dotyczące błędów, popełnionych przy ratowaniu Toniego Kurza.
Pozdrawiam
Marcin Oblicki