Wyszło jak zwykle, czyli lansik, wydana kupa kasy, a efekt godny pożałowania.
Dobrze podsumował to w jednym z ostatnich wywiadów Urubko zapytany, czy wróciłby do wspinania gdyby zaproponowano mu udział w kolejnej polskiej wyprawie na K2: "Musiałbym to przeanalizować, czy znów chciałbym spędzić trzy miesiące w zespole, w którym nie brakuje wspinaczy słabych, przegranych i kłamców. Raczej nie chciałbym. Wyprawa pokazała, że jest trzech-czterech dobrych himalaistów. To Marcin Kaczkan, Adam Bielecki, Rafał Fronia i młody Maciej Bedrejczuk. Tak naprawdę w ostatnich latach nie zaobserwowaliśmy żadnego polskiego akcentu w himalaizmie. Owszem, jest Andrzej Bargiel. Doceniam to, co robi, ale to coś innego niż wspinaczka wysokogórska. Było dużo słów, wiele wymówek, ale w rzeczywistości kończyło się na okazywaniu słabości. Słyszeliśmy dużo o osiągnięciach Cichego, Kukuczki, Kurtyki i innych, ale najnowsza generacja nie jest gotowa na wyzwania w wysokich górach".