Freddie Chopin Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Śmiertelność grypy to - wg różnych szacunków - coś rzędu <0.1%,
To jest bardzo różnie, zależnie od rodzaju epidemii gryp, jakie miały miejsce
za ostatnie stulecie. Ja żyję już dość długo i pamiętam epidemie grypy, które
były dość ostre.Śmiertelność była baaardzo różna, a najwyższa chyba
jednak w hiszpance.
Że nie wspomnę o wirusie ebola, który ma śmiertelność >50% i nikt się
tym nie przejmuje, przynajmniej w Europie i US.
> a jej "zaraźliwość", mierzona parametrem R0, to około 1.5.
> Aktualny koronawirus ma więc tak z 30x większą śmiertelność (2-3%) i
> nawet 2-3x większą "zaraźliwość" (wg różnych szacunków 1.5 - 3.9).
Na Brytanie już jakiś uczony mąż epatował "czynnikiem R0" (=średnia ilość
ludzi jakich zaraża nosiciel), co pewnie gdzieś wygooglał. To de facto nie jest
"parametr" (=stała), ale bardzo zmienna funkcja, zależna od regionu, czasu
(z rozwojem epidemii maleje, bo ozdrowieńcy są uodpornieni) etc.
Nawet śmiertelność jest tu NIEZNANA --- w cytowanych przeze mnie
danych jest, że w Chinach zależnie od regionu, śmiertelność była
SZACOWANA od 20% do <1%. Dodajmy, że Chiny to - pomimo boomu
gospodarczego - nie jest cywilizowany kraj, szczególnie na prowincji!
A przez pierwszy okres cała afera była ukrywana.
O śmiertelności trudno mówić, gdy nie ma pewnej liczby zarażonych!
Nieboszczyka łatwo odróżnić od żywego, ale chorego na łagodny COVID
nie da się odróżnić od chorego na grypę bez specjalistycznego (i drgiego) testu!
Jeszcze raz powtórzę: po 1/4 roku w Chinach zmarli na ten wirus
stanowią 0.06% wszystkich zmarłych (z innych powodów).
Obecnie Chińczycy twierdzą, że to się tam już zmniejsza (???) --
nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak, to byłaby to "very good news".
Nawiasem mówiąc, nie Chiny, ale Włochy są teraz problemem i one
są na 1. miejscu pod względem "case per Million" / patrz cytowany link
[
www.worldometers.info]
Na drugim miejscu jest Iran (!).
Zauważmy że w pierwszej siódemce, gdzie zachorowań jest > 1:10ooo
większość to małe i bogate kaje z dużą liczba obcokrajowców (jak: Dania,
Szwajcaria, Norwegia). Chiny sa tutaj w ogonie (sic!).
Pierwsze, Włochy, to "południowy" i katolicki kraj -- mafia, camorra, korupcja,
wysoka przestępczość, popularni faszyści i komuniśc etc. -- więc można się było
spodziewać bałaganu... :) /np. młodzi ludzie po zamknięciu szkół
rzucili się tam do klubów na "balangi".../
Tam jest infekcja na poziomie 1:4000 (0.025%).
> Z wirusem grypy styczność miał praktycznie każdy w PL i - jak sam
> zauważyłeś - jest to spory i rzeczywisty problem. Z koronawirusem
> na razie w PL styczność miało może kilka tysięcy osób i już mamy
> pierwszy zgon i 50 przypadków. Zastanów się sam jak będzie wyglądać
> sytuacja, gdy wirus ten rozprzestrzeni się tak jak
> wirus grypy i policz sobie sam jak to będzie wyglądać wtedy.
Grypy sa różne i, jak wiadomo, uodpornienie na jedną nie pomaga
w zwalczaniu drugiej. Więc ten argument jest nieprawdziwy.
Dlatego, niestety, corocznie robi się nowe, inne szczepionki p/grypie.
> Jakbyś miał problem ze zwizualizowaniem sobie
> tego, to "epidemia grypy hiszpanki" (wg różnych
> szacunków 20 - 100 milionów ofiar na świecie,
> którego populacja byłą 4x mniejsza niż dziś) miała
> "parametry" mniej więcej właśnie takie jak
> koronawirus (R0 1.8, śmiertelność 2-3%).
No właśnie: hiszpanka to była "zwykła grypa", a trochę ludzi
na nią zmarło... Ludzie umierają na różne rzeczy - jedni na
grypę inni w wypadkach górskich, jeszcze inni na raka.
Tak czy inaczej śmierć jest pewna na 100% (choć niektórzy
twierdzą, ze był 1 przypadek nieśmiertelności :)
Czy jest jakiś problem gdy umrę na COVID-19, a nie na raka?
Bo ja osobiście wolałbym kopnąć w kalendarz na COVID niż na raka!
Nawiasem mówiąc, największa znana epidemia to była "Czarna śmierć"
w XIV w. w Europie. Wtedy zmarło ok. 50% populacji Europu
(w niektórych rejonach do 3/4!). A wtedy "mobilność" była praktycznie
zerowa -- nie było samolotów, samochodów, ani nawet rowerów,
a do tego "chłop był przywiązany do ziemi" i nie mógł się ruszyć nawet
do najbliższego miasteczka. Pomimo tego wymarła masa ludzi. Dlaczego?
Dlatego, że epidemia roznoszona była przez zwierzęta (szczury? - jak się
dzisiaj przyjmuje, była to dżuma). I takie epidemie są najbardziej niebezpieczne,
ale to, szczęśliwie, nie dotyczy COVID-19 !!! /NB tutaj "R_0" w ogóle nie
ma sensu !!!/
Tak już jest w ewolucji biologicznej, że od czasu do czasu następuje
"oczyszczenie". Najwyraźniej to sprzyja biologii...? Dzięki wymarciu
dinozaurów rozprzestrzeniły się potem ssaki.
Nikt chyba nie myśli, że będzie żył wiecznie...?
Więc zamiast panikować, wywalać miliony na nonsensowne akcje,
lepiej odkazić się alkoholem, jak to czynią mądrzy Japończycy:
[
www.rp.pl]
Koniec gatunku, który arogancko nazwał się Homo
sapiens nastąpi z matematyczna
pewnością, jeśli nie z powodu "ocieplenia klimatu" lub zatrucia środowiska, to z powodu
uderzenia asteroidy (polecam film L. von Trier "Melancholy"), a najpóźniej z powodu naturalnej
ewolucji Słońca, z gwiazdy ciągu głównego w kierunku czerwonego olbrzyma... :)
.
